Przez wiele miesięcy szukali specjalisty, który zagwarantuje, że odmieni los ich synka na lepsze. Kiedy w końcu go znaleźli, poczuli się tak, jakby ktoś otworzył im wrota do raju, pokazując całą jego wspaniałość, a następnie zatrzasnął je tuż przed ich twarzami. Okazało się bowiem, że aby przekroczyć bramę, muszą zapłacić wysoką cenę. Dla nich nieosiągalną…
Miłoszek Kościelniak z Wysokiej w gminie Wadowice urodził się z lewą dłonią pozbawioną palców. Tam, gdzie powinien je mieć, znajdują się tylko krótkie, miękkie wypustki. Jego śródręcze jest nie do końca ukształtowane, a przedramię nieco krótsze od prawego. 28 kwietnia w artykule “Aniołek bez palców” opisaliśmy wędrówkę jego rodziców w poszukiwaniu specjalisty, który mógłby sprawić, że chłopiec stanie się w pełni sprawnym dzieckiem. Każdy lekarz mówił im, iż oczekują rzeczy niemożliwej. Oferował rekonstrukcję palców dłoni kosztem okaleczenia stóp i bez gwarancji, że efekty będą zadowalające.
Ale od tamtej pory sytuacja się zmieniła. Katarzyna i Grzegorz Kościelniakowie znaleźli w końcu specjalistę, który dał im realną nadzieję na lepszą przyszłość ich synka. To światowej sławy amerykański chirurg ortopeda dr Dror Paley, znany z zadziwiających wyników w dziedzinie korekty deformacji kończyn. – Przyjął nas podczas pobytu w Skierniewicach. I opowiedział o metodzie znacznie bardziej zaawansowanej niż te, o których słyszeliśmy do tej pory. Polega ona na przeszczepieniu paliczków (czyli kości palców) ze stóp do wypustek na dłoni Miłoszka. Jeśli zostanie to wykonane w odpowiednio wczesnym wieku, lewa rączka naszego synka zyska sprawność. Wprawdzie nie taką samą, jak prawa, ale w każdym razie będzie mógł nią chwytać. I co bardzo ważne, zabieg nie zostawi go z uszkodzonymi stopami. W miejsce wyjętych paliczków chirurg wstawi chrząstkę z grzebienia biodrowego, rekonstruując w ten sposób palce u nóg – opowiada Katarzyna Kościelniak – Gdy się o tym wszystkim dowiedzieliśmy, nasza radość była przeogromna. Ale tylko do czasu, kiedy dostaliśmy kosztorys…
Ponad 600 tys. zł – tyle rodzice Miłoszka muszą zebrać, aby w przyszłości ich synek mógł się posługiwać obiema rączkami. Co gorsza, mają na to zatrważająco mało czasu. Dr Dror Paley powiedział im, że operacja przyniesie najlepsze efekty, jeśli zostanie przeprowadzona, gdy chłopiec będzie miał nie więcej niż 13 miesięcy. A tyle skończy już w październiku tego roku. – Odkąd nasz synek się urodził, czuliśmy się cały czas tak, jakbyśmy tkwili w koszmarnym śnie, z którego nie możemy się wyrwać. Doktor Paley pokazał nam sposób, jak się z niego obudzić, niestety dla nas nieosiągalny – mówi Katarzyna Kościelniak łamiącym się głosem, a Miłoszek podnosi na nią zdziwiony wzrok. Nie rozumie, dlaczego mama tak nagle się zasmuciła, skoro jeszcze przed chwilą była uśmiechnięta.
Katarzyna i Grzegorz Kościelniakowie zaczęli zbierać pieniądze jeszcze przed konsultacją z amerykańskim chirurgiem. Wiedzieli, iż bez względu na to, jaką metodę pomocy dla synka wybiorą, każda będzie mniej lub bardziej kosztowna. Choć dotąd udało im się zgromadzić niespełna 30 tys. zł, rozpaczliwie chcą wierzyć, że dzięki wsparciu ludzi dobrej woli mogą zdobyć znacznie więcej. Pomoc ze strony jednej osoby nie musi być duża. Wystarczy 2,46 zł. Tyle kosztuje charytatywny SMS na rzecz Miłoszka. Każdy, kto chce w ten sposób wspomóc chłopczyka, powinien wysłać wiadomość o treści S6518 na nr tel. 72365. Można też dokonać wpłaty na stronie internetowej www.siepomaga.pl/milosz-koscielniak albo po prostu kliknąć w okienko na portalu www.dobryklik.pl .