Od 1994 roku w Bielsku-Białej działa Podbeskidzki Ośrodek Interwencji Kryzysowej. Na zaproszenie dyrektor ośrodka, Małgorzaty Malinowskiej gośćmi tej ważnej instytucji była senator Agnieszka Gorgoń-Komor oraz kandydat do Sejmu z listy PO Marcin Szarek. Oboje podkreślali, jak ważna jest pomoc osobom w kryzysie psychicznym.
Małgorzata Malinowska, dyrektor POIK w Bielsku-Białej oprowadziła gości po ośrodku, zapoznała z personelem i opowiedziała o podejmowanych przez siebie na co dzień działaniach. – Zwiedziliśmy ten ośrodek, zapoznaliśmy się z pracą personelu i wiemy, jakie są potrzeby takich miejsc i jak bardzo są te miejsca potrzebne – mówiła później senator Agnieszka Gorgoń-Komor, która zawodowo też leczy, tyle że kardiologicznie.
– POIK to jest takie pogotowie ratunkowe na kryzys. Przychodzi osoba, która jest w jakimkolwiek kryzysie i my wtedy kierujemy dalej. To jest taki ośrodek, który pomaga ludziom odnaleźć się w sytuacji najtrudniejszej dla nich. Kiedy ten kryzys obezwładnia, kiedy w ogóle nie wiadomo co robić. Może to być śmierć bliskiej osoby, może to być zdrada, może to być przemoc. I mówimy tutaj o przemocy naprawdę hardkorowej polegającej np. na wybiciu zębów, połamaniu rąk. Przemoc psychiczna też może być okrutna i straszna. Mówimy o przemocy bardzo szeroko pojętej – przybliżała Małgorzata Malinowska.
Według statystyk, POIK od początku roku udzielił ponad 4,7 tys. porad i interwencji. Znaczna część z nich dotyczyła problemów dzieci i młodzieży. – To co nas teraz martwi to to, co się dzieje z młodzieżą – myśli samobójcze, próby. Każdy taki przypadek przechodzi przez nasz ośrodek. Zajmujemy się też rodziną. To jest nasze zadanie. Trzeba wesprzeć rodzinę w tych trudnych chwilach. Widzę, że to ma sens. Ludzie po rozmowie z nami układają sobie w głowie coś. Są na innym sposobie myślenia. Myślę, że nasze zadanie to jest też wytłumaczenie, że każdy inaczej podchodzi do trudnych sytuacji. Wsparcie rodziny po samobójstwie trwa nawet kilka miesięcy. To nie jest tylko matka, ojciec. To jest rodzeństwo, przyjaciele, to jest klasa, w której dziecko się uczyło. Uważam, że to jest kawał dobrej roboty, którą my robimy. Jesteśmy jednak przerażeni ilością. Młodzież jest słaba psychicznie. Mamy młodzież, która się boi wyjść z domu. Po prostu nie radzą sobie z tym wszystkim – mówiła dyrektor Malinowska.
Marcin Szarek, kandydat do Sejmu, jak się okazało od lat czynnie wspiera działanie Podbeskidzkiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Jednym z jego postulatów, z którymi idzie do wyborów jest zresztą poprawa pomocy psychicznej dla młodzieży. – POIK to jest taki ośrodek doraźnej pierwszej pomocy. Ale najważniejsza jest profilaktyka. Ważna jest psychoterapia, żeby osoby, które się tutaj zgłaszają mogły otrzymać pomoc, zostały odpowiednio pokierowane. Nie zawsze psychiatra jest potrzebny, czasami psychoterapeuta w wychodzeniu z depresji i problemów życiowych jest najistotniejszy. Problemem jest to, że w tego typu ośrodkach płace nie są konkurencyjne – mówił.
Co trzeba zrobić, żeby sytuację poprawić? Zdaniem senator Gorgoń-Komor trzeba bezwzględnie uruchomić pieniądze z Unii Europejskiej. – Ważne jest szkolenie. To są bardzo kosztowne szkolenia. Dobrze by było, gdyby moich pracowników było stać, aby pogłębiać wiedzę. Te szkolenia kosztują kilkanaście tysięcy złotych. Każdy szef chciałby, żeby jego ludzie zarabiali godziwe pieniądze. Żeby nie było rotacji. Gdziekolwiek idziemy i mówimy, że jesteśmy z ośrodka to inni psycholodzy mówią nam „chapeau bas”. To jest fajne, ale na tym nie powinno się kończyć. Zawsze głośno wołam – więcej kasy dla moich ludzi, bo spożytkują to na poszerzenie wiedzy – mówiła szczerze Małgorzata Malinowska. – Jesteśmy ośrodkiem, który działa wzorcowo. Tak jak powinien działać. Całego świata nie naprawimy, ale jak nie będziemy działać i współpracować to problemy nadal będą narastać – dodawała.
Zarówno senator Agnieszka Gorgoń-Komor, jak i Marcin Szarek byli zgodni, że potrzebne są zmiany legislacyjne, żeby wspierać takie ośrodki. – Trzeba pamiętać, że różne problemy dotykają nas na różnym etapie życia. Mamy choroby nowotworowe, plany samobójcze, zaburzenia odżywiania, przemoc seksualną. To wszystko są interwencje podejmowane przez ten ośrodek. Tu w zasadzie wszystko dotyczy problemów, które pojawiają się w życiu. Dlatego myślę, że trzeba nagłaśniać te sprawy – mówił Marcin Szarek.
Rzeczywiście ma rację pani senator, jak zawsze gdy tylko się odezwie, bezwzględnie potrzebne są szkolenia za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Każdy to wie, że szkoleniami lekarzy na Malediwach, Mauritiusie i Majorce znakomicie podniesiono poziom polskiej medycyny. Tylko wtedy pieniądze na te szkolenia faktycznie się znalazły u zainteresowanych zagranicznych firm farmaceutycznych, a pieniądze z UE można teraz traktować jak gruszki na wierzbie.
Pieniądze z Unii trzeba najpierw wydać, a potem prosić brukselskich urzędników o refinansowanie, które zależy od ich widzi misie.