Wydarzenia Oświęcim

Kęty: Utopili sto tysięcy?

To miała być jej inwestycja życia. Zarobione za granicą pieniądze przeznaczyła na budowę szeregowców. Jednak zamiast szukać już kupców na mieszkania, szuka pomocy w kęckim komisariacie. Skarży się, że właściciel firmy budowlanej z Oświęcimia wziął duże pieniądze na zakup materiałów, ale do dzisiaj nie zobaczyła ani całego towaru, ani swoich pieniędzy.

Cztery szeregowce

Nowe domy szeregowe powstają na terenie gminy Kęty. To cztery budynki, w których będzie w sumie osiem mieszkań. Inwestycję realizuje mieszkanka, która na co dzień pracuje za granicą. Liczyła, że zrobi dobry interes, jednak rozpoczęta w marcu ubiegłego roku budowa w pewnym momencie zupełnie stanęła.

– Nie znam się na tej branży. Przyszłego wykonawcę znalazłam po prostu w Internecie, szukając firmy budowlanej. Właściciel firmy z Oświęcimia wzbudził moje zaufanie, bo mieszkał niedaleko poprzedniego miejsca pracy mojego męża. Umówiłam się z nim, że otrzyma 120 tysięcy złotych za wykonanie budowy do etapu stanu surowego otwartego bez zadaszenia – opowiada kobieta.

Początkowo budowa szła jak należy, a mieszkanka rozliczała się z wykonawcą partiami. Schody zaczęły się, gdy budowlaniec zaproponował, że może kupić materiały taniej, niżby to mogła zrobić inwestorka. – Przekonywał, że będzie tanio, ale trzeba kupić wszystko naraz – na całą budowę. Na to wszystko mam pokwitowania – mówi i prezentuje rachunki z podpisami budowlańca. – 45 tysięcy złotych wyłożyliśmy na pustaki, prawie 30 tysięcy na stal. Potem mówił, że musi mieć 5 tysięcy na kamień, by zrobić dojazd. Następnie 12,5 tysiąca na beton do budowy stropów… – wylicza.

Mieszkanka utrzymuje, że tylko część materiału, na który wyłożyła tak duże pieniądze, trafiła na jej budowę. Zastanawia się, czy materiały zostały w ogóle kupione, czy też trafiły na inną budowę. – Choć budowa zaczęła się nagle ślimaczyć i bywało, że na placu był tylko jeden pracownik z Ukrainy, to właściciel firmy ciągle nas mamił i mydlił nam oczy. A to, że materiał jest u kolegi, a to, że lada chwila do nas trafi… – mówi ojciec inwestorki, która swoje straty szacuje na około sto tysięcy złotych.

Wyrzucony z budowy

Jak informuje kobieta, budowlaniec poprzestał na wykonaniu trzech budynków do poziomu parteru, a budowę jednego skończył na fundamentach. Później kontakt z nim miał być coraz bardziej utrudniony. – Na tym przed ostatnią zimą utknęła sprawa. Córka wystąpiła do rzeczoznawcy, po czym zerwaliśmy umowę i wyrzuciliśmy go z budowy. Nie wywiązał się bowiem z terminów i nie wszystko dobrze wykonał – niektóre ściany były do rozbiórki, a fundament był niedokończony. Musieliśmy znaleźć inną firmę – tłumaczy ojciec. – On potrafi bajerować, przy tym wszystkim twierdzi, że to córka jest mu winna pieniądze – dodaje.

Inwestorka złożyła w kęckim komisariacie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. – Postępowanie ciągle jest w toku – informuje Małgorzata Jurecka, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Oświęcimiu. Potwierdza też, że w sprawie działalności firmy z Oświęcimia – tym razem w Komendzie Powiatowej Policji – jest prowadzone kolejne postępowanie. Jedna osoba zgłosiła naruszenie praw pracowniczych w związku z nieodprowadzaniem składek do ZUS-u. Policjanci podkreślają, że tego typu sprawy nie należą do prostych, stąd też trwają od prawie pół roku.

Wykonawca się tłumaczy

Redakcji udało się porozmawiać z właścicielem oświęcimskiego przedsiębiorstwa. Wie, o co jego byli zleceniodawcy mają pretensje, ale nazywa ich niby-pokrzywdzonymi. Nie wypiera się, że dostał pieniądze na poczet zakupu materiałów, ale wskazuje, że były to zaliczki, a materiał jest na budowie. Odbija też piłeczkę, twierdząc, że to on nie został spłacony do końca, na co ma kwity i zapowiada, że wyśle inwestorce stosowne faktury. Utrzymuje, że nie otrzymał pieniędzy za budowę fundamentów, parterów, szalowanie, stemple, płot, który postawił, a później musiał rozebrać, wywózkę ziemi i plantowanie. Efektów prowadzonego przez policję postępowania się nie obawia. Mówi, że jest pewny swego, bo z jego strony wszystko było w porządku. A potwierdzeniem ma być protokół zdawczo-odbiorczy z listą wybudowanych elementów i wykorzystanych do tego materiałów. Niedługo ma być na komisariacie, gdzie pokaże rozwieszane po Kętach ulotki, stawiające jego firmę w złym świetle. Tłumaczy, że w całej sprawie bez winy też nie jest, a to z powodu sporego opóźnienia i rozumie, dlaczego zerwano z nim umowę.

Inwestorka ostrzega

Inwestorka, choć nie wierzy, że odzyska pieniądze, to – w przypadku ewentualnego umorzenia sprawy – będzie rozważać kolejne kroki prawne. – Chciałam opowiedzieć swoją przykrą historię przede wszystkim po to, by przestrzec innych. Jeśli szukamy jakiejś firmy budowlanej, to nie na oślep, w Internecie. Korzystajmy tylko z autentycznych poleceń. Co więcej, nie dajmy się nabierać na to, że budowlaniec będzie w stanie załatwić zakup materiałów dużo taniej niż my. A jeśli już się na to zdecydujemy, to kupujmy te materiały razem z nim i pilnujmy dostawy na nasz plac budowy – puentuje.

google_news