Żonę i szwagierkę zaatakował z młotkiem w ręku. Pierwsza z nich omal nie zginęła na miejscu. Po chwili staruszek wyskoczył z okna na dziewiątym piętrze wieżowca. Do rodzinnego dramatu doszło na osiedlu Beskidzkim w Bielsku-Białej.
Koszmar zaczął się 6 lipca około 20.00 przy ulicy Goleszowskiej. W mieszkaniu na dziewiątym piętrze rozpętała się awantura między 82-latkiem, jego o rok młodszą żoną i jej 71-letnią siostrą. Powodem kłótni były rozliczenia finansowe. Mężczyzna jako argumentu użył młotka. Żonę okładał gdzie popadło. Uderzał ją nawet w głowę. Ranił także szwagierkę, choć ta zdołała uciec z mieszkania, zaalarmować sąsiadów i wezwać na miejsce policję i pogotowie.
Po chwili 82-latek zdecydował się na kolejny dramatyczny krok. Wyskoczył z okna. Spadł na betonowe podłoże tuż pod klatką schodową. Zginął na miejscu.
Ratownicy pogotowia reanimowali 81-letnią kobietę. Trafiła do szpitala w stanie ciężkim. Z dzisiejszych informacji wynika, że jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Obrażenia drugiej kobiety nie były tak groźne.
Śledczy zabezpieczyli wszelkie ślady na chodniku pod blokiem i w mieszkaniu. Będą przesłuchiwać obie poszkodowane kobiety i świadków zdarzenia. Prokurator zarządził sekcję zwłok mężczyzny.
Rodzina bielszczan od miesiąca była objęta procedurą tzw. niebieskiej karty. 82-latka podejrzewano o stosowanie przemocy psychicznej wobec żony. Dzielnicowy policji regularnie odwiedzał małżonków. W mieszkaniu był na dwie-trzy godziny przed tym dramatem. Jak mówi rzecznik bielskiej komendy Elwira Jurasz, dzielnicowy był przez obie kobiety przekonywany o tym, że zachowanie 82-latka uległo już poprawie. Ze wstępnych ustaleń prokuratury nie wynika, aby policjanci mieli dopuścić się w tej sprawie jakichkolwiek uchybień. Rodzinę mieli na oku, odwiedzali ją, a nie mogli kontrolować jej przez całą dobę – dowiadujemy się w prokuraturze.
Po raz pierwszy o tragedii pisaliśmy tutaj.