Wydarzenia Sucha Beskidzka

Niesłusznie oskarżony?

Jeden z mieszkańców Bystrej Podhalańskiej czuje się pokrzywdzony przez policję. Jak twierdzi, funkcjonariusz prowadzący przeciwko niemu dochodzenie przedstawił mu zarzuty, opierając się tylko na zeznaniach stronniczych świadków. Bystrzanin wierzy, że w sądzie dowiedzie swej niewinności, ale obawia się, iż to nie wystarczy, by oczyścił się w oczach ludzi.

 

Małżeństwo Bogdana (nazwisko do wiadomości redakcji) z Bystrej Podhalańskiej nie przetrwało próby czasu. On i jego żona rozstali się pokojowo, zgadzając się na rozwód bez orzekania o winie. Jednak zanim sprawa rozwodowa się zakończyła, żona Bogdana złożyła w jordanowskim komisariacie policji zawiadomienie, że przez ponad osiem lat mąż znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Ponoć pod wpływem alkoholu wszczynał awantury, w czasie których poniżał ją, szarpał, kopał i rzucał w jej kierunku różnymi przedmiotami, a nawet groził jej śmiercią i raz zepchnął ją ze schodów. Miał też zainstalować w używanym przez nią samochodzie urządzenie lokalizacyjno-podsłuchowe GPS, by ją kontrolować. – Zszokowało mnie to wszystko, bo nic takiego nigdy nie miało miejsca. W każdym razie nie było żadnej przemocy czy psychicznego znęcania. GPS owszem, zainstalowałem, ale nie dlatego, by śledzić czy podsłuchiwać żonę. Chodziło tylko o to, żeby można było zlokalizować samochód w razie kradzieży – mówi Bogdan.

 

Mężczyzna nie obawiał się policyjnego dochodzenia, był bowiem pewien, że bez trudu wykaże swoją niewinność. Tak się jednak nie stało. – Myślę, że aby w takiej sprawie postawić zarzuty, kluczowe są dowody rzeczowe – na przykład nagrania czy wyniki obdukcji lekarskich. W tym przypadku niczego takiego nie było, bo nie mogło być. Policjantowi prowadzącemu sprawę do przedstawienia mi zarzutów wystarczyły tylko zeznania mojej byłej już żony i jej najbliższych krewnych – rodziców i siostry – twierdzi wzburzony bystrzanin. Mężczyzna złożył wniosek o przesłuchanie jeszcze dwudziestu świadków (w tym jego rodziców), ale funkcjonariusz prowadzący postępowanie go oddalił, argumentując, że część wymienionych osób przebywa w Norwegii i oczekiwanie na ich powrót zbytnio przeciągnęłoby dochodzenie, zaś inne nie mogą wiedzieć, co działo się w domu Bogdana i jego żony, ponieważ tam nie mieszkały. Jeśli zaś chodzi o matkę oraz ojca bystrzanina, policjant stwierdził, iż nie ma potrzeby ich przesłuchiwać, ponieważ obydwoje skorzystali wcześniej z prawa do odmowy składnia zeznań przysługującego osobom najbliższym dla podejrzanego.

 

Rzeczywiście tak było, ale wtedy sądziliśmy, że to najlepsze rozwiązanie. Zresztą zaproponował nam je funkcjonariusz z komisariatu w Jordanowie, który prowadził tę sprawę na początkowym etapie. Ale gdy zorientowaliśmy się, że w ten sposób zaszkodziliśmy synowi, chcieliśmy zmienić wcześniejszą decyzję i jednak zeznawać. Bo nikt lepiej niż my nie wie, jak wyglądało małżeństwo Bogdana. Do czasu wybudowania domu w Bystrej on i synowa mieszkali razem z nami w Jordanowie. Wprawdzie z przerwami, bo parę razy się wyprowadzali, ale potem znowu wracali – opowiada matka Bogdana, Danuta. Ona i jej mąż napisali pismo z prośbą o ponowne przesłuchanie, ale spotkał je taki sam los, jak wcześniejszy wniosek ich syna. – Komendant powiatowy policji odpisał nam, że będziemy mogli złożyć obszerne zeznania na etapie postępowania sądowego. A przecież nam chodziło o to, by sprawa nigdy nie trafiła do sądu. Wiemy, że nasz syn jest niewinny i nie chcemy, by ciągnęła się za nim opinia damskiego boksera. Gdy to wszystko się już skończy, ludzie nadal będą pamiętali, że miał sprawę o znęcanie się nad żoną. Nieważne, jaki będzie wyrok, Bogdan pozostanie napiętnowany – rozpacza Danuta. To samo mówi jej syn: – Jeśli kogoś raz obrzuci się błotem, to zawsze część tego błota na nim zostanie.

 

Zdesperowani rodzice mężczyzny zaapelowali o pomoc do rzecznika praw obywatelskich i Ministerstwa Sprawiedliwości, ale nie na wiele się to zdało. Na pierwsze z pism dostali odpowiedź, z której wynika, że rzecznik może im pomóc dopiero wtedy, gdy w sprawie ich syna zapadnie prawomocny wyrok, a jego treść okaże się sprzeczna z zebranym materiałem dowodowym, ewentualnie będzie naruszała przepisy lub konstytucyjne prawa człowieka. Z kolei apel skierowany do ministerstwa został przekazany do Komendy Powiatowej Policji w Suchej Beskidzkiej, gdzie potraktowano go jako skargę na funkcjonariusza w Jordanowie. – Uruchomiono przeciwko niemu postępowanie za namawianie nas do odmowy składania zeznań. A nam nie chodziło o to, żeby ten Bogu ducha winny policjant miał kłopoty, tylko o to, aby nas w końcu przesłuchano! – denerwuje się Danuta.

 

Próbowaliśmy dowiedzieć się na policji i w Prokuraturze Rejonowej w Suchej Beskidzkiej, jakie dowody zadecydowały o tym, że przeciwko Bogdanowi został wydany akt oskarżenia i dlaczego nie przesłuchano zgłoszonych przez niego świadków. – W ocenie policjanta prowadzącego sprawę oraz prokuratora nadzorującego postępowanie należało postawić zarzuty, na co pozwolił zebrany materiał dowodowy. Nie mogę jednak podać, jaki. Teraz sąd jest gospodarzem postępowania i to on będzie oceniał, czy podejrzany jest winny zarzucanego mu czynu, czy nie. W trakcie postępowania sąd będzie miał możliwość wysłuchania wszystkich świadków, których zgłoszą strony – stwierdziła Anna Gąsiorek-Rezler, rzeczniczka prasowa KPP w Suchej. Mniej więcej to samo usłyszeliśmy od prokurator rejonowej Stanisławy Stanek. – W mojej ocenie zebrany materiał uzasadniał skierowanie aktu oskarżenia do sądu, który następnie zweryfikuje dowody. Czy były wystarczające, będę mogła powiedzieć, gdy sąd podzieli moją ocenę. To on orzeka w zakresie winy i kary. Zdarzają się wyroki uniewinniające, w których sąd nie podziela oceny prokuratora – powiedziała.

google_news