W piątoligowych derbach powiatu wadowickiego piłkarze kalwaryjskiej Kalwarianki pokonali rywali z Wadowic.
O zwycięstwie gospodarzy przesądziła pierwsza połowa meczu, gdy Stolarze biegali „za dwóch”, nie było dla nich straconych piłek i co rusz organizowali ofensywne akcje.
Mecz dla Stolarzy rozpoczął się lepiej, niż dobrze, bowiem nim upłynęła pierwsza minuta gry, futbolówka wpadła do siatki Skawy. Nie była to jednak zasługa żadnego piłkarza Kalwarianki, a efekt nieporozumienia między defensorem, a bramkarzem przyjezdnych. Kolejny kwadrans należał do gospodarzy, a gdy dwadzieścia pięć minut później wynik podwyższył uderzeniem głową Adam Frączek, wydawać się mogło, że kolejne bramki to tylko kwestia czasu. Tymczasem gra gościom zaczęła się kleić, coraz częściej piłka docierała w pobliże bramki gospodarzy, a efektem był gol strzelony przez Piotra Marczyńskiego. Radość przyjezdnych z „kontaktu” nie trwała długo. W ostatnich sekundach pierwszej połowy jedenastkę podyktowaną za faul wykorzystał Łukasz Kryjak, toteż na przerwę gospodarze schodzili mając dwie bramki w zapasie. – Było ciekawiej, niż na czwartkowym meczu naszej kadry, przynajmniej coś się działo. Tutaj piłkarze parli do przodu, a nie jak kadrowicze podawali do własnego bramkarza – skomentował kibic w przerwie wydarzenia na boisku .
W 55 minucie goście byli bliscy zdobycia kolejnego kontaktu, gdy Maciej Żak (grający trener Skawy) z rzutu wolnego potężną bombą posłał piłkę o milimetry od składania poprzeczki ze słupkiem. Chwilę później gospodarze wyprowadzili kontrę, a Mateusz Oleksy ustalił wynik meczu strzelając tuż nad ziemią obok słupka.
Zasłużone zwycięstwo gospodarzy demonstrujących szybką, efektowną i efektywną grę, acz należy oddać sprawiedliwość piątoligowym beniaminkom, bowiem grali odważnie, nie kryjąc się za podwójną gardą, a kontry przy odrobinie szczęścia mogły przynieść więcej bramek.
Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska – Skawa Wadowice 4:1 (3:1).
Fot. Bogdan Szpila
