Sąd administracyjny uchylił decyzje starosty i wojewody dotyczące modernizacji asfaltowni w Międzyrzeczu Górnym. Uznał, że oba organy nawet nie sprawdziły czego dotyczy wydawane pozwolenie na budowę. Starosta i inwestor podkreślają, że wyrok nie jest prawomocny i wstrzymują się od szerszego komentarza.
Długa batalia
Dokładnie trzy lata temu „beskidzka24” szeroko informowała o planach modernizacji asfaltowni firmy Eurovia przy ulicy Bieszczadzkiej w Międzyrzeczu Górnym. Mieszkańcy narzekali na sąsiedztwo zakładu i obawiali się jego rozbudowy. Zapowiedzieli, że będą walczyć do upadłego o własne zdrowie i życie. I że stworzą stowarzyszenie, które ma ich działania koordynować. Jak się okazuje, rzeczywiście podjęli konkretne działania i po długiej batalii prawnej sąd stanął po ich stronie. Asfaltownia została jednak już wcześniej zmodernizowana.
– Inwestycja na terenie Wytwórni Mas Bitumicznych w Międzyrzeczu Górnym będzie polegać na wymianie instalacji do produkcji mas na nową i bardziej nowoczesną. Instalacja ta charakteryzuje się nie tylko wyższymi parametrami technicznymi, ale również spełnia wysokie normy w zakresie ochrony środowiska, związane głównie z ograniczaniem emisji hałasu i emisji zanieczyszczeń. Ponadto inwestycja realizowana będzie w oparciu o nowoczesne rozwiązania technologiczne, co pozwoli na prowadzenie racjonalnej gospodarki surowcowej i ograniczenie do minimum potencjalnych uciążliwości wynikających z eksploatacji urządzeń służących do produkcji mas bitumicznych – mówiła „Kronice” przed rozpoczęciem inwestycji Małgorzata Nowakowska, specjalista ds. komunikacji w spółce Eurovia.
Jedna z mieszkanek Międzyrzecza rozpoczęła długą batalię prawną. Po jej śmierci zajęli się tym członkowie jej rodziny. Zaczęło się od odwołania od decyzji starosty bielskiego, który udzielił pozwolenia na przebudowę Wytwórni Mas Bitumicznych, a konkretnie na wymianę maszyny do produkcji masy bitumicznej. Wojewoda nie uwzględnił odwołania mieszkanki i podtrzymał decyzję starosty. Wtedy sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach, który 29 czerwca 2015 roku oddalił skargę kobiety, ale wniosła ona skargę kasacyjną od tego wyroku. Naczelny Sąd Administracyjny uznał zasadność skargi i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia przez gliwicki WSA. 23 października 2017 roku zapadł wyrok w tej sprawie, uchylający decyzję wojewody śląskiego a zarazem poprzedzającą ją decyzję starosty bielskiego.
Niedokładne organy
Sąd przyznał rację mieszkańcom, którzy twierdzili, że w starostwie zaniechano podjęcia wszelkich kroków mających na celu zebranie i rozpatrzenie całego stanu faktycznego sprawy, a wojewoda niedokładnie i niewyczerpująco zbadał materiał dowodowy. W wyroku na postępowaniu urzędników nie zostawiono suchej nitki. „Aby stwierdzić, czy w rozpoznawanej sprawie mamy do czynienia z rozbudową, przebudową bądź budową niezbędne jest dokonanie ustaleń faktycznych, określających zakres planowanych do wykonania robót. Organy obu instancji w ogóle nie rozważyły, co jest przedmiotem udzielonego pozwolenia. Zwłaszcza że istnieją rozbieżności pomiędzy przedłożonym projektem budowlanym, wnioskiem o wydanie pozwolenia a samym pozwoleniem, jak również stanowiskiem inwestora w zakresie charakteru wykonanych prac. Nie wiadomo zatem, czy przedsięwzięcie to jest urządzeniem technicznym czy obiektem budowlanym, gdyż organy nie poczyniły w tym zakresie żadnych ustaleń. Nie wiadomo również czy mamy do czynienia z budową, przebudową, rozbudową, czy też tylko z montażem na co zdaje się wskazywać inwestor” – wskazał sąd. „Sąd zwraca również uwagę na wyrażoną (w art. 11 Kpa) zasadę przekonywania, która polega na przedstawieniu przez organ argumentów, jakie legły u podstaw rozstrzygnięcia, tj. na wykazaniu poprzez organ jaki proces myślowy przeprowadził dochodząc do rozstrzygnięcia. Z decyzji organu zarówno pierwszej, jak i drugiej instancji nie wynika, jaki proces myślowy towarzyszył ich autorom. Niewątpliwie uniemożliwia to sądowi dokonanie oceny tych rozstrzygnięć” – dodał. „(…) Choć organy nie mają podstaw do merytorycznej weryfikacji zasadności przyjętych rozwiązań projektowych, to obowiązane są badać kompletność przedłożonego projektu budowlanego (…). Tymczasem organy obu instancji, wbrew regulacji (…) Prawa budowlanego, nie dokonały oceny projektu budowlanego pod względem jego kompletności” – spuentowali sędziowie WSA. Poinformowali, jak będą wyglądały dalsze kroki w tej sprawie. „Rozpoznając sprawę ponownie, starosta, po przeprowadzeniu prawidłowego postępowania dowodowego, z uwzględnieniem zasad określonych w regulacji Kodeksu postępowania administracyjnego oraz mając na uwadze fakt, że dopiero ustalenie, jakie roboty będą wykonane pozwala na weryfikację ich zgodności z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, wyda stosowane rozstrzygnięcie”.
– Informacje o wyroku przedstawiłem podczas Sesji Rady Powiatu w formie interpelacji. W odpowiedzi, jaką otrzymałem, starosta informuje, że wyrok nie jest prawomocny, a sprawa zostanie przez urząd rozpatrzona po otrzymaniu akt sprawy i prawomocnego wyroku. Starosta zwraca również uwagę, że jego pozwolenie zostało poprzedzone decyzją środowiskową wójta gminy Jasienica – informuje radny powiatu Sławomir Masny, który trzy lata temu wspierał mieszkańców Międzyrzecza Górnego w ich działaniach. – Rzeczywiście, już na etapie decyzji środowiskowej należy doszukiwać się nieprawidłowości, gdyż jej wydanie powinno odbyć się z udziałem społeczności zamieszkującej teren w pobliżu asfaltowni, a tak się nie stało – wskazuje Sławomir Masny. I dodaje: – Mieszkańcy ciągle wysłuchiwali, że wszystko odbywa się legalnie i właściwie, a teraz w wyroku czytamy zdania, które bezsprzecznie obciążają urzędników, którzy nie wiedzieli na co wydają pozwolenie. To bardzo ważny temat dla mnie i mieszkańców, którzy go od lat podnosili. A skoro pozwolenie na budowę zostało cofnięte, to teoretycznie ta budowa powinna zniknąć. Teraz zastanawiam się, czy jest to sytuacja jednostkowa. Przecież w ostatnich latach podobnych spraw było co niemiara. Można tylko gdybać, czy to urzędnicze zaniedbanie, lenistwo czy jeszcze coś innego…
– Wyrok WSA jest nieprawomocny, a tutejszy organ, który nie jest stroną postępowania, nie otrzymał go do wiadomości. Sprawa zostanie ponownie rozpatrzona po przekazaniu przez wojewodę śląskiego akt sprawy wraz z kopią prawomocnego wyroku – tyle do zakomunikowania w tym momencie ma starosta Andrzej Płonka. – Wymiana urządzeń wytwórni obyła się zgodnie z wydanymi decyzjami administracyjnymi. Na tę chwilę trudno oceniać konsekwencje jeszcze nieprawomocnego orzeczenia. Nie można też mówić o negatywnych skutkach tej wymiany, ponieważ nowe urządzenia są bardziej ekologiczne i bardziej wydajne, co pozwala na skrócenie czasu pracy wytwórni – komentuje Małgorzata Nowakowska z Eurovii.
Zmiana na lepsze?
Mieszkający w Międzyrzeczu Górnym Sławomir Masny mówi, że nie odczuwa, by po zakończeniu inwestycji diametralnie zmieniło się coś na lepsze. – Faktycznie, z komina leci biały dym, i to nie cały czas. Jednak uciążliwość działalności asfaltowni to szereg spraw. Przede wszystkim fakt, że załadunek gorącej i parującej masy asfaltowej odbywa się na wolnym powietrzu, i w tym momencie do otoczenia dostają się niezwykle szkodliwe i rakotwórcze substancje. Wszystkie kruszywa używane do produkcji są składowane również na otwartej powierzchni, a wiatr rozwiewa z nich pył i kurz na pobliskie domy tak, że nie można nawet otworzyć okna. Hałas to kolejna uciążliwość – wylicza radny.
Radny przekonuje, że lokalna społeczność spodziewała się więcej od Eurovii. – 24 września 2014 roku, na prośbę mieszkańców, odbyło się spotkanie z przedstawicielami firmy odnośnie jej uciążliwego funkcjonowania. Ze strony Eurovii padły konkretne deklaracje – wykonania pasa zieleni, przykrycia dachem składowanego w tym rejonie kruszywa, wykonanie chodnika na wspólnej drodze, przy której znajduje się asfaltownia i osiedle domów, wykonanie oświetlenia. Nic z tych ustaleń nie zostało wykonane. Mamy wrażenie, że firma, choć tak potężna, nie angażuje się w życie sołectwa i nie poczuwa się do społecznej odpowiedzialności biznesu – ocenia Sławomir Masny.
Firmie zależy
Nie zgadza się z tym przedstawicielka Eurovii. – Oprócz wspierania klubu sportowego w Międzyrzeczu Dolnym, wykonujemy także prace remontowe międzyrzeckich dróg, jak choćby wyremontowana na preferencyjnych warunkach, położona w sąsiedztwie naszej bazy, ulica Wiklinowa. Rozumiemy, że wytwórnia może być uciążliwym sąsiedztwem, dlatego podejmujemy działania, które mają na celu zmniejszenie tych niedogodności. Trudno nam jednak zrozumieć roszczeniową postawę mieszkańców, którzy ciągle oczekują rekompensaty ze strony naszej firmy. Dziś słyszymy o pasie zieleni, a kilkanaście lat temu byliśmy zmuszeni do usunięcia drzew rosnących przy ogrodzeniu, ponieważ właścicielka sąsiadującej z naszym zakładem działki zgłaszała, iż zacieniają one uprawiane przez nią pole i zboże nie chciało rosnąć… Naprawdę trudno walczyć z takimi argumentami. Bardzo zależy nam na dobrych stosunkach i współpracy z lokalną społecznością, dlatego jesteśmy otwarci na wspólne działania. Chcielibyśmy jednocześnie podkreślić, że działalność naszego zakładu zawsze była i jest prowadzona zgodnie z obowiązującym prawem oraz z poszanowaniem wszelkich zasad współżycia społecznego – zapewnia Małgorzata Nowakowska.