Ciepłe miesiące to czas, kiedy sarny się kocą i odchowują młode. Ich „wychowawcza” strategia polega na tym, że maluch zostaje sam w dobrze zakamuflowanym miejscu, a matka odwiedza go regularnie na karmienie. Kiedy człowiek natknie się na takiego malca, często uważa, że został porzucony i w odruchu serca przygarnia zwierzę. A to błąd.
– To bardzo nierozsądne. Matka nie przyjmie już takiej sarny – mówi Ewa Fidler-Kwiatek, powiatowy lekarz weterynarii z Żywca. – Ludzie robią tak z nieświadomości. Widzą małą sarenkę i zabierają ją zupełnie niepotrzebnie. Matka na pewno jest gdzieś w pobliżu. Jeżeli ktoś zatem widzi małą sarnę, niech nie podchodzi i jej nie dotyka. To jest dzikie zwierzę.
Jacek Wąsiński z ośrodka rehabilitacji i schroniska dla dzikich zwierząt „Leśne pogotowie” działającego w Mikołowie widzi to nieco inaczej. – Sarna ma bardzo mocny instynkt macierzyński. Nie jest zwierzęciem, które żyje w gęstej puszczy i nie widzi człowieka przez lata. Ona codziennie czuje sporo człowieka. W sytuacjach, gdy ktoś już wziął sarenkę, bierze się trawę, naciera młode i kładzie w to samo miejsce, w którym się je znalazło – radzi.
To po pierwsze. Po drugie: – Trzymanie takiego zwierzęcia jest nielegalne. Wchodzenie w jego posiadanie wymaga zezwolenia. Ci, którzy trzymają je bez takiego dokumentu, wchodzą w konflikt z prawem – mówi. Wymienia przy okazji dwie ustawy, z których wspomniana nielegalność wynika: o ochronie zwierząt i prawo łowieckie (sarna jest gatunkiem łownym). Ewa Fidler-Kwiatek dorzuca jeszcze ustawę o zwalczaniu chorób zakaźnych.
– Dzikie zwierzęta mają żyć na wolności. Inna sprawa, gdy przebywają w specjalnych ośrodkach typu ogrody zoologiczne albo placówki naukowe. Prywatne osoby nie mogą ich przetrzymywać, bo nie są do tego przygotowane i nie mają odpowiednich warunków. Lekarz weterynarii przyznaje, że przypadków „przygarniania” młodych saren nie ma jednak zbyt wiele.
– Staramy się uświadamiać ludzi, że do dzikich zwierząt nie należy się zbliżać i ich dotykać. Zdrowe dzikie zwierzę raczej schodzi człowiekowi z drogi. Chociaż trzeba wziąć poprawkę na to, że teraz człowiek przejmuje tereny, które kiedyś zajmowały tylko one. Żyjące dziko zwierzęta przyzwyczajają się do ludzkiej obecności i już nie reagują na nią strachem, bo nie jest ona dla nich czymś nowym – mówi.