Chodzi po górach, biega, potrafi pedałować przez kilka dni i nocy pod rząd, niemal bez chwili wytchnienia. Trasę o długości 1480 km pokonał na rowerze w 4 doby. Na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości wyznaczył sobie kilka celów. Między innymi zdobycie stu szczytów w Karpatach i rozwinięcie flagi powiatu wadowickiego w Himalajach!
55-letni Janusz Cepcer z Andrychowa to człowiek będący niemal nieustannie w ruchu. Pracuje jako nauczyciel wychowania fizycznego, jest też przewodnikiem beskidzkim i licencjonowanym pilotem wycieczek. Wolny czas spędza do tego stopnia aktywnie, że niekiedy wydaje się to ponad ludzką wytrzymałość. Z upodobaniem startuje w ultramaratonach rowerowych na dystansach kilkuset lub nawet więcej kilometrów. Już cztery razy brał udział w Bałtyk-Bieszczady Tour, czyli zawodach kolarskich na trasie między najbardziej oddalonymi od siebie miejscowościami w Polsce – Świnoujściem i Ustrzykami Górnymi. Uczestnicy pokonują 1008 kilometrów jadąc non stop, prawie bez wypoczynku. – Zdarzało mi się zdrzemnąć na pół godziny czy godzinę, bo po dwóch dobach nieustannego pedałowania miałem już omamy. W tym roku trasa była nieco dłuższa, wyniosła tysiąc trzydzieści kilometrów. Przejechałem ją w sześćdziesiąt dziewięć godzin. To wcale nie jest dobry wynik. Są tacy, którym zajmuje to połowę tego czasu lub niewiele więcej – mówi Janusz Cepcer.
W ubiegłym roku uczestniczył w jeszcze dłuższym ultramaratonie o nazwie Londyn-Edynburg-Londyn. Zawodnicy przemierzają w nim tam i z powrotem trasę między stolicami Anglii oraz Szkocji, co łącznie daje ponad 1400 km. Janusz Cepcer przebył ją w cztery dni i noce. Przed czterema laty andrychowianin wraz z kolegami przejechał w takim samym czasie jeszcze dłuższy dystans – 1480 km z Wadowic do Watykanu. – Wybraliśmy się na kanonizację Jana Pawła II. Chcieliśmy pokonać trasę w dziewięćdziesiąt sześć godzin, ale zajęło nam to o dwie więcej – wspomina. W trakcie przygotowań do tej pielgrzymki narodził się pomysł utworzenia organizacji lub sekcji zrzeszającej rowerzystów z powiatu wadowickiego. Udało się go zrealizować na początku 2017 roku, dzięki współpracy ze Stowarzyszeniem Blisko Skawy, które działa w Witanowicach. Powstał wtedy Klub Kolarski Peleton Wadowice.
Ostatnio Janusz Cepcer wyruszył na wyprawę, która jest dla niego zupełnie nowym wyzwaniem. Zamierza wspiąć się na wysokość 5364 m n.p.m., do bazy pod Mount Everestem. Trekking do niej to część ogólnopolskiego projektu Polskie Himalaje 2018, zorganizowanego dla uczczenia stulecia odzyskania przez nasz kraj niepodległości. W ramach tej akcji odbędzie się też supermaraton na 100 km w stolicy Nepalu Katmandu. Ale nie każdy z uczestników musi przebiec aż tak długi dystans. Janusz Cepcer chce zmierzyć się z półmaratonem (21 km i 97,5 m). Choć andrychowianin ostatnimi czasy preferuje jazdę na rowerze, bieganie też jest nieobcym mu sportem. Jeszcze kilka lat temu trenował je regularnie.
Chodzi również po górach, aczkolwiek nigdy dotąd nie był na wysokości powyżej 5000 m n.p.m. Ani żadnej, która byłaby choć trochę do niej zbliżona. Najwyższy szczyt, jaki do tej pory zaliczył, to Mitikas w masywie Olimpu (2918 m n.p.m.). Dlatego nie jest pewien, czy zdoła dojść do bazy pod Mount Everestem. Kondycję ma bardzo dobrą, ale nie wie, jak jego organizm zniesie rozrzedzenie powietrza na dużych wysokościach. Ryzyko wystąpienia choroby wysokościowej jest bowiem niezależne od sprawności fizycznej czy wieku. – Nawet znacznie poniżej pięciu tysięcy metrów u wysportowanych osób zdarzają się obrzęki mózgu czy płuc, które mogą doprowadzić do śmierci – podkreśla Janusz Cepcer. Na wyprawę zabrał flagę powiatu wadowickiego, którą przekazał mu starosta Bartosz Kaliński. Andrychowianin zamierza rozwinąć ją u celu wyprawy (jeśli do niego dotrze), uwiecznić na zdjęciach, a następnie przywieźć z powrotem do kraju.
Choć Janusz Cepcer nie ma jeszcze na koncie doświadczeń z prawdziwie wysokimi górami, niższe zdobywa niemalże masowo. Jednym z jego celów na ten rok, który udało mu się już osiągnąć, było sto górskich wyjść na stulecie niepodległości. W ramach tego projektu między innymi wspiął się zimą na najwyższy szczyt Tatr i całych Karpat – Gerlach (2655 m n.p.m.), a także przeszedł wzdłuż i wszerz niemal całe Beskidy. Innym jego sposobem celebrowania setnej rocznicy odzyskania niepodległości jest zdobycie Korony Gór Polski, czyli 28 najwyższych wzniesień w większości pasm górskich na terenie kraju. Do jej skompletowania pozostało mu już tylko wyjście na Tarnicę w Bieszczadach. – To taki trochę zwariowany rok, ale dla mnie idealny – wyznaje Janusz Cepcer.
Kiedy on pracuje na chleb z masełkiem ??
Szacunek dla pasji. Potrzebny jest czas na wędrówki i pieniądze na to. Jest jeszcze dom, rodzina i potrzebny czas na to. Nie wiadomo nic jak to się robi. Na wyprawę trzeba zabrać flagę z herbem Andrychowa jeśli czuje się bohater Andrychowianinem.