Był konkurs, jest zwycięzca, jest też żal i podejrzenia o towarzyski układ wspierający zwycięzcę. A chodzi o tak zwaną ławeczkę beskidzką, projekt wart ponad sto tysięcy złotych.
Niedawno rozstrzygnięto konkurs na tak zwaną ławeczkę beskidzką. Wygrał projekt bielszczanina Jacka Grasia. Jeden z uczestników konkursu, Marcin Kos z Czernichowa, twierdzi jednak, że to zwykła hucpa, bo zwycięzca od dawna powiązany jest z bielskim ratuszem, który ma wpływ za pośrednictwem swoich pracowników na Lokalną Organizacją Turystyczną Beskidy – organizatora konkursu. Chociażby poprzez wiceprezeskę Annę Zgierską, długoletniego pracownika ratuszowego wydziału promocji. Faktem też jest, że Graś, z racji prowadzenia swojej firmy zajmującej się m.in. art deasingiem od dawna realizuje razem z miastem wiele wspólnych projektów. Grzechem to jednak żadnym nie jest, tym bardziej złamaniem jakichkolwiek przepisów.
– Ale budzi, delikatnie mówiąc, określone skojarzenia – twierdzi pan Marcin. – W regulaminie konkursu powinno stać jak przysłowiowy byk, że skoro konkurs robi organizacja będąca pod patronatem urzędu, nie mogą w nim uczestniczyć ci, którzy są z tym samym urzędem tak wyraźnie powiązani.
Jak to pojąć?
Marcin Kos nie jest przypadkowym recenzentem całej sprawy. Jak wcześniej wspomniano, on również brał udział w konkursie. Od lat razem z bratem prowadzą oni w Czernichowie firmę, która specjalizuje się w tworzeniu według własnych projektów wyrobów artystycznych z drewna – to różnego rodzaju bramy, meble, ogrodzenia, wszystko jednak na góralską nutę beskidzką. Działają aktywnie w stowarzyszeniu kulturalnym „Roztoka”, biorą każdego roku udział w „Żywieckich Godach”, prowadzą też zespół kolędniczy. Dlatego Kos uważa, że ma prawo zabrać głos.
– Wiem, jak to zabrzmi, bo w końcu mój projekt nie znalazł uznania w oczach szanownego jury, ale nie mogę pojąć, jak mogła wygrać praca, która wcale nie kojarzy się z naszą beskidzką kulturą – tłumaczy.
Łóżko zamiast ławeczki
Pan Marcin jest więc rozżalony i zdumiony zarazem. Pokazuje regulamin konkursu i wskazuje na zapis, że ławeczka powinna kojarzyć się z bramą wołoską.
– Gdzie tu widać bramę?! – Robi wielkie oczy. – W pracy pana Grasia, to są dwie deski na krzyż zwieńczone czymś, co z daleka kojarzyć się może z karmnikiem. Brama powinna mieć dwa słupy! To jest jakaś kpina.
Konkurs rozstrzygnęła, jak podano w oficjalnym komunikacie LOT Beskidy, komisja konkursowa. W jakim składzie, tego nie powiedziano. Jednogłośnie, jak poinformowano, wybrano pracę, która „w oczywisty sposób nawiązuje do symboliki bram wołoskich, które są charakterystycznym elementem architektonicznym łuku Karpat, a tym samym Beskidów”.
– Konia z rzędem, jak komuś skojarzy się to z bramą – kpi pan Marcin, który dodaje, że przecież ławeczka powinna też oprócz walorów historycznych pełnić jednak rolę użytkową. – Ma ich być dwadzieścia sześć i będą w różnych miejscach Beskidów na górskich szlakach. Jak na czymś takim odpocząć, kiedy nawet oparcia nie ma?
Kos napisał w tej sprawie do organizatora konkursu, nie mogąc się powstrzymać od odrobiny złośliwości. W odpowiedzi przeczytał, że ławeczka nie ma oparcia, żeby turysta mógł się na niej położyć.
– Litości! – kwituje mieszkaniec Czernichowa. – To trzeba było ogłosić konkurs na beskidzkie łóżko!
Śmieszna pretensja
Przywołana wcześniej Anna Zgierska słysząc pretensje Kosa, zwłaszcza o rzekome koneksje towarzyskie, nie ukrywa rozbawienia:
– Przecież my współpracujemy z setkami różnych firm – mówi. – Czy to oznacza, że mamy ze wszystkimi jakieś układy towarzyskie? To śmieszne.
Zgierska tłumaczy też, że była w komisji konkursowej składającej się z wielu osób jedynym przedstawicielem bielskiego urzędu miejskiego. Podejrzenia o jakieś kolesiostwo nie ma tu więc racji bytu.
Bez górala z wąsem
Z zarzutami Marcina Kosa dotyczącymi samego projektu w żaden sposób nie zgadza się też animator wydarzeń w „Beskidach”, Piotr Plewiński.
– Chcieliśmy, aby projekt był prosty w konstrukcji, wykonany z rodzimych materiałów i nawiązujący do bramy wołoskiej – tłumaczy. – Naszą, organizatorów konkursu, ideą było też, aby zwycięski projekt odbiegał od powszechnie kojarzonego z Beskidami starego górala z wąsem i fajką i oscypkami, żeby była to nowoczesność połączona z tradycją. Takie ławki, jak zaproponował pan Kos są tymczasem popularne i sporo ich pod każdą karczmą w górach. Nie o to organizatorom chodziło.
Na koniec Plewiński dodaje, że komisja głosowała na projekt, a nie na nazwisko.
– Tylko ja znałem nazwiska osób, które przysłały nam swoje prace – mówi Piotr Plewiński. – Było ich ponad dziesięć i dopiero po ogłoszeniu werdyktu wszyscy dowiedzieli się, kogo praca zwyciężyła.
Podwójny traf
Konkurs organizowany był na projekt. Pozostała jednak kwestia jego wykonania – w sumie dwudziestu sześciu ławeczek. W ogłoszonym zamówieniu publicznym wartym około 114 tys. zł, na które wpłynęły trzy oferty, wybrano tę najtańszą – fundację Ludzie – Innowacje – Desing, której prezesem jest Jacek Graś.
– Cóż, widać nie tylko pech chodzi parami, ale i szczęście… – kwituje Marcin Kos dodając na koniec, że nie byłoby żali i pretensji, gdyby o zwycięzcach tego typu konkursów decydowali na przykład internauci, a nie grupka ludzi. – W końcu to właśnie dla ludzi mają być te ławeczki, im się mają podobać.
Fot potwierdza ze umiejętność posługiwania się narzędziem nie musi iść w parze ze smakiem, wyczuciem i gustem.
Twórca ławeczki Marcin dla dobra harmonii krajobrazu powinien skupić się na zaspokajaniu potrzeb rynku klienta indywidualnego. Z pewnością mu takiego nie braknie.
Natomiast praca zwycięska zdaje się przegięciem w drugą stronę. Znawcy antykultury wiedzą o co chodzi.
Kicz i tandeta tyle z tej ławki woła
Janusz ma ból tyłeczka że jego projekt nie wygrał bo przecie mie się należy a te złodzieje tylko kradno hurr durr. Prawda jest taka, że rzemieślnik może i sprawny, ale te jego dzieła kiczowate, przeładowane i nie do odróżnienia spośród wielu. W przeciwieństwie do komentujących zadałem sobie trud i odwiedziłem zwycięski projekt. Jest ładny, utrzymany w modnym minimalizmie i nienachalny, czego nie można powiedzieć o bohaterze artykułu.
Nie zadali sobie trudu bo trud powinien sobie zadać pan redaktor i jeśli pisze o zwycięskim projekcie – zaprezentować zdjęcie tego projektu, to normalne.Dziś wszystko można poszukać ale po coś jest konsekwencja artykułu.
A redaktor to swoją drogą. Obecna redakcja Beskidzkiej nie chodzi na żadne wydarzenia w powiecie i wszystkie zdjęcia i artykuły to przeklejki z innych stron tylko trochę pozmieniane.
może taka jest nowa MISJA – kto wie?
A gdzie zdjęcie zwycięskiej ławeczki?
Ludzie ,czas się obudzić . W 90% Gmin w Polsce robią takie wałki na codzień . Do każdej gminy trza zaprosić CBA to na pewno coś znajdą . Rok temu w Ciechocinku CBA udowodniło 17 wykroczeń związanych z malwersacją naszych pieniędzy . Zgłaszać ,zgłaszać wszystko inaczej będziemy żyć jak w Trzecim Świecie. Pieniądze są dla rozbudowy naszych gmin a nie na prywatne interesy.
kiedyś takimi sprawami zajmował się NIK bardziej niezależny, istnieje ale musiano zobrzydzić. NIK również działał w Urzędach Gmin, dziś nie widać, jest standardowe RIO i fajrant. Po co Komisje Rewizyjne w Radach Gmin? – rozwiązać!
Powiązania powiązaniami, ale ławeczka pokazana na zdjęciu to szkaradka.
to jeszcze zerknij na tą która wygrała 😉
tę podziwiam a najbardziej 2 daszki
antysztuka masońska dla ogółu.