Skromne, ale wzruszające przywitanie uchodźców odbyło się wczoraj wieczorem na placu Chrobrego. Salim, Mohsedna i ich 10-miesięczny synek Mohammad Adnan, a także Siraj do Bielska-Białej przyjechali wprost z obozu dla cudzoziemców w Bezwoli niedaleko Radzymina Podlaskiego.
Na pomysł sprowadzenia dwóch afgańskich rodzin do Bielska-Białej wpadła Grażyna Staniszewska, była posłanka, działaczka opozycji w czasach PRL-u, obecnie szefująca Towarzystwu Przyjaciół Bielska-Białej. Ona, a także grupa związanych z nią wolontariuszy, zajęła się więc sprawami organizacyjnymi. Sporo pomógł w tym prezydent Jarosław Klimaszewski deklarując dla rodzin mieszkania komunalne. To na razie przyszłość, bo lokale trzeba wyremontować. Do tego czasu jedna z rodzin znajdzie miejsce w mieszkaniu należącym do Jarosława Klimaszewskiego, druga u znajomego Grażyny Staniszewskiej.
Salim, Mohsedna, Siraj, to wykształcone osoby, którym świat runął w kilka godzin po tym, jak do Kabulu weszli Talibowie. W jednej chwili musieli podjąć decyzję – ratować życie swoje i bliskich i szukać pomocy na obczyźnie, czy zostać i dać się złamać. Postanowili walczyć o swoje szczęście. Siraj miał go mniej – w Kabulu została jego żona i córki, które teraz będzie chciał jakimś sposobem sprowadzić do Polski. Obie rodziny wyrażają wielką wdzięczność za pomoc, chcą nauczyć się języka polskiego i znaleźć w Bielsku-Białej pracę.
– Wasze miasto jest piękne – mówił wczoraj Siraj. – Ludzie tacy dobrzy i przyjaźni.
ludzi , którzy dostają się do nas legalnie uciekając przed represjami przyjmować.motłoch ,który rzuca kamieniami w naszych żołnierzy i siłowo przedziera się przez granicę poszczuć psami
To, że uciekli przez zemstą Talibów, może i wielu zrozumie ale dlaczego sprowadzono ich samolotem rządowym właśnie do Polski? – ciężko dla wielu.
Obawiam się, że pierwsze wrażenie Siraja zmieni się szybko patrząc po wielu komentarzach tutaj.