Wydarzenia Żywiec

Leśna: Centrum dało ciała

Choć krew chciało oddać jeszcze kilkadziesiąt osób, ambulans, w którym można było to załatwić… po prostu odjechał. Stało się to dzień przed Wigilią, w podżywieckiej Leśnej. – To skandal! – denerwował się nasz czytelnik, opowiadając o tym incydencie.

– Krew oddało 55 osób, dla pozostałych 30 personel nie miał już czasu. Tyle się mówi o potrzebie oddawania krwi, a tutaj jej nie chciano! – nie mógł uwierzyć nasz rozmówca.

Akcję zorganizowało Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa z Katowic razem z Lasami Państwowymi. Z tego względu każdy dawca mógł liczyć na żywą choinkę. Ambulans do poboru krwi stanął obok kościoła w parafii pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Jej proboszcz – ksiądz Piotr Sadkiewicz – słynie ze swojej przychylności dla takich inicjatyw. Jeszcze tego samego dnia duchowny skomentował sprawę na Facebooku, na profilu należącym do RCKiK: – W kolejce ustawiło się około 100 osób. 67 przyjęto, pobrano krew od 55 osób, a resztę odesłano do domu. Nieco przykra sytuacja… Obawiam się czy przy następnej akcji będą chętni…

A już w bezpośredniej rozmowie z Żywiecką Kroniką Beskidzką powiedział: – To Regionalne Centrum zwróciło się do nas z prośbą o możliwość zorganizowania takiego przedsięwzięcia ze względu na trudną sytuację w banku krwi przed świętami. Zgodziłem się, zachęciłem parafian do udziału, odzew był bardzo duży. Mniej więcej piętnaście-dwadzieścia minut po 12.00 kierowniczka ambulansu poinformowała, że akcja kończy się za 10-15 minut i trzeba powiedzieć ludziom, aby już nie czekali. Szczerze mówiąc, zdenerwowałem się. Przecież osoby te czekały – i to nie pięć minut, ale czasami godzinę i dłużej. Odpowiedziałem więc: „To nie fair, że zostaną odesłani, tym bardziej, że sami prosiliście o tę akcję. Proszę więc, aby to pani przekazała im tę informację”. Wyszliśmy więc razem, kierowniczka przekazała co miała do przekazania, a ja przeprosiłem oczekujących i dodałem, że nie ma sensu czekać, bo nie zostaną obsłużeni. Ludzie się rozeszli. Przykro mi, że tak duży odzew nie został doceniony.

Według relacji księdza Sadkiewicza, dyrektor naczelny RCKiK, Stanisław Dyląg, zareagował na wieść o wpadce w Leśnej bardzo szybko: zjawił się na miejscu, przeprosił za incydent i obiecał, że więcej się nie powtórzy. – Pierwszy raz coś takiego się u nas stało, a podobne akcje robimy od 18 lat. Pamiętam rekordową, na którą zgłosiło się 200 dawców. Ambulans stał wtedy do 19.00 i przyjęto wszystkich. Akurat teraz akcja wypadła przed świętami, więc może usprawiedliwieniem jest to, że ekipa z ambulansu chciała być wcześniej w domu… Mimo to tak stać się nie powinno. Jednego się boję – że na kolejną akcję, przed Wielkanocą, zamiast stu osób przyjdzie dziesięć – dodaje ksiądz.

– Przyznaję, nie byliśmy przygotowani na tak dużą liczbę chętnych. Do Leśnej jeździmy od lat i zwykle jest ich mniej. Stało się tak po raz pierwszy. Tym razem akcja wypadła w dzień wolny (w niedzielę – przyp. red.), tuż przed Wigilią, do tego rozdawano choinki. Zapewne stąd chętnych zjawiło się tak wielu. Staraliśmy się przyjąć jak najwięcej osób: mimo że akcja trwała do 13.00, ostatni dawca oddawał krew o 13.51, nasza pracownica, która mieszka na tym terenie – tego dnia nie przewidziana do pracy – przyszła i nam pomagała. Bardzo żałujemy, że tak się stało. Do każdej następnej akcji bardziej się przyłożymy. Przepraszamy i postaramy się, aby powtórki nie było – powiedział nam Stanisław Dyląg.

google_news