Wczoraj został najlepszym sportowcem Bielska-Białej minionego roku. Trzeba przyznać, że 2024 był dla niego wyjątkowy – został między innymi najmłodszym w historii zawodnikiem, który sięgnął po złoty medal podczas mistrzostw Polski seniorów w judo. A przecież Jakub Kurowski z bielskiego Janosika ma dopiero 17 lat i jest na początku sportowej kariery.
Kiedyś trenerzy kadry powiedzieli mu, że chyba podmieniono mu geny, bo na macie zachowuje się jak Gruzin. Trzeba też przyznać, że jak na tak młody wiek, wie czego chce, jakie wyznaczył sobie plany i cele na przyszłość. Jest przy tym wszystkim niezwykle pewny siebie. Nie ma w tym jednak arogancji, buty ani zachłyśnięcia się sukcesami. Ten chłopak ma ogromną sportową zajawkę, której już dawno nie czułem podczas rozmowy z jakimkolwiek sportowcem.
Od małego podglądał tatę
Wszystko zaczęło się, kiedy był szkrabem i tata zabierał go na salę, gdzie trenował boks. Jakub zawsze był obok, chłonął całym sobą, podglądał i był zafascynowany. Nic dziwnego, że dość szybko sam spróbował swoich sił w sztukach walki. – Tata nie cisnął mnie, żebym poszedł w kierunku sztuk walki. Sam jakoś tak czułem – wspomina Jakub Kurowski.
Już w przedszkolu zaczął uczęszczać do bielskich Berserkersów na zajęcia brazylijskiego jiu-jitsu. Jednocześnie, chyba jak każdy chłopak w jego wieku, grywał w piłkę. – Piłkę lubię, ale mnie nie kręci. W sportach drużynowych jestem strasznym indywidualistą i najbardziej lubię sam przebiec z piłką całe boisko – śmieje się.
W podstawówce przeniósł się do klubu karate. Tu też jednak nie zagrzał zbyt długo miejsca. – Niezbyt mi się podobało. Można powiedzieć, że dość szybko straciłem chęć i werwę do walki. Nie czułem jakiegoś wielkiego pociągu do tego sportu, chciałem poszukać czegoś nowego – dodaje.
Kilku jego kolegów ze szkoły uczęszczało na treningi judo do Janosika. Niedługo trzeba było go przekonywać i pojawił się na pierwszym treningu. To był 2015 rok, miał zaledwie osiem lat. Od razu trafił pod trenerskie skrzydła Marka Wróbla i jego żony Renaty. To właśnie Marek Wróbel ukształtował go jako zawodnika. Trenował przez lata, aż w końcu pojawiły się pierwsze poważne sukcesy – debiutancki młodzieżowy medal mistrzostw Polski i puchar Polski w 2021 roku. Dwa lata później na jego szyi zawisł krążek podczas pucharu Europy. Piął się w górę powoli, ale każde zwycięstwo motywowało i dodawało pewności siebie. – Myślę, że odblokowało mnie to jeszcze bardziej psychicznie. Głowa stwierdziła, że jednak się da i mogę wiele osiągnąć – tłumaczy Kuba.
Marek Wróbel jest pasjonatem rzutu uchi-mata. To jeden z czterdziestu rzutów opracowanych przez twórcę judo, Jigoro Kano. Dzięki tej technice nadal statystycznie najczęściej wygrywa się walki. – Poświęcamy jej bardzo dużo czasu. Na początku trener uczył nas wszystkich technik, a później doszliśmy do momentu, kiedy postanowił skupić się właśnie na niej – mówi młody judoka.
Standardowe treningi w klubie rozpoczynają się od rozgrzewki, następnie zawodnicy trenują wejścia i rzuty, później elementy taktyczne, a dopiero na samym końcu toczą walki. – W całej grupie treningowej jestem najlżejszy i kiedy walczę z cięższymi, to zazwyczaj są też wyżsi i mają dłuższe ręce, więc myślę, że jeszcze bardziej się rozwijam. Natomiast na zawodach jest dużo silnych zawodników, ale mam wrażenie, że jestem silniejszy. Może dlatego, że poświęcamy z trenerem bardzo dużo uwagi sile uchwytu. Ćwiczymy dużo na linach czy drążkach z obciążeniem. Bardzo dużo też pracujemy nad walką o uchwyt, żeby być w niej lepszym niż rywal. Jak ma się silny uchwyt, to można zrobić wszystko i rywal nie może zagrozić. Tak naprawdę to nie jest sport, w którym się tylko bijesz, rozwija się twój cały organizm – tłumaczy bielszczanin.
Jak w każdym sporcie, przychodzi ten moment, w którym trzeba podjąć decyzję, czy idzie się w zawodowstwo, czy ćwiczy dla przyjemności i zdrowia. Jakub nie miał problemu z określeniem tego, czego chce. – Wiem, że idę w sport zawodowy i chcę się w tym spełnić. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że sport mnie cieszy, bawię się tym co robię, a na każdy trening przychodzę z radością – mówi z przekonaniem.
Jeden medal nie wystarcza?
Podczas ostatnich mistrzostw Polski seniorów w judo zdobył najwyższy laur. O tym, że siedemnastolatek z Bielska-Białej jako najmłodszy zawodnik w historii zgarnął złoto, rozpisywały się media w całej Polsce. Według Jakuba jest to tylko – to jego słowa – przystanek w drodze do tego, co chce osiągnąć. – Nie mówię, że jest to łatwa droga. Czuję jednak, że jestem w gazie, ciągłym progresie i ciągle chcę więcej. Kiedy zacząłem wygrywać, głowa się odblokowała i naprawdę czuję, jakbym mógł wygrać z każdym. Cały czas chcę iść do przodu. Trzeba pamiętać, że mocna głowa i gra psychologiczna są bardzo ważne. Kiedy zawodnik stresuje się przed zawodami, to ciężko coś z tego wykrzesać. Osobiście w ogóle nie czuję stresu. Wychodzę na matę i robię swoje – mówi stanowczo.
Pytam Jakuba, jakie są jego sportowe marzenia, choć już zadając pytanie, mniej więcej spodziewałem się odpowiedzi. Większość zawodników związanych z dyscyplinami igrzysk olimpijskich, odpowiada o wymarzonym starcie na najważniejszej sportowej imprezie świata. Kuba miał jednak w zanadrzu odpowiedź, która mnie nieco zszokowała. Jego marzeniem nie jest bowiem sam występ na igrzyskach, nawet nie medal i nawet nie złoty medal, lecz… – Chciałbym zostać pierwszym w Polsce potrójnym mistrzem olimpijskim – stwierdza bez zająknięcia. – Mam w głowie dalekosiężne cele, a wszystko, co robiłem do tej pory i robię aktualnie, to przystanki w drodze do tego, co chcę osiągnąć – dodaje.
Czy to jednak nie jest zbytnia pewność siebie? – Zawsze trener powtarza, że mamy nie obrastać w piórka. Zawsze trzeba zdawać sobie sprawę, że każdy ma plecy i tak jak ja rzucam innych, tak każdy może rzucić też mnie. Nigdy więc nie cieszę się z drugiego czy trzeciego miejsca, bo wiem, że gdzieś popełniłem błędy i coś muszę poprawić. Wiem, że od razu muszę wrócić do pracy na salę. Czasami na kadrze myślę, że mają mnie za „psychola”, bo każdy już na przykład podczas dziesiątego dnia treningów wchodzi na matę z mniejszą chęcią, a ja wchodzę jeszcze bardziej podjarany i zmotywowany niż podczas pierwszego dnia zgrupowania. Nie zatrzymuję się, przychodzę na trening i się tym sportem bawię. Czasami na niektórych ciąży coś takiego, że muszą, a ja sobie myślę, że mogę. Wiem, że jest to moja decyzja i wiem, do jakiego wyniku chcę dojść – odpowiada Kuba.
Aktualnie ćwiczy dwa razy dziennie, a ponadto wyjeżdża na długie obozy. – Ciągle coś poprawiam i zmieniam. Oglądam bardzo dużo swoich walk, a także walk rywali. Staram się robić to codziennie. Codziennie patrzę też na innych zawodników, staram się czerpać od nich, podpatrywać, co mógłbym dodać do swojego judo – wskazuje.
Rodzina i trener
W tym roku chciałby wejść na poważnie do świata seniorów, bo do tej pory jako kadet występował głównie w zawodach juniorskich. – Mam już kwalifikację na mistrzostwa świata i Europy juniorów. Są to turnieje, które chcę wygrać, bo w ani jednym nie mam jeszcze złota, tylko dwa srebra i brąz. Później chciałbym zrobić jeszcze dwa starty kontrolne w kategorii juniorów – mistrzostwa Polski i puchar Europy. Później chciałbym zacząć rywalizować z seniorami, żeby zbierać cenne doświadczenie – mówi.
W 2025 roku czeka go też matura. Po niej najprawdopodobniej chciałby zrobić sobie rok przerwy, wylecieć do Japonii czy Gruzji na dłuższy czas i tam szlifować swoje sportowe umiejętności. – Jeżeli ten plan nie wypali, myślę, że pójdę w kierunku fizjoterapii – zdradza plan B.
Teraz łączy naukę ze sportem. Jak sam przyznaje – z różnym skutkiem. – Po częstych i długich wyjazdach na zgrupowania czy zagraniczne turnieje jest sporo zaległości. Kiedy wracam, to wszystko nadrabiam, przynajmniej się staram. Już się przyzwyczaiłem, że tak to wygląda. Wszystko zależy oczywiście od chęci. W zeszłym roku trochę mniej skupiałem się na szkole i zostawiłem wszystko na ostatnią chwilę. W tym roku mam postanowienie, żeby wszystko nadrabiać od początku – mówi z uśmiechem.
W życiu młodego bielszczanina bardzo ważna jest rodzina. Tata od zawsze zajmuje się wszystkimi formalnościami związanymi z jego startami. Najbliżsi też lubią sport. Jakub, tata, mama i siostra codziennie o 6.00 rano meldują się na sali, by poćwiczyć crossfit. – Można powiedzieć, że nasza rodzina jest trochę „nienormalna”, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kiedy gdzieś jesteśmy, zawsze znajdziemy sobie jakąś konkurencję, bo kochamy rywalizować. Na wakacjach gramy w siatkówkę, biegamy, ścigamy się, a czasami na basenie wymyślamy różne konkurencje, które są zrozumiałe tylko dla nas. Musi to śmiesznie wyglądać dla tych, którzy patrzą z boku i są niewtajemniczeni – śmieje się.
We wszystkim, co robi, ma wielkie wsparcie nie tylko trenerów, ale także właśnie całej rodziny – od rodziców, po wujków, ciocie czy kuzynostwo. – Pamiętam, że jak zaczynałem swoją sportową przygodę, to mój świętej pamięci dziadek zawsze mnie pytał ze śmiechem, czemu biję małe dzieci. Zawsze tak było przy okazji powrotu z jakiegoś turnieju, gdzie na przykład zdobyłem kilka złotych medali. Ale warto dodać, że zawsze byłem najmniejszy, praktycznie o głowę niższy niż rówieśnicy – opowiada Kuba.
Podczas całej naszej rozmowy przekonałem się, że także trener Marek Wróbel jest dla Kuby bardzo ważną osobą. Młody judoka wskazywał, że nawet, kiedy jest na kadrze, to po każdym treningu stara się dzwonić i konsultować wszystko ze szkoleniowcem Janosika.
Kiedy zapytałem o idola, myślałem, że w odpowiedzi usłyszę nazwisko jakiegoś zawodnika judo znanego na całym świecie. – Jest bardzo wiele osób, którymi się inspiruję i zbieram od nich techniki, tworząc przez to swoje judo. Mogę powiedzieć o wielu zawodnikach, że są dobrzy, a nawet najlepsi na świecie. Jednak moim idolem jest mój trener. To on nauczył mnie wszystkiego, co umiem. Zresztą nie tylko mnie, bo tak naprawdę wszystkich w klubie i wszyscy osiągają sukcesy. To pokazuje, że nasz trener jest bardzo dobry w tym, co robi – stwierdza Kuba.
Jakub Kurowski (ur. 6 października 2007 roku) – zawodnik PTS Janosik Bielsko-Biała od 2015 roku, wcześniej trenował jiu-jitsu i karate. Jego głównymi sukcesami są: 3. miejsce na mistrzostwach świata w Peru, 2. miejsce na mistrzostwach Europy w Pile U-23, 2. miejsce na mistrzostwach Europy kadetów w Bułgarii, 1. miejsce na pucharze Europy kadetów w Hiszpanii, 1. miejsce w pucharze Europy kadetów w Niemczech, 2. miejsce w pucharze Europy kadetów w Bielsku-Białej, 2. miejsce w pucharze Europy kadetów w Węgrzech, 3. miejsce w pucharze Europy juniorów w Poznaniu, 3. miejsce w pucharze Europy kadetów na Słowacji, 1 miejsce na mistrzostwach Polski seniorów, gdzie został najmłodszym mistrzem Polski w historii krajowego judo, 1. miejsce na mistrzostwach Polski kadetów, 1. miejsce w pucharze Polski kadetów.