Tym, którym z różnych powodów nie służy kawa czy herbata, a bez codziennej dawki kofeiny nie wyobrażają sobie funkcjonowania, można polecić południowoamerykańską yerba mate. Latem jest bezkonkurencyjna, bo można ją „zaparzać”… wodą z lodem.
Zostawmy na boku indiańskie legendy o ostrokrzewie paragwajskim, z którego powstaje susz, rytualne sposoby zaparzania i poradniki o tym, jakie to wymyślne matera (naczynia) ze świętego drzewa czy tykwy trzeba kupić i pieczołowicie przygotować do użycia. Yerba może być bowiem bardzo tania, prosta w przygotowaniu i… swojska. Dość powiedzieć, że jedną z największych argentyńskich plantacji yerby założyli imigranci z Polski.
Wystarczy, że w najbliższej herbaciarni kupimy za kilkanaście złotych metalową rurkę do picia, zwaną bombillą (wymawiamy: bombija). Susz kupimy w każdej herbaciarni, ale w internecie uda się nam go kupić dwa razy taniej. Najtańsza opcja to zakup kilogramowych paczek yerby znanych marek bez dodatków za nieco ponad 20 złotych.
Yerbę wystarczy wsypać do jakiegokolwiek kubka. Wprawieni mateiści zasypują naczynko w około trzech czwartych. Na początek wystarczy nieco przykryć dno. Trzeba pamiętać, by suszu nie zalewać wrzątkiem. Najlepsza będzie woda o temperaturze 70-80 stopni. Naczynie możemy zalewać pięć-siedem razy lub do momentu, gdy już zupełnie nie będziemy czuć smaku. Jeśli ktoś usłyszy siorbnięcie i krzywo na nas spojrzy, bo właśnie woda się skończyła, możemy mu powiedzieć, że w Ameryce Południowej nie jest to żadnym nietaktem. Tylko znakiem, by… skoczył po wodę.
Przewaga yerby nad kawą jest taka, że tak samo jak po zalaniu gorącą wodą, oddaje smak po zalaniu zimną wodą. Smakosze yerby latem piją ją z lodem i uważają, że jest nawet smaczniejsza na zimno niż na ciepło. Latem szczególnie warto sięgnąć po yerbę z owocowymi lub ziołowymi dodatkami czy też samodzielnie wrzucić do kubka miętę czy plasterki cytrusów.
Yerba mate – w odróżnieniu od kawy – nie daje tylko chwilowego zastrzyku energii, ale – popijana w dłuższym czasie – poprawia samopoczucie i koncentrację na cały dzień. Zauważalnie też pomaga likwidować skutki zmęczenia. Ale uwaga! Nie jest tak smaczna jak kawa i do jej smaku po prostu trzeba się przyzwyczaić. Gdy panują upały, z kofeiną, co dotyczy też yerby, nie powinno się przesadzać. Yerba nie powoduje problemów żołądkowych jak kawa u niektórych, a wręcz odwrotnie – wspomaga trawienie, jest moczopędna i pomaga w odchudzaniu. Nie wypłukuje potasu, magnezu, sodu i wapnia jak kawa, tylko sama zawiera te i szereg innych ważnych składników odżywczych.
Yerba trafiła już pod nasze strzechy i coraz więcej osób ma ją w swoim stałym menu. W Polsce popularyzatorem yerby jest Wojciech Cejrowski. Yerbę pił Jan Paweł II, pija Argentyńczyk – papież Franciszek. Tykwę w ręku przed treningiem trzyma niemal każdy piłkarz Urugwaju czy Argentyny, z Messim i Suarezem na czele. Można spróbować i znaleźć się w tym towarzystwie.