Informacja o zakażeniu SARS-CoV-2 98 pracowników Beskidzkiego Centrum Onkologii w Bielsku-Białej lotem błyskawicy rozeszła się po regionie. Na pacjentów padł blady strach, ponieważ to oznaczało jedno – planowane zabiegi, operacje czy badania diagnostyczne trzeba było zawiesić. O sytuacji placówki z jej dyrektorem Lechem Wędrychowiczem rozmawia red. Katarzyna Lindert-Kuligowska.
– Co teraz stanie się z pacjentami onkologicznymi?
– Są dla nas priorytetem. Chcemy utrzymać ciągłość dostępności leczenia i diagnostyki dla chorych. Mamy świadomość, że według najnowszych badań powikłania u pacjentów onkologicznych w przypadku zakażenia Covid-19 są tysiąckrotnie większe niż u innych. Dlatego będziemy przyjmować chorych w dalszym ciągu, jednak ograniczamy się tylko do pacjentów onkologicznych lub wskazujących na potrzebę leczenia u nas czy to chemioterapią, radioterapią, wymagających operacji czy badań diagnostycznych, z ujemnym wynikiem badań na Covid-19. Pacjenci muszą do nas przyjść wolni od koronawirusa.
– A będzie kto miał pacjentów leczyć? 98 pracowników zostało przecież zakażonych, o czym pisaliśmy też na portalu “Beskidzka24.pl”.
– Nie mogliśmy zamknąć drzwi, wiedząc, że na ratujące życie operacje czeka 40 pacjentów. Dzięki postawie naszej kadry możemy nadal leczyć. Przeszliśmy na 24-godzinną pracę bloku operacyjnego. Nasi lekarze, pielęgniarki, a także obsługa sal podjęli wyzwanie pracy niemal bez przerwy. Sala operacyjna pracuje non stop. Mamy bowiem świadomość, że gdzie indziej nasi pacjenci mogą nie dostać pomocy. Podam przykład – rocznie robimy 440 badań ECPW (endoskopowa cholangiopankreatografia wsteczna) wykonywanych przy podejrzeniu raka trzustki oraz dróg żółciowych. Nie wykonuje się ich nigdzie indziej na Podbeskidziu ani w Cieszynie. Mamy więc pełną świadomość, że pacjenci muszą być leczeni u nas. Proszę sobie wyobrazić, że mamy 150 pacjentów na radioterapii. Jak mielibyśmy ich zostawić?
– Leczenie odbywa się kosztem ogromnego zaangażowania załogi.
– To prawda. Gdyby nie wręcz bohaterska postawa personelu – od pielęgniarek, lekarzy, techników – i sztabu ludzi nie moglibyśmy przyjmować pacjentów. A pacjenci nie mieliby gdzie szukać pomocy w regionie. Lekarze pracują niemal przez 18 godzin dziennie. Operują przy stole nieraz po kilka godzin, następnie odpoczywają, gdy kolejna ekipa wchodzi na salę. I to trwa od rana do nocy. Powiem tak, jeśli lekarz ma szansę odpocząć przez 8 godzin to jest dobrze. To jest ogromne poświęcenie, ale też kwestia odpowiedzialności za pacjenta. Bo po prostu nie ma innego wyjścia. Jeśli my nie zrobimy choćby właśnie tych badań ECPW czy operacji to pacjentowi grozi śmierć. Musimy więc mieć wszystkie ręce na pokładzie. Trzeciego rozwiązania nie ma.
– Otrzymaliście pomoc od samorządu czy wojewody? Pojawili się wolontariusze czy dodatkowe ręce do pracy?
– 46 tys. zł – tyle otrzymaliśmy pomocy finansowej ze środków na walkę z COVID-19 dla Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego. Faktyczna pomoc liczona w milionach pochodzi od władz miasta i mieszkańców miasta od najmniejszych firm do tak dużych jak POLMOS SA, który przykładowo przekazał nam blisko 500 litrów spirytusu do dezynfekcji. Pomoc z „Katowic” jest minimalna, gdyż do tej pory nie byliśmy szpitalem przeznaczonym do leczenia chorych z COVID-19. Onkologia to jest bardzo wyspecjalizowana grupa medyków – od lekarzy, przez pielęgniarki aż do techników, w tym fizyków, którzy są niezbędni przy radioterapii. W związku z tym nie da się wprowadzić kogoś z zewnątrz, bo nie będzie wiedział, co robić. Samo szkolenie technika w radioterapii trwa minimum 3 lata pod nadzorem.
– Szpital musiał przejść reorganizację.
– Tak, przyjmujemy pacjentów z ujemnym wynikiem na Covid-19 w ręce. Nie mamy bowiem jak sami tego sprawdzić. Nie otrzymaliśmy sprzętu do diagnostyki na koronawirusa. I – uwaga – otwieramy drogę tylko dla pacjentów ze wskazaniem do leczenia onkologicznego. To oznacza, że nie będziemy przyjmować pacjentów z innymi dolegliwościami np. wyrostkiem robaczkowym. Zgodnie z niedawną zapowiedzią ministra zdrowia, ośrodki onkologiczne muszą być poza nawiasem walki z epidemią.
– Nie zawsze tak było?
– Jesteśmy przerażeni tym, że do nas przysyła się chorych, którzy nie powinni tu trafić w rozumieniu struktury „covidowej”. Życie jednak zaskrzeczało. Pacjenci, których nikt nie chciał przyjąć, kierowano do nas. To było igranie z ogniem. Efekty są teraz jakie są – zakażenie rozprzestrzeniło się błyskawicznie. Stało się, wyjdziemy z tego, tylko musimy trzymać się prostej zasady: pacjent onkologiczny, który trafia na naszą onkologię, musi mieć ujemny wynik.
– Od kogo pacjent onkologiczny ma dostać skierowanie na test?
– Od lekarza rodzinnego. System opieki zdrowotnej jest już na tyle otwarty, że może go on wystawić np. podczas skierowania do nas.
– Jak się czuje zakażona załoga szpitala?
– Nie powinienem o tym mówić, ale różnie. Covid-19 jest niebezpieczną chorobą o naprawdę nieprzewidywalnym nieraz przebiegu. Jednak co dzień w Polsce umiera 227 osób na nowotwory i „tylko” 100 na Covid-19. Tymczasem wszyscy zajmują się tylko koronawirusem… Musimy to zmienić!
To jest parodia… jak mogą nie być zarażeni jeżeli wymaz robią np. W poniedziałek puszczają go do domu A w środę
przyjmują pacjenta do szpitala . Z kad wiedzą że pacjent nie miał styczności z osobą zarażenia
Zakażenie 98 osób personelu medycznego trudno uznać za przypadkowe. Nonszalancja i nie przestrzeganie procedur przez niektórych medyków są zatrważające.Trzeba mieć nadzieję ,że z tej sytuacji zostaną wyciągnięte właściwe wnioski na przyszłość.Tej części załogi która “ocalała” trzeba serdecznie podziękować i życzyć wytrwałości.
Lekarz POZ może zlecic wymaz tylko pacjentowi z objawami infekcji. Nie może skierowac na wymaz pacjenta , do przyjecia do szpitala onkologicznego. P. Dyrektor , myli się.
Gdyby zrobić wywiad z dyrektorem oddziału kardiologicznego gdzie żniwo zgonów jest jeszcze większe niż na onkologii i tutaj byłoby: kardiologia kontra wirus. Nie wiadomo co ważniejsze.
W przypadku kardiologii jeszcze nie wymyślili aby przywożony pacjent miał wykonane badanie ujemne na covid? Pole do zagospodarowania lecz problem w tym jak przewidzieć zawał, udar. Może na wszelki wypadek ci co leczą się kardiologicznie (przyjmują leki nasercowe) powinni robić ciągle testy.
Co to znaczy “musimy to zmienić”, że wszyscy zajmują się tylko koronawirusem (a nie onkologią)? Musimy wszyscy zmienić? – czyli nikt.