To był jeden z najkrótszych sezonów narciarskich w Beskidach. Ostatnie z działających jeszcze stacji narciarskich – COS i SMR w Szczyrku – ogłosiły zamknięcie tras.
Co prawda zima w góry właśnie powróciła i spadło nieco śniegu, lecz ogólnie sytuacja na stokach już od kilku dni była nieciekawa. Większość ośrodków, zwłaszcza położonych niżej, zakończyła działalność znacznie wcześniej. Wysokie temperatury, jakie w połowie marca panowały na Podbeskidziu sprawiły, że pokrywa śnieżna schodziła ze zboczy dosłownie w oczach.
Obecnie nigdzie – nawet na Pilsku – wyciągi już nie działają. Zazwyczaj sezon narciarski trwał w Beskidach co najmniej dwa tygodnie dłużej.
Ten był krótki również z innego powodu. Co prawda rozpoczął się jak zazwyczaj początkiem grudnia, lecz styczeń okazał się dla właścicieli wyciągów wyjątkowo niełaskawy. Było bardzo ciepło i śnieg nawet w najwyższych partiach gór zszedł do zera. To sprawiło, że większość wyciągów musiało w styczniu stanąć na ponad dwa tygodnie. W sumie cały sezon narciarski trwał – ku rozpaczy branży turystycznej – niewiele dłużej niż 10 tygodni. Narciarzom pozostały już tylko Tatry, no i oczywiście wypady w Alpy. No cóż mimo milionów, jakie beskidzkie stacje narciarskie zainwestowały w systemy sztucznego naśnieżania z aurą – jak widać – wygrać się nie da.
Wprowadzacie Państwo czytelników w błąd w dalszym ciągu działają ośrodki Soszów i Siglany w Wiśle. W obu ośrodkach są całkiem nieźle warunki. Jestem na prawdę bardzo zdziwiony podawaniem przez państwa portal tak niesprawdzonych informacji
Pilsko powinno nadal działać ale brak krzesła wyklucza Miziową i Pilsko z użycia. Katastrofalnie zarządzana Góra.
Białka działa a niżej położone stoki. Górny odcinek Skrzycznego i Pilsko bez problemu ppwinny być czynne. Marnują potencjał.
Czy ty aby na pewno jesteś zdrowy?
Soszów w Wisła działa jeszcze
Proszę o zablokowanie tego indywiduum powyżej, to m.in. o nim wspomniał Stanisław Lem po poznaniu internetu.