Sport Cieszyn

Nauczyciel “wodzem barbarzyńców”!

Kiedy spoceni, zmęczeni i brudni docierają do mety, ich twarze rozjaśnia szeroki uśmiech. Po drodze pokonują niemal pionowe ściany, spadają do zimnej Wisły, brodzą w błocie po kolana. Zawodnicy udział w Barbarian Race, najpopularniejszym biegu przeszkodowym w Polsce, często traktują jak przygodę życia. I wracają na start co roku.

Kto stoi za organizacją wydarzenia, które do Ustronia i Wisły ściąga tysiące ludzi? To Grzegorz Szczechla z Ustronia, utytułowany zawodnik biegów przeszkodowych, uzależniony od adrenaliny… nauczyciel biologii w cieszyńskim LO im. M. Kopernika. Przez zawodników zwany „wodzem barbarzyńców”.

Po raz pierwszy wystartował w 2014 roku. I od razu poczuł, że to jest właśnie to, co chciałby robić. Z czasem stał się jednym z czołowych zawodników i sporo z biegów wygrał – zarówno w Polsce, jak i za granicą. – Startując miałem jednak poczucie, że takie wydarzenie da się zrobić lepiej. Postanowiłem spróbować. I tak się zaczęła moja przygoda z Barbarian Race. Pierwszy event był w Wiśle w 2015 roku. Oczywiście nic nie poszło zgodnie z planem, a ja pamiętam tylko olbrzymią ilość stresu. Większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, ile jest rzeczy do ogarnięcia. Tego samego roku zorganizowaliśmy Barbariana w Ustroniu i Tychach. I z każdym kolejnym wydarzeniem byliśmy coraz lepsi – wspomina Grzegorz Szczechla.

Obecnie Barbarian to synonim jakości, profesjonalizmu i doskonałej zabawy. Trzeci rok z rzędu wygrał plebiscyt na najlepszą tego typu imprezę w Polsce. – I wygraliśmy przewagą ponad 80 procent! Bardzo mnie to cieszy i podbudowuje. Nieskromnie przyznam, że chyba wyróżniamy się jakością i zawodnicy to docenili. Nie chcemy robić imprezy typowo komercyjnej. Ja jako czynny zawodnik robię to z pasji, a całej naszej ekipie organizacja Barbariana sprawia ogromną przyjemność – dodaje.


Co powinno cechować „Barbarzyńcę”? Jak przekonuje „wódz”, startujący powinni mieć w sobie trochę szaleństwa, a przy tym muszą być odważni, pełni energii i pragnąć wyzwań. Na starcie pojawiają się ludzie z całej Polski oraz innych europejskich państw, np. z Czech, Słowacji czy Litwy. Tylko na zawodach w Wiśle kilka tygodni temu na starcie stanęło ich 1500! A to znacznie mniej niż w latach ubiegłych, ponieważ przez kolejne obostrzenia sporo zawodników zdecydowało wystartować w innych terminach. – Miejscowych jest mniejszość, 95 procent zawodników to osoby przyjezdne. To jednak bardzo dobrze dla miast, w których organizujemy Barbariana. Zawodnik zazwyczaj przyjeżdża z grupą znajomych, gdzieś nocuje, musi zjeść w restauracji. To ważna kwestia promocyjna dla miasta, które pomaga nam w organizacji imprezy. Inaczej wygląda to w przypadku biegu dla dzieci, czyli Barbarian Kids. Na starcie stają głównie miejscowe dzieciaki. Przygotowujemy im fajną trasę, dzieci mają zabawę, świetne wspomnienia. Na mecie na każdego czeka medal – opowiada Grzegorz Szczechla.


W Barbariana angażują się uczniowie Grzegorza Szczechli. Niektórzy pomagają jako wolontariusze, inni decydują się na start. Jak wspomina, w ostatnich zawodach w Wiśle udział wzięła jego uczennica i udało jej się dobiec do mety. – Kiedy ukończyła to piekło i dała radę, jeszcze w tych warunkach – było 5 stopni – to potem w szkole dosłownie unosiła się nad ziemią. Taka była szczęśliwa, dumna i silna! Po takim Barbarianie ludzie stają się mocniejsi psychicznie – przyznaje.

Na zawody w Wiśle przyjechało 53 tony sprzętu, a 12 osób przez 10 dni po 14 godzin dziennie „rozkładało” trasę. Grzegorz Szczechla podczas tych zawodów wykonał ponad 400 telefonów. To pokazuje, jak wielkie jest to przedsięwzięcie i ile kosztuje jego organizacja. Najciekawszym elementem zawodów są zawsze przeszkody! Jedne nie zmieniają się od pierwszej edycji, np. leciwa „Barbara” (niemal pionowa, zakrzywiona ściana z różnymi chwytami) czy Fatality (miks różnych lin, kółek i innych akcesoriów), ale w każdych zawodach pojawia się też kilka nowych.

Jak wygląda tworzenie przeszkód? Zazwyczaj Grzegorz Szczechla wpada nagle na jakiś pomysł, dzwoni do swoich techników, tłumaczy o co mu chodzi i zaczyna się projektowanie. Potem następuje czas na testy, ponieważ „wódz” każdą przeszkodę musi sprawdzić osobiście. – To musi być z jednej strony trudne i widowiskowe, a z drugiej bezpieczne i dające mnóstwo radości zawodnikom. Tak powstała na przykład słynna „szatkownica”, która wrzuca zawodników do Wisły – wyjaśnia. Przez lata testował wszystkie przeszkody, ale nigdy nie miał czasu pobiec z zawodnikami. – A bardzo bym chciał! Udział w Barbarianie to moje marzenie! – dodaje.

Grzegorz Szczechla poza pracą nauczyciela i organizacją Barbariana jest wciąż czynnym zawodnikiem z wieloma tytułami na koncie. Najcenniejsze jest dla niego zdobyte niedawno podwójne Mistrzostwo Polski w Biegach Przeszkodowych. Tym ważniejsze, że zdobyte dzień po dniu – raz na krótkim, raz na długim dystansie. – Ważny dla mnie jest również medal Mistrzostw Świata i medal Mistrzostw Europy w sztafecie. Z wyróżnień indywidualnych 10. miejsce na Mistrzostwach Świata – wymienia. Stale trenuje, nawet po kilka godzin dziennie, organizuje wykłady dla trenerów, analizuje badania wydolnościowe. Jego doba zdaje się mieć więcej niż 24 godziny… – Jak mam czas „okołobarbarianowy” i mi zegarek mówi, że spałem 4 godziny i jest super to znaczy, że już jest niedobrze. Mam model, który wylicza mi średnią za ostatnie dni i niedawno jak spałem 4 godziny to mi zakomunikował „Świetnie! Dużo lepiej niż ostatnio!”. Jednak jak się robi coś co się lubi to czas nie ma znaczenia i wszystko da się poukładać – opowiada Grzegorz Szczechla.


Barbarian Race to nie tylko wysiłek i ubrudzeni błotem szaleńcy. To przede wszystkim relacje. Przyjaźnie, które nawiązują się na lata i radość oraz energia, która płynie z zawodników. To również… związki, a nawet oświadczyny. Dwa lata temu jeden z zawodników zdecydował się na szalone oświadczyny. Całą trasę biegł z pierścionkiem, po drodze nazbierał polnych kwiatów i taki zmęczony i brudny oświadczył się czekającej na mecie dziewczynie. Nie potrafiła odmówić…

Jakie plany związane z Barbarianem ma jego wódz? – W przyszłym roku widzimy się w Ustroniu, Wiśle i Dąbrowie Górniczej. A każdy Barbarian ma być lepszy od poprzedniego, to nasze założenie – puentuje.

google_news
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
to jest PRZYKŁAD!
to jest PRZYKŁAD!
3 lat temu

I TAK MA BYĆ ORGANIZOWANY SPORT!!!!
A NIE PRZEZ , TFU.., MINISTERSTWO PAŃSTWOWE.
gdzie ludzie jak durnie płacą za sport ktòrego nawet nie uprawiają.
Jak ktoś chce rywalizować to da sobie rady bez ‘działaczy’ i ministra od sportu

biały
biały
3 lat temu

BRAWO DLA TEGO PANA!!!

Bartek
Bartek
3 lat temu

Szacunek dla “Belfra”. Takimi działaniami też można podnieść prestiż zawodu.Mam nadzieję, że wykłada swój przedmiot również z takim zapałem.