Wydarzenia Cieszyn

Jeden ratuje siedmiu

Śmierć jest zawsze trudnym momentem. Kiedy umiera człowiek, a szczególnie, gdy dzieje się to w sposób gwałtowny, jego bliskim wali się świat. Ale koniec dla jednych może być nowym początkiem dla kogoś, kto od lat czeka na cud. Dzięki rozwojowi transplantologii śmierć można bowiem zamienić w życie…

Przeszczepianie narządów jest metodą ratowania chorego, polegającą na wszczepieniu biorcy narządu lub tkanek pochodzących od innego człowieka. Niektóre organy – nerkę czy segment wątroby, bądź tkanki – jak szpik kostny, można pobierać od osób żywych, pod warunkiem, że dawca wyrazi na to zgodę, a jego życie nie będzie narażone na niebezpieczeństwo. Jednak większość narządów i tkanek do przeszczepienia pochodzi ze zwłok osób, w przypadku których wszystkie możliwości leczenia zostały wyczerpane i u których stwierdzono śmierć mózgu.

– Odpowiedź na pytanie, dlaczego diagnozujemy śmierć mózgu, czyli trwałe nieodwracalne ustanie jego czynności, jest tutaj kluczowa, bo wciąż wiele osób tego nie rozumie i niesłusznie pojmuje. Śmierć mózgu stwierdzamy nie po to, by mieć dawcę i pobrać od niego narządy, ale po to, by nie kontynuować daremnych czynności terapeutycznych, które nie mają żadnego wpływu na dalsze losy pacjenta. I dopiero, gdy śmierć mózgu zostaje stwierdzona, jedną z możliwości jest pobranie narządów. To nie jest jednak związek przyczynowo-skutkowy – podkreśla Filip Szeremeta, koordynator ds. transplantologii w Szpitalu Śląskim w Cieszynie.

Śmierć mózgu stwierdzamy nie po to, by mieć dawcę i pobrać od niego narządy, ale po to, by nie kontynuować daremnych czynności terapeutycznych, które nie mają żadnego wpływu na dalsze losy pacjenta.

Śmierć mózgu diagnozuje zespół lekarzy, który wykonuje szereg badań i analizuje dokumentację przebiegu choroby. Odpowiednie procedury są ściśle określone w przepisach. – Stosujemy się do nich kropka w kropkę. O podejrzeniu śmierci mózgowej i rozpoczęciu jej diagnostyki informujemy rodzinę chorego, która ma prawo być przy badaniach. Kiedy komisja stwierdza ponad wszelką wątpliwość, że nasze przypuszczenia są słuszne i jej członkowie złożą swoje podpisy na protokole, przed odłączeniem aparatury rozpatrujemy możliwość pobrania niektórych narządów do przeszczepienia – wyjaśnia Agnieszka Misiewska-Kaczur, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Śląskiego. W 2018 roku cieszyńscy medycy stwierdzili 13 zgonów mózgowych, z czego w 11 przypadkach zostały pobrane narządy.

Według polskiego prawa, każdy zmarły może być uważany za potencjalnego dawcę tkanek i narządów, jeśli za życia nie wyraził sprzeciwu. Lekarze sprawdzają więc, czy nazwisko zmarłego nie widnieje w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów, a także, czy nie miał przy sobie własnoręcznie napisanego oświadczenia o braku zgody na pobranie narządów po śmierci. Pytają także rodzinę, czy w ich obecności nie wypowiadał się negatywnie o takiej możliwości.

– Nie musimy prosić rodziny o wyrażenie zgody na pobranie narządów. Bliscy mogą jedynie potwierdzić opinię zmarłego na temat pobierania narządów, jeśli ją znają. W sytuacji, gdy wiemy, że tego nie chciał, szanujemy tę decyzję. Nie mamy podstaw, by mieć wątpliwości. Dokumenty, na przykład podpisana karta dawcy, są dla nas ułatwieniem, choć może się zdarzyć, że rodzina poinformuje nas, iż – na przykład – chory zmienił zdanie. Musimy brać to pod uwagę. Dlatego istotne jest, byśmy w swoich domach poruszali ten temat – dodaje Filip Szeremeta.

Rozmowy przy łóżkach osób znajdujących się na skraju życia i śmierci nie należą do najłatwiejszych. Kto myśli o tym, że można się do nich przyzwyczaić, uodpornić czy wręcz podchodzić rutynowo, myli się. Ciężko patrzeć na ból i cierpienie kogoś, kto nagle traci swojego bliskiego. A jeśli umiera dziecko, jest jeszcze trudniej.

W całym łańcuszku działań związanych z przygotowaniem dawcy, pozyskaniem narządów i ich przeszczepem, jesteśmy w najgorszej pozycji. Zanim dojdzie do podarowania życia drugiej osobie, jest przecież śmierć i ogromna tragedia.

– Można powiedzieć, że w całym łańcuszku działań związanych z przygotowaniem dawcy, pozyskaniem narządów i ich przeszczepem, jesteśmy w najgorszej pozycji. Zanim dojdzie do podarowania życia drugiej osobie, jest przecież śmierć i ogromna tragedia. To my mówimy rodzinie o śmierci. O tym, że nic więcej nie możemy już zrobić. Nie jest to łatwe. Nie da się odciąć od towarzyszących temu emocji. Pomaga jednak zmiana optyki, bo trzeba zapomnieć o nieszczęściu i zobaczyć sens w śmierci człowieka. Dzięki jednemu dawcy siedem osób może żyć. Mogą otrzymać jego serce, płuca, nerki, jelito, trzustkę, wątrobę, rogówkę… To jest piękno transplantologii i dlatego ważne jest, byśmy wszyscy rozumieli jej potrzebę – mówi Filip Szeremeta. Warto też mieć świadomość, że być może w tej samej chwili, w której umiera ofiara wypadku, odchodzi ktoś, kto przeszczepu nie doczekał. Na przykład dwudziestokilkuletnia osoba z mukowiscydozą, która i tak większość życia spędziła w szpitalach zamiast w domu…

Pobranie wielu narządów od jednej osoby to potężna operacja logistyczna. Odbywa się w szpitalu, gdzie trafia dawca. Zespół kierowany przez doktora Szeremetę wykonuje gigantyczną pracę, utrzymując funkcje życiowe zmarłego i koordynując przyjazd ekip z ośrodków przeszczepiających. Przygotowywana jest sala operacyjna i zaczyna się wyścig z czasem. Od momentu stwierdzenia zgonu do pobrania narządów mijają najczęściej mniej niż 24 godziny. W Cieszynie melduje się wtedy kilka zespołów lekarzy i pielęgniarek z różnych szpitali. Robi się ciasno. Każdy ma konkretną pracę do wykonania. Najpierw pobierane jest serce, potem płuca, wątroba, trzustka, nerki… Poszczególne narządy są schładzane i pakowane do odpowiednich pojemników, by za chwilę rozpocząć podróż do biorcy, który już wie, że doczekał momentu, gdy znalazł się ktoś, kogo narządy idealnie do niego pasują… I zaczyna mieć odwagę marzyć. Być może o założeniu rodziny, o pracy, o studiach. O normalnym życiu, które do tej pory go omijało.

– Serce i płuca najczęściej jadą do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, nerki, wątroby i inne narządy do Katowic, Wrocławia, Warszawy, Szczecina czy Krakowa, a zdarza się, że i za granicę, bo jeśli w kraju na listach oczekujących nie ma osób, które mogą je przyjąć, „Poltransplant” kontaktuje się z „Eurotransplantem”. Wtedy do Cieszyna przyjeżdżają ekipy z Austrii, Niemiec czy na przykład Belgii – wyjaśnia Filip Szeremeta. Uruchomienie lądowiska dla helikopterów na dachu Szpitala Śląskiego z pewnością pomoże w transporcie ratujących życie narządów z Cieszyna do innych ośrodków i wpłynie na poszerzenie współpracy w tym zakresie.

Wszystkie aspekty prawne transplantologii są bardzo szczegółowo regulowane. „Ustawa transplantacyjna” zabrania żądania lub przyjmowania zapłaty za pobrane narządy. Jednakże szpital, w którym doszło do pobrania otrzymuje zwrot kosztów poniesionych w związku z pobraniem. Oznacza to, że cieszyńskiemu szpitalowi refundowane są wydatki za pracę, jaką wykonuje, by opiekować się dawcą, u którego stwierdzono zgon – koszty osobowe, leczenia, badań czy wykorzystania bloku operacyjnego.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ula katowice
Ula katowice
4 lat temu

Jestem biorąc watr oby 4 miesiące temu byłam w stanie już końcowym teraz mam nową siostrę nerek od tego samego dawcy wiąz między nami jest bardzo silna możemy tylko podziękować za dar życia od nowa