Wydarzenia Bielsko-Biała

Nad Białą: Plaże już nie takie dzikie

Fot. Kuba Jarosz

Miasto kolejny raz ogłosiło przetarg na sporządzenie dokumentacji odnowy nadbrzeży rzeki Białej, części Bulwarów Straceńskich, Lasu Komunalnego i budowę centrum edukacji ekologicznej. Tym samym pojawia się szansa, że pomysł na poprawę jakości przyrody w mieście będzie w końcu zrealizowany.

Przetarg jest drugim z kolei, gdyż pierwszy został unieważniony.

– Pojawiły się problemy z firmą, która przygotowywała koncepcję i musieliśmy zacząć przygotowywać wszystko jeszcze raz – wyjaśnia wiceprezydent Przemysław Kamiński. – Mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie już zgodnie z planem. Poza tym zaczynają nas gonić terminy.

Wyłonienie w przetargu firmy, która sporządzi pełną dokumentację przedsięwzięcia jest potrzebne do tego, aby miasto mogło uzyskać dofinansowanie z Unii Europejskiej. Kwota nie jest mała, bo chodzi o 16 mln zł. Warto się więc sprężyć. Za te pieniądze, jak się wydaje, poprawić się ma stan przyrody w wielu miejscach w mieście i stworzona ma być tzw. platforma do edukacji ekologicznej.
O szczegółach projektu Kronika już informowała. Warto jednak przypomnieć sobie, chociażby w ogólnych zarysach, tę ciekawy projekt.
– To spore przedsięwzięcie, które w zasadzie sprowadza się do tego, że cenne przyrodniczo gatunki flory i fauny będą się u nas, w mieście, miały całkiem dobrze – tłumaczy wiceprezydent Kamiński. – A przy okazji bielszczanie zyskają nowe tereny do zielonej rekreacji, a – natomiast młodzież i dzieci znajdą miejsce, w którym będą mogli poznać dokładniej świat otaczającej nas przyrody.

Brzmi optymistycznie, bo gdy wczytać się w projekt, faktycznie zmierza on właśnie do tego, o czym mówi Przemysław Kamiński. Zrewitalizowane mają być zatem brzegi i ich otoczenie rzeki Białej na odcinku od granicy z Wilkowicami do mostu Druha Piekiełko. To spory odcinek, na którym uporządkowany zostać ma cały teren nadbrzeża rzeki. Priorytetem będzie jednak przyroda i to pod jej kątem, ochrony istniejących tam gatunków fauny i flory, mają być wykonywane wszelkie prace. W projekcie nie zabrakło też jednak inwestycji służących wypoczynkowi mieszkańców. W rejonie ulicy Księdza Jana Kusia i Piwnej zaplanowano na przykład powstanie na bazie istniejących już tam terenów zielonych, parku z miejscami do odpoczynku i ścieżki dydaktycznej. Powstać ma również wzdłuż koryta rzeki oświetlona ścieżka rowerowa.

W podobny sposób zmieni się oblicze części Bulwarów Straceńskich. Tutaj projekt obejmuje rewitalizację tzw. skarpy. Nie inaczej ma być w części Lasu Komunalnego obejmującego m.in. fragment parkowy w Olszówce oraz tereny pod byłą skocznią, gdzie zaplanowano budowę nowej wiaty, ścieżek edukacyjnych, oczyszczenie terenu z roślinności tzw. inwazyjnej.

Projekt zakłada ponadto budowę na bazie zabytkowego budynku przy ulicy Grotowej 11 Centrum Edukacji Ekologicznej. Ma być więc porządny remont kapitalny, urządzenie multimedialnej sali konferencyjnej, urządzenie miejsca dla stałej ekspozycji przyrodniczej.

Jedną z zasad obowiązujących przy realizacji projektu w każdej z jego części jest „zalecenie ograniczenia wycinki drzew do minimum”.
– Jeśli obecny przetarg dojdzie do skutku i wyłoniona zostanie firma, która sporządzi pełną już dokumentację prac, liczę, że całość projektu wykonana zostanie w ciągu trzech najbliższych lat – ostrożnie twierdzi wiceprezydent Przemysław Kamiński.


Projekt może budzić powszechną aprobatę. W końcu nie każde miasto ma płynącą przez jego środek rzekę. A te, które mają, starają się, aby wykorzystać ten fakt rekreacyjnie. Któż bowiem nie lubi wypoczynku nad wodą? W naszym mieście też można, oczywiście. Ale bywa, że najpierw trzeba się przedrzeć przez krzaki i chaszcze. A to już nie jest tak atrakcyjne,więc fajnie, że coś zaczyna się dziać. Jako bielszczanin i dziennikarz z długim stażem, który niejedno widział, z obawą podchodzę do tych wszystkich „rewitalizacji”, a określenie w dokumencie, że „wycinkę drzew należy ograniczyć do minimum” nic tak naprawdę nie znaczy, bo przy każdym tego typu projekcie dodaje się podobną formułkę, a później wiadomo – piły idą w ruch, a wióry lecą… Taka mnie więc nachodzi refleksja, że może oprócz opisanego wyżej projektu i jego założeń, potrzebnych przecież, może w następnym etapie nasze władze przemyślą pomysł wytyczenia jakiejś enklawy zieleni, która będzie po prostu dzika i inwazyjna do bólu. Gdzie nikt nie będzie kosił co tydzień trawy, gdzie gałęzie będą sobie mogły swobodnie opadać, a pan kret bez strachu rył będzie korytarze w ziemi.

google_news