Kiosk Ruchu – to określenie zna chyba każdy, kto przeżył w tym kraju przynajmniej 30 lat. Te niewielkie punkty sprzedaży w formie wolnostojących malutkich pawilonów przez wiele dziesięcioleci były powszechnym widokiem na ulicach polskich miast, a czasami też wsi. W kioskach sprzedawano prasę, papierosy, bilety autobusowe i mnóstwo innych drobnych towarów.
Kioski wzięły swoją nazwę od Polskiego Towarzystwa Księgarni Kolejowych RUCH. Była to spółka, która już w 1919 roku, w dopiero co odrodzonej Polsce, uruchomiła pierwsze tego typu punkty sprzedaży. Po wojnie, już jako państwowe przedsiębiorstwo RUCH, firma dysponowała w całej Polsce ponad 30 tysiącami kiosków. Po przemianach ustrojowo-gospodarczych, jakie nastąpiły na początku lat 90. ubiegłego stulecia, już nie tylko dawny RUCH prowadził taką działalność. Jednak niezależnie od własności określenie „kiosk Ruchu” na stałe przylgnęło do tych przybytków.
Od niedawna kiosków już nie ma. Zmieniły się czasy, a wraz z nimi preferencje nabywców. Prasa drukowana – z której w głównej mierze żyły kioski – sprzedaje się bez porównania gorzej niż kiedyś. Poza tym można ją kupić w innych sklepach.
W Bielsku-Białej najdłużej tradycyjne kioski działały na przystankach autobusowych. W praktyce przez długi czas były to jedyne punkty, w których pasażerowie mogli się zaopatrzyć w bilety. Jeszcze kilkanaście lat temu firmy handlowe i indywidualni sprzedawcy wręcz bili się o możliwość prowadzenia handlu w takich miejscach. Jednak również na przystankach czasy prosperity kiosków dobiegły końca. Teraz stoją zamknięte na głucho, a na ich ścianach wyżywają się grafficiarze.
Tymczasem niektóre z nich ustawiono całkiem niedawno. Niemałym kosztem Ratusz zmodernizował sporo przystanków, a w kilku punktach – głównie w centrum miasta – na przystankach ustawiono nowe kioski. Również one nie są obecnie wykorzystywane. Zwrócił na to uwagę, już po raz kolejny, bielski radny Roman Matyja, pytając czy władze miasta mają jakiś pomysł na te obiekty? Okazuje się, że mimo podejmowanych przez urzędników prób nie ma chętnych na ich dzierżawę. Jak wyjaśnił wiceprezydent Adam Ruśniak liczono na prywatne podmioty handlowe, ale – pomimo starań – nie wyraziły one chęci nabycia lub wynajmu żadnego z punktów. Urzędnicy chcieli nawet użyczyć te obiekty na cele statutowe którejś z rad osiedla, jednak do tej pory nie ma odpowiedzi na tę propozycję. – W przypadku braku zainteresowania rozważymy przeznaczenie tych obiektów do sprzedaży – dodał Adam Ruśniak.
W Bielsku-Białej wciąż działa jeden kiosk – na przystanku przy hotelu Prezydent. To jeden z najruchliwszych przystanków w mieście. Niegdyś były tam nawet dwa kioski. Ten jeden, który pozostał, został ustawiony nie tak dawno przez miasto. Handlujący w nim starszy mężczyzna przyznaje, że ruch jest spory, a ludzie kupują głównie bilety i papierosy. Nie kryje jednak, że nie jest to złoty interes. Problemem jest też wysoki czynsz najmu. Za ten niewielki obiekt płaci miastu co miesiąc 1600 zł, co przy stosunkowo niewielkich obrotach jest sporą kwotą, a to niejedyne koszty prowadzenia tego biznesu. Czy w związku z tym i on zwinie interes i zniknie ostatni kiosk w mieście? – Tego nie wiem, bo kiosk prowadzi żona, ja tu tylko pomagam – uśmiecha się nasz rozmówca.