Nad czechowickim stawem pojawiła się Grupa Specjalna Płetwonurków RP pod wodzą Maciej Rokusa, o czym informowaliśmy na portalu już wczoraj. To ona zajmuje się teraz poszukiwaniem ciała Karoliny Wróbel. Dotarliśmy do osoby, która na co dzień także zajmuje się dokładnie takim samym typem poszukiwań. Opowiada naszej redakcji, jak teraz będzie wyglądała akcja nad Błaskowcem. Ma też jednak sporo wątpliwości, czy ciało faktycznie znajduje się w stawie. – Nie da się tak po prostu kogoś teleportować do wody – tłumaczy.
Czytaj więcej: Służby wznowiły poszukiwania. Grupa Specjalna Płetwonurków RP przeczesuje czechowicki zbiornik
Sonary dają większą pewność
– W obecnej chwili coraz rzadziej wykorzystuje się nurków do bezpośrednich poszukiwań podwodnych na rzecz urządzeń hydroakustycznych. Sonary dają większą pewność przeszukania całego obszaru, ponieważ współpracują z pozycjonowaniem GPS – twierdzi nasz rozmówca.
Do tego dochodzi szybkość pracy, ale również bezpieczeństwo działań. – Działamy z reguły na akwenie nierozpoznanym, na którym na nurków mogą czekać różnego rodzaju zagrożenia. Wystarczy tu podać ostatni śmiertelny wypadek nurka podczas głośnych poszukiwań w Trójmieście – dodaje.
Obraz całego stawu w kilka godzin
Skanowanie całego stawu za pomocą sonarów powinno zająć specjalistycznej grupie poszukiwawczej kilka godzin. – Wszystko zależy od tego, ile wytrzymają operatorzy na łodzi. Sporą rolę gra tu pogoda – dodaje.
W pierwszej kolejności rozpoznanie jest wykonywane tak zwanym sonarem holowanym. To urządzenie hydroakustyczne, które jak już sama nazwa wskazuje jest holowane za łodzią i skanuje dno w pasach po 20-30 metrów. – Przy tej głębokości widać wówczas każdy obiekt odbiegający od twardości, ale również wysokości nad dnem. W oprogramowaniu można go wówczas bardzo dobrze pomierzyć, co pomaga w właściwej interpretacji – tłumaczy członek specjalistycznej grupy poszukiwawczej.
Z reguły operator sonaru na bieżąco analizuje obraz widziany na monitorze. – Wszystko zależy od warunków pogodowych. Jeżeli pada śnieg, deszcz czy intensywnie świeci słońce, materiał przegląda się jeszcze raz, żeby niczego istotnego nie pominąć. Jednak operator z dużym doświadczeniem zazwyczaj od razu wyłapie obiekt, który jest potencjalnym celem – twierdzi.
Kiedy cele zostały wytypowane dopiero wtedy do działań wkracza nurek. – Na cel naprowadzany jest innym typem sonaru, tzw. dookolnym, który z jednego punktu jak radar skanuje dno w swoim otoczeniu. Operator wówczas widzi potencjalny cel i nurka, a za pośrednictwem łączności podwodnej może go dokładnie naprowadzić na obiekt. Kiedy tak się stanie nurek ma za zadanie wydobyć obiekt na powierzchnię – dodaje.
Psy doszłyby do stawu
Nasz rozmówca ma jednak sporo wątpliwości czy ciało faktycznie znajduje się w stawie. – Nie znam szczegółów sprawy, ale posługując się informacjami, które do mnie spływają oraz ogólnymi spostrzeżeniami uważam, że jest małe prawdopodobieństwo, że ciało 24-latki tam się znajduje. Zastanawiająca może być praca psów, które pojawiły się w pierwszym etapie poszukiwań. Wskazały miejsce przy drodze. Psy, a z doświadczenia wiem, bo pracuję z nimi bardzo długo, musiałyby mieć bardzo zły dzień, żeby z tego miejsca nie dojść do brzegu stawu, jeżeli tam faktycznie znajdowało się ciało – twierdzi członek specjalistycznej grupy poszukiwawczej.
Od drogi do stawu, w zależności, gdzie policyjne psy straciły trop, może być zaledwie od kilku do kilkunastu metrów. – Zapach indywidualny musiałby się znajdować na linii brzegowej. Nie da się tak po prostu kogoś teleportować do wody – kończy.