Nielegalne wypalanie traw, trzcinowisk i pozostałości po zeszłorocznych zbiorach to proceder, z którym każdego roku, właśnie o tej porze, mamy do czynienia. Mundurowi przypominają o ryzyku, jakie ze sobą niesie tego typu działalność.
Nie brakuje przykładów na to, że praktyka wypalania traw na łąkach czy nieużytkach rolnych może być zagrożeniem dla życia i zdrowia człowieka, zwierząt oraz środowiska naturalnego. Płonące w niekontrolowany sposób suche pozostałości roślin mogą stać się zarzewiem większego pożaru, a unoszący się dym może również prowadzić do powstania groźnych sytuacji na drodze, ograniczając widoczność. Przepisy tymczasem są jednoznaczne.
W art. 124 ustawy o ochronie przyrody czytamy, że „zabrania się wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów”. Dla wzmocnienia tego zakazu ustawodawca przewidział przepis karny mówiący o tym, że „kto wypala łąki, pastwiska, nieużytki, rowy, pasy przydrożne, szlaki kolejowe, trzcinowiska lub szuwary – podlega karze aresztu albo grzywny”. Z kolei jeden z przepisów ustawy o lasach mówi o tym, że w lasach oraz na terenach śródleśnych, jak również w odległości do 100 m od granicy lasu, zabrania się działań i czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo, a szczególnie: rozniecenia ognia poza miejscami wyznaczonymi do tego celu przez właściciela lasu lub nadleśniczego, korzystania z otwartego płomienia oraz wypalania wierzchniej warstwy gleby i pozostałości roślinnych.
Za naruszenie przepisów grożą surowe sankcje, od kary aresztu począwszy, przez grzywnę do 5000 zł lub naganę, a gdy ktoś wypalaniem traw doprowadzi do pożaru, zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób bądź ich mieniu, podlega karze więzienia od roku do 10 lat. Co więcej, w przypadku śmierci człowieka lub spowodowania uszczerbku na zdrowiu u wielu osób, kara wynosi od 2 do 12 lat. Jeśli natomiast chodzi o spowodowanie zniszczeń fauny i flory, sprawca pożaru podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
Ktoś podpala trawę potem przyjeżdża OSP i gasi , w ogródku ktoś palił opony , a że był z OSP to pewnie mu wolno , na Wielki czwartek tradycja palenia Judasza , jest okazja pozbyć się opon z sam.cięż. dymu ogromne kłęby ciągnące się daleko dookoła paleniska snują się po cywilnemu druchy , to nie państwo ,to bezpaństwo
A koło domu można palić mokre gałęzie i liście ? Bo np. moja sąsiadka nie ma z tym problemu.
Wiesz, jeśli prośby nie pomogą to zgłaszaj sprawę odpowiednim służbom.
Co roku to samo a ludzie dalej swoje robią. Może kary za niskie? Tyle żyjątek wtedy ginie, nie mamy orawa ich zabijać wypalając trawy!