W Dolinie Zimnika w gminie Lipowa bije popularne źródełko, z którego zarówno mieszkańcy, jak i turyści chętnie korzystają. Przy asfaltowej drodze u wlotu doliny stoi jednak zakaz wjazdu zaopatrzony w tabliczkę, z której wynika, że zmotoryzowani miłośnicy wody z samego serca gór mogą podjechać do źródełka tylko dwa razy w tygodniu, w określonych godzinach: w piątki i soboty między 13.00 a 18.00.
– Dlaczego tak? Czy coś by się stało, gdyby można było tam dojechać również w inne dni tygodnia? Między znakiem a źródłem jest zaledwie kilometr odległości – dziwi się jeden z naszych czytelników. Dodajmy, że piechurów żadne obostrzenia nie obowiązują. Wodę mogą czerpać każdego dnia o dowolnej porze. – Ze źródełka korzysta wielu ludzi, najwięcej w weekendy, czyli wtedy, kiedy można wjechać po wodę. Czasami podjeżdża nawet kilkanaście samochodów, a bywa że właściciel jednego przywozi 50 baniaków. Nabieranie trwa wtedy bardzo długo i reszta chętnych czeka na swoją kolej po dwie, trzy godziny – mówi.
Opisywany fragment Beskidów znajduje się we władaniu Nadleśnictwa Węgierska Górka. Nadleśniczy Marian Knapek tłumaczy, że las to majątek Skarbu Państwa i – aby móc prowadzić w nim gospodarkę leśną, musi być właściwie skomunikowany. Stąd droga. W Dolinie Zimnika pełni ona funkcję traktu technologicznego – którym na przykład wywozi się drewno – oraz drogi pożarowej. – Proszę sobie wyobrazić, że nie ma znaku zakazu. Wtedy grzybiarze, zbieracze malin, turyści zostawialiby przy niej auta i znikali w górach. Nagle wybucha pożar, samochody blokują drogę i strażacy nie mogą dojechać. Kto będzie wtedy szukał tych ludzi w lesie, kto weźmie za to odpowiedzialność? – pyta nadleśniczy.
Jakiś czas temu dostęp zmotoryzowanych kierowców do doliny regulowały przepustki. Niestety, okazało się, że ich posiadacze nadużywali tego przywileju. Wjeżdżali niby po wodę, a potem szli z psem na spacer albo w góry. A auto zostawało – i szukaj wiatru w polu. Poza tym, chciano uniknąć sytuacji, w których ktoś czuje się pominięty, bo przepustki nie ma. Dlatego dokumenty te zniknęły, a zastąpił je kompromis w postaci opisywanej tabliczki pod zakazem.
W marcu ubiegłego roku oficjalnie otwarto gminne ujęcie wody na Malinowskim Potoku, płynącym przez tę samą dolinę. Dostarcza ono równie dobrej jakościowo wody jak źródełko (ta sama zlewnia). I każdy mieszkaniec gminy Lipowa ma ją w kranie! – Więc po co jeszcze po nią jechać? Jaki jest powód? Czy nie wystarczy wybrać się na spacer i zaczerpnąć jeden, dwa baniaki na kawę? W zasadzie tabliczka powinna być już zdjęta, a tu nadal zdarzają się tacy, którzy podjeżdżają z 50 baniakami – dziwi się nadleśniczy.
Podsumowując, ze względów bezpieczeństwa nadleśnictwo nie może dopuścić do chaosu na drodze do źródełka. Z tego względu nie zanosi się na to, aby propozycji czytelnika mogło stać się zadość.
woda to podstawa
Znak znakiem, a ilekroć tam jestem wieczorem, to po wodę przyjeżdżają poza dozwolonymi godzinami i dniami.
To jest chory kraj, w którym bez słupków i szlabanów się nie da, bo inaczej chamom niemal wszędzie opłaca się łamać prawo.
przeszkadza ci to gdy piją wodę z lasu?
Czyli w piątki i soboty między 13 a 18 nie wolno aby las się zapalił. Prawda, tabliczka powinna być zdjęta.
napij się zdrowej wody, przepłukaj baniak spamerze
Jeśli badana jest woda i przy źródełku zawiśnie tabliczka z wynikami z badań jakości wody źródlanej – chętnie się napiję. Określenie spamer jest niewłaściwe przy oczekiwaniu redakcji “dodaj komentarz”. Ciekawe co ma do powiedzenia w tym miejscu Kri czy jak Mu tam.
Pije ja od zawsze i nic się nie dzieje