Andrzej K., oskarżony o to, że doprowadził do podpalenia i pożaru komunalnej kamienicy przy ulicy Cieszyńskiej w Bielsku-Białej przyznał się przed sądem do winy. Chciał dla siebie czterech lat pozbawienia wolności, ale sąd odrzucił taką możliwość.
Do zdarzenia, przypomnijmy, doszło późnym popołudniem 3 kwietnia tego roku. W wyniku pożaru z domów uciekać musieli wszyscy lokatorzy. Niektórzy z nich, jak rodzina państwa Grabowskich, straciła niemal cały dobytek. W sumie dach nad głową straciło piętnaście osób. Ogień strawił kamienicę na tyle poważnie, że nie nadawała się już do remontu i trzeba było ją w efekcie wyburzyć. Jej lokatorzy zmuszeni byli przeprowadzić się do innych mieszkań wskazanych przez ratusz. Policja zatrzymała osobę podejrzaną o podpalenie budynku następnego dnia. Okazał się nią jeden z lokatorów, Andrzej K. (61 lat). Został zatrzymany, a później oskarżony o doprowadzenie do eksplozji materiałów wybuchowych przez pozostawienie kanistra z łatwopalną substancją w bezpośredniej bliskości paleniska.
Dzisiaj rozpoczął się przed Sądem Rejonowym w Bielsku-Białej proces w tej sprawie. Andrzej K. już na wstępie przyznał się do winy i poprosił o wymierzenie kary czterech lat pozbawienia wolności. Przekonywał, że żałuje swojego czynu, tłumaczył też, że był pijany i nie wiedział, co robi. Sąd nie wyraził na to zgody. Kolejna rozprawa odbędzie się już w grudniu. Andrzejowi K. grozi kara pozbawienia wolności do lat dziesięciu.
Zburzył dom aby chcieć zamieszkać w więzieniu przez 4 lata? Może będzie to dłużej, nic by się wielkiego nie stało gdyby zburzył tylko swój dom.
śmieć
Dowcipniś z tego Andrzeja k.