Radni jednogłośnie uchwalili zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Jordanowa. Ale nie dla wszystkich mieszkańców miasta, którzy w ostatnich latach złożyli wnioski o przekwalifikowanie swoich działek, nadszedł kres wyczekiwania. Niektórzy muszą poczekać, aż ruszą prace nad kolejną wersją planu, a są i tacy, których szansa na zmianę przeznaczenia gruntów jest bardzo wątła.
Rada Miasta Jordanowa już w 2014 roku zadecydowała o konieczności wprowadzenia zmian do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Początkowo miały one dotyczyć 67 obszarów rozsianych po terenie całego miasta, ale ponieważ do ratusza nadal wpływały wnioski o przekwalifikowanie działek, prace dwa razy były wstrzymywane, aby samorząd mógł przegłosować uchwały o rozszerzeniu zakresu opracowania. W końcu jednak zapadła twarda decyzja, by już nie przeciągać sprawy i doprowadzić do zakończenia procedury planistycznej dla 89 obszarów. Dlatego część osób, które złożyły wnioski, będzie musiała się uzbroić w cierpliwość i poczekać na następną okazję… Nie brak też takich, którym zmianę przeznaczenia gruntów blokuje obowiązujące studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta. Dopóki nie dojdzie do jego modyfikacji, nie mają szansy na przekwalifikowanie działek. – Jeśli studium ustaliło jakiś kierunek, to plan zagospodarowania musi być z tym zgodny. W przeciwnym razie wojewoda uchyli przyjmującą go uchwałę – podkreślał podczas posiedzenia Komisji Rozwoju Gospodarczego i Finansów Rady Miasta Jordanowa Radosław Jończak, współwłaściciel firmy, która opracowała nowy plan zagospodarowania.
– Jaką kompetencję ma burmistrz, by podjąć decyzję o przekwalifikowaniu danego terenu na budowlany, mimo że nie dopuszcza tego studium? – zapytała projektanta szefowa miasta Iwona Bilska. – Burmistrz nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia. To Rada Miasta przyjmuje plan, zgodny ze studium – stanowczo stwierdził Radosław Jończak, zaś Iwona Bilska dodała: – Radni się pewnie dziwią mojej głupocie, ale to pytanie nie wynika z niewiedzy. Zrodziło się ono w czasie moich spotkań z mieszkańcami. Ludzie przychodzą do mnie i mówią, że burmistrz obiecał zmienić przeznaczenie ich gruntów. Są więc przekonani, iż jestem w stanie to zrobić, lecz po prostu nie chcę. Dlatego pragnę ponad wszelką wątpliwość wyjaśnić, jakie są moje możliwości w tej dziedzinie.
Na obrady przyszedł również mieszkaniec miasta, który twierdził, że jego działki nie zostały przekwalifikowane, ponieważ w ratuszu nie uzyskał pełnej informacji o czynnościach, jakie powinien podjąć, aby do tego doprowadzić. W 2010 roku, na etapie przygotowań do tworzenia nowego studium, mężczyzna wystąpił o ujęcie w projekcie tego dokumentu jego działek jako budowlanych. Tak też się stało, przynajmniej w przypadku części wskazanych przez niego parcel. Jordanowianin sądził, że na tym jego rola się skończyła, toteż był bardzo zdziwiony, gdy w projekcie nowego planu zagospodarowania przestrzennego grunty te zachowały status rolnych. Nie zostały zaliczone do obszarów objętych zmianą, bo mężczyzna o to nie wnioskował.
– Nie wiedziałem, że jest taka potrzeba. Po trzy, cztery razy w roku przychodziłem do urzędu, ale nikt mi o tym nie powiedział. Za każdym razem słyszałem, że wszystko jest w porządku, tylko planu jeszcze nie ma. A kiedy już był i został wyłożony do wglądu, okazało się, że jestem w malinach – żalił się. Jak przyznał Tadeusz Krawczyk – inspektor Urzędu Miasta do spraw geodezji i zarządzania nieruchomościami, mężczyzna rzeczywiście niejednokrotnie przychodził do ratusza, ale już po podjęciu przez Radę Miasta uchwał w sprawie zwiększenia ilości obszarów objętych zmianą planu zagospodarowania. Czyli za późno, by złożyć wniosek o przekwalifikowanie gruntów. – Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że pan tego nie zrobił przed podjęciem uchwał – tłumaczył inspektor. Jak zaznaczył, zgodnie z przepisami ogłoszenia o rozpoczęciu procedury planistycznej oraz możliwości składania wniosków zamieszczone były na stronie internetowej urzędu oraz w prasie.