Wydarzenia Bielsko-Biała

Drastyczne zbrodnie sprzed lat: Przypadek, którego być nie mogło

Niektórzy wierzą, że życiem rządzi przypadek. W tej szczególnej sprawie z października 2014 roku miało być podobnie. Zły los, niefortunne jego zrządzenie, zwykły przypadek właśnie sprawić miał, że Przemysław B. niespodziewanie zakończył życie z nożem w sercu. Ale czy rzeczywiście tak było?

Przemek B. i Anita P. mieszkali w centrum jednej z miejscowości powiatu cieszyńskiego. Chociaż nieformalnie, tworzyli wspólnie rodzinę. Nie sprawiali swojemu otoczeniu zbyt wielkich problemów, chociaż od czasu do czasu z ich mieszkania dochodziły odgłosy kłótni i zakrapianych wódką, głośnych imprez, a raz zdarzyło się nawet – podobno – że Anita goniła  za Przemkiem z nożem w ręku. Podobno, bo tak twierdzili świadkowie, chociaż ona sama zarzekała się, że takiej akcji sobie nie przypomina. Brnęli razem przez życie, raz gorzej, raz lepiej, wychowując kilkoro dzieci.10 października 2014 roku, późnym już wieczorem, ich życie diametralnie się zmieniło. Anita P. przekonywała później, że na skutek nieszczęśliwego zbiegu wydarzeń. Przemysław B. nic nie mówił, bo nie mógł. Nie żył już. Kiedy wezwani na miejsce zdarzenia policjanci weszli do mieszkania pary, na podłodze zobaczyli leżącego w kałuży krwi mężczyznę. Był nim właśnie Przemek. Wtedy jeszcze żył, ale były to już jego ostatnie chwile. W klatce piersiowej miał sporą ranę po ciosie kuchennym nożem. Przeprowadzona w następnych dniach sekcja zwłok wykazała, że rana miała głębokość 10 centymetrów i zadana została ze sporą siłą. Przypadkiem?

Tak właśnie twierdziła Anita P. – Byłam w kuchni i właśnie próbowałam otworzyć nożem mleko, które chciałam przygotować dla dziecka – opowiadała śledczym. – Przemek był w pokoju i oglądał mecz na Polsacie. Trochę się przekomarzaliśmy w sprawie tego meczu. Chciałam więc otworzyć to mleko, kiedy nagle poczułam łaskotanie po ręce. To był Przemek. To wtedy odruchowo odwróciłam się i machnęłam ręką, w której trzymałam nóż. Nie zabiłam go specjalnie…

Cóż, już na pierwszy rzut oka (czy raczej ucha) wydaje się, że takie przypadki nie są możliwe. Przypadkowe „machnięcie” ręką, od którego nóż wbija się w ciało na głębokość 10 centymetrów, sięgając serca? Dla wymiaru sprawiedliwości jednak wszystko musi być udokumentowane ponad wszelką wątpliwość. Zwłaszcza wtedy, gdy ktoś traci życie. Powołano więc biegłych, aby wypowiedzieli się, czy zadana rana mogła nastąpić przypadkowo, czy sprawca wbijał nóż świadom tego, co robi.

Pierwsza ekspertyza nie dała jednoznacznej odpowiedzi. Kolejne nie budziły jednak wątpliwości.

Specjalista medycyny z Uniwersytetu Medycznego w Katowicach napisał: „(…) tak głębokie rany kłute nie powstają w mechanizmie odruchowym”. Kolejny biegły to potwierdził: „W fizjologii znane są automatyczne, nieświadome reakcje na bodźce zewnętrzne, na przykład zasłonięcie się ręką po ciosie, schylenie po usłyszeniu strzału. Odruchową zaś reakcją na dotknięcie mogło być cofnięcie ręki, odsunięcie się. Czynność tymczasem tak złożona, jak zwrócenie się w bok, uderzenie nożem w klatkę piersiową, w żaden sposób nie może jednak zostać uznane za czynność odruchową”.

Z taką argumentacją zgodził się sąd, który w listopadzie 2015 roku wymierzył Anicie P. karę 10 lat pozbawienia wolności. Ona sama do końca nie przyznawała się do winy, uparcie obstając przy swojej wersji.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Hermenegilda
Hermenegilda
4 lat temu

W tytule przydałoby się postawienie znaku zapytania na tłumaczenie sprawczyni. Tłumaczyła też, że nie pamięta jak goniła z nożem w ręku no ale tam był na porządku dziennym alkohol, można nie pamiętać.