Zanim spóźnieni kibice usiedli na krzesełkach na stadionie wadowickiej Skawy, goście z Inwałdu prowadzili po strzale Wojciecha Stuglika (bombie!) z linii szesnastki.
Przed przerwą gospodarze wypracowali kilka dogodnych sytuacji strzeleckich, lecz piłka niemal z reguły omijała światło bramki, bądź padała łupem świetnie spisującego się w bramce Michała Pietrzaka (najlepszy zawodnik w szeregach przyjezdnych). Przed zmianą stron goście tylko jeden raz poważniej zagrozili bramce Skawy…
Po przerwie gospodarze zaatakowali znacznie odważniej, długimi okresami wręcz nie opuszczali połowy rywali. Lecz defensywa Huraganu skutecznie rozbijała ataki, bądź sytuację ratował Pietrzak. Drużyna Skawy atakowała, ale wyrównująca bramka wpadła przypadkowo, po odbiciu się piłki od pleców defensora gości. Gol na wagę trzech punktów padł w doliczonym czasie gry (w okresie zdecydowanej przewagi wadowiczan). Przyjezdni mogą mieć pretensje tylko do siebie, bowiem po zmianie stron często bardzo ostentacyjne grali „na czas”. W efekcie arbiter przedłużył pojedynek, co gospodarze wykorzystali zdobywając bramkę w 94 minucie gry, a szczęśliwym strzelcem był Mateusz Jończyk.
A klasa; Skawa Wadowice – Huragan Inwałd 2:1 (0:1).