Sobota, ulica Bobrecka w Cieszynie. Na zegarze 9.30. Pod wiaduktem przy głównej siedzibie powiatowego starostwa gromadzą się pierwsze osoby bezdomne. Przestępują z nogi na nogę, pocierają ręce. Jest zimno. Ktoś odpala przenośne radio…
Czy tym razem też przyjadą? Na ile starczy im zapału? A może w końcu przygniecie ich ciężar pomagania? I historii, które słyszą? Te pytania pod wiaduktem w Cieszynie nie padają być może bezpośrednio, ale gdzieś tam kołaczą w głowach opatulonych czapkami. W sercach ludzi, którzy z różnych powodów nie mają dokąd wracać. Którzy może bardziej niż trochę uciekają od życia. Dla których ulica stała się domem. A tutaj, dość niespodziewanie, pojawił się ktoś, kto ich nie ocenia, a tylko pomaga.
Od połowy października ubiegłego roku, w każdą sobotę o 10.00, grupa wolontariuszy przychodzi pod wiadukt, by nakarmić osoby znajdujące się w kryzysie bezdomności i ubogie. Inicjatywa, nazwana Buła CieszyN, szybko nabrała rozpędu i rozgłosu, a do rozdawanych od początku bułek – wypełnionych coraz bardziej „na bogato” – dołączyły kawa, herbata, ciasta i gorące zupy. Pod wiaduktem odbyła się także wigilia. Przy stołach ustawionych na świeżym powietrzu opłatkiem dzieliło się kilkadziesiąt osób.
I w ostatnią sobotę też przyszli. Zarówno potrzebujący, jak i wolontariusze. Bo nie wyobrażają sobie, żeby było inaczej. Bo zbudowali nić zaufania, której nie chcą przerwać. Bo mówią o sobie „przyjaciele”. A przyjaciół się nie zostawia.
– Jak policzyliśmy, pomagamy około 70 osobom bezdomnym i ubogim. Jest ich coraz więcej, dziś to widzimy doskonale. Kiedy zaproponowałam dokładkę zupy, okazało się, że byli jeszcze tacy, którzy nie dostali jej w ogóle. Skala osób w potrzebie jest duża – przyznaje Żaneta Pilorz, która wraz z Januszem Menderą stoi za Bułą CieszyN.
O akcji skierowanej w stronę osób bezdomnych i ubogich w Cieszynie szerzej również w najnowszym wydaniu “Głosu Ziemi Cieszyńskiej”, dostępnym tutaj.