W koszarze beczały owce i kozy, ujadały psy, a na polanie rozchodził się smakowity zapach jadła warzonego w wielkich kotłach. I hen, aż po widoczną w oddali Babią Górę słychać było góralską muzykę, krzyki harnasiów, śmiechy panien i dzieci.
Wszystko to działo się dzisiaj, 15 lipca na Staszkowej Dziedzinie w Marcówce, gdzie Bractwo Zbójników spod Babiej Góry wraz z gaździnami zorganizowało „Rombanice czyli podbabiogórskie zbójowanie w Marcówce”.
Kto zlekceważył zaproszenie Stanisława Sali, może tylko gorzko zapłakać, bowiem atrakcji było co niemiara i każdy mógł znaleźć coś dla siebie (i to nie jedno!). Szczególnie usatysfakcjonowani mogli się czuć łasuchy, bowiem pięknie wyzdajane gaździny spod Babiej Góry zadbały o smakołyki jakich próżno szukać nawet na jachtach rosyjskich milionerów. Nie nudzili się najmłodsi dokarmiając owce i kozy, pilnując, by watra nie zgasła, czy mieszając w kotle żętycę na oscypki.
Gdy uczeni w z Babiogórskiego Parku opowiadali o tajemnicach lasów beskidzkich, zbójnicy porywali damy i strzelali do każdego, kto nawinął się przed muszkę pistoletu. Tańczono, śpiewano, a wszytko działo się przy pilnym baczeniu wójta Łukasza Palarskiego. Gdy zaś zapadł zmrok, w poczet Bractwa Zbójników spod Babiej Góry przyjęto nowych członków.
Autorem fotoreportażu jest Bogdan Szpila