Wydarzenia Sucha Beskidzka Wadowice

Jubileusz jak z bajki

Fot. Bogdan Szpila

Gdy przed ołtarzem w kościele parafialnym w Mucharzu przysięgali sobie wzajemną miłość, za oknem świątyni padał rzęsisty deszcz, co według wielu zwiastuje długie i szczęśliwe małżeństwo.

Władysława i Mieczysław Bikowie ze Śleszowic zgodnie twierdzą, że w ich przypadku wróżba spełniła się co do joty. – Zaczęło się niewinnie – wspomina jubilatka. – Moi rodzice mieli w Jaszczurowej sklep, tego dnia stałam za ladą. Na placyk zajechała furmanka powożona przez młodego, zgrabnego, nieznanego mi nawet z widzenia chłopaka. Woźnica wszedł, poprosił o piwo, lecz zamiast wypić i pojechać, kupił drugie piwo, a potem jeszcze jedno… I cały czas patrzył na mnie, aż ciarki szły po plecach. Za kilka dni pojawił się ponownie, lecz zamiast zrobić zakupy i odjechać, zaprosił mnie na potańcówkę do rodzinnej Tarnawy. Poszłam, mimo że miałam adoratora. A potem to już było jak lawina. Zakochałam się na zabój i mi nie przechodzi, mimo że od tamtego czasu minęło 70 lat. Jubilat potakując głową z siwą, gęstą czupryną potwierdza przebieg pierwszego spotkania, dodając, że był to nie tylko piękny, bo słoneczny, ale przede wszystkim najszczęśliwszy dzień w jego życiu. – Bo trzeba mieć ogromne szczęście, by trafić na taki skarb – podkreśla biorąc żonę za rękę.

Małżonkowie zgodnie przyznają, że nieco dziwią się, iż są tak szczęśliwą parą, gdyż oboje – jak to określiła jubilatka – są raptusiewiczami. – Ale to trwa tylko chwilę, szybko potrafimy zejść na ziemię. Moim zdaniem bezcenną zasadą małżeństwa jest – nie wszystko widzieć, nie wszystko słyszeć – śmieje się Władysława dodając, że związek cementuje wspólna praca, a tej nigdy im nie brakowało. Mąż Mieczysław podkreśla, iż siłą małżeństwa jest wyrozumiałość. – Trzeba się kochać i pracować – zaznacza. Małżonkowie doczekali się trójki dzieci, dwóch wnuczek, pięcioro wnuków i kilkorga prawnucząt. – Rodzina to skarb, jakiego nie kupisz w żadnym sklepie, zaś taka rodzina jak nasza, to skarb jak z bajki – Władysława Bik z rozrzewnieniem spogląda na dokazującego prawnuczka. Mimo zaawansowanego wieku, małżonkowie tryskają energią, ale…

Jubilaci nie ukrywają, iż nie wszędzie świecą przykładem, czym doprowadzają swojego lekarza do rozpaczy. – Rodzice nie stosują żadnej diety – informuje Ewa Szafarczyk, córka Bików. – I nie jest to jedyne odstępstwo od zaleceń. Oboje, a szczególnie mama, przez dziesięciolecia byli nałogowymi palaczami. Ale o tym może lepiej nie informować czytelników MKB, bo przykład jak najgorszy. Tyle tylko, że w ich przypadku raczej bez konsekwencji – dodaje córka.

Bikowie zaznaczają, że całe życie ciężko pracowali. Oboje zajmowali się dużym, wspólnym gospodarstwem rolnym i sadowniczym,
a Mieczysław dodatkowo przez wiele lat był zatrudniony w filii Andrychowskiego Zakładu Przemysłu Bawełnianego w Świnnej Porębie. – Oj było co robić i to od rana do wieczora – wspomina Władysława. – Ale mimo to życie było radosne. Może dlatego, żeśmy mieszkali w przysiółku, gdzie wszyscy się znali, gdzie sąsiad sąsiadowi nie był wilkiem, a przyjacielem. Gdzie wszyscy sobie nawzajem pomagali, biegli z pomocą w potrzebie. Małżonkowie podkreślają, że najważniejsze dla obojga było być ciągle razem.

Z okazji Kamiennych godów z gratulacjami, życzeniami, kwiatami i okolicznościowym tortem do jubilatów pospieszył wójt Zembrzyc Łukasz Palarski. – Nie słyszałem, by w którejkolwiek okolicznej gminie obchodzono Kamienne Gody – twierdzi dumny wójt. – Toteż cieszymy się i czekamy na brylantowe gody, czego państwu Bikom życzymy wszyscy z całego serca! – podkreśla włodarz.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Hermenegilda
Hermenegilda
5 lat temu

Ale jak poznali się jubilaci to wtedy była ładna pogoda. Chyba również zwiastująca długie i szczęśliwe małżeństwo. To były dobre czasy kiedy piwo można było wypić w sklepie jedno i drugie… Nie wiemy co na to dotychczasowy adorator. Była bitka?