Kiedyś wiadomości przekazywano za pomocą znaków dymnych, następnie w użyciu znalazły się gołębie, które wszystkie ważne informacje potrafiły dostarczyć nawet na ogromne odległości. Największą zmianę i udogodnienie w życiu ludzi wprowadziło jednak powstanie poczty.
Początkowo przekazywaniem informacji zajmowali się gońcy i pocztylioni na koniach, a następnie pojawiły się dyliżanse, czyli wozy pocztowe służące do transportowania towarów oraz ludzi.
W 1744 roku w Bielsku powstał Urząd Pocztowy. Tego samego roku mieszkańcy Skoczowa doczekali się narodzin stacji pocztowej przeprzęgowej, która miała na swoim wyposażeniu konie pocztowe i wozy. Każdą stacją kierował poczmistrz, a jego zarobek zależny był od odległości, na jaką wysyłane były listy czy towary. Jednostką specjalnego kursu pocztowego była wówczas „1 poczta”, czyli 2 mile austriackie (15 km).
Bogaty może więcej
Usługi pocztowe były w tamtych czasach dość drogą przyjemnością, z której korzystała tylko bogatsza część społeczeństwa. Od października 1810 roku za list krajowy o wadze 1 łuta trzeba było zapłacić 16 krajcarów (na odległość 4 stacji) lub 32 krajcary (na większe odległości). Zapłacić za przesyłkę musieli po połowie główni zainteresowani, czyli adresat i nadawca lub tylko nadawca. W roku 1788 wprowadzono opcję listu poleconego, płatnego dodatkowo 6 krajcarów, a nawet listu z potwierdzeniem zwrotnym (3 krajcary przy odbiorze).
12 września 1750 roku dekretem cesarzowej Marii Teresy stacja przeprzęgowa w Skoczowie otrzymała status stacji pocztowej nr 22 (licząc od Wiednia) i zagwarantowane 4 konie oraz płacę i dodatki dla poczmistrza. Pierwszym skoczowskim poczmistrzem został Jerzy Jakub Foytzik. W tamtych czasach poczta codziennie przychodziła w południe z Cieszyna, a po południu odchodziła w kierunku Cieszyna i Brna. Stacja w Skoczowie była także przystankiem na trasie pospiesznej poczty listowej i towarowej do Wiednia.
Bo nie ma gospody…
Po I rozbiorze Polski i przyłączeniu jej południowych części do Austrii, cesarz zdecydował o budowie nowej głównej drogi pocztowej z Frydka przez Cieszyn i Skoczów, aż do granicy w Bielsku. Budowa rozpoczęła się w 1782 roku, a dwa lata później trasę wizytował gubernator Śląska i Moraw. W swoim sprawozdaniu niezbyt przychylnie oceniał zarówno sam Skoczów, jak i poczmistrza Foytzika. „Stacja pocztowa Skoczów jest zlokalizowana w złym miejscu, nawet bez porządnej gospody. Nadto, zatrudniony tutaj poczmistrz, z powodu swej ułomności cielesnej, nie jest w stanie spełniać należycie swej powinności i utrzymuje tylko trzy konie przy tej tak bardzo uczęszczanej trasie. Skoczów nie leży też pośrodku między Cieszynem a Bielskiem. Odcinek do Bielska jest o 5,5km dłuższy niż do Cieszyna. Pomiędzy Cieszynem a Bielskiem w środku leży natomiast Pogórz, miejscowość z porządną gospodą, bardziej nadająca się na lokalizację stacji pocztowej”.
Uwagi do skoczowskiego poczmistrza miał również urząd powiatowy. Foytzikowi zarzucano, że jest stary, schorowany i nie potrafi sobie ze wszystkim sam poradzić. W lutym 1785 roku Foytzik przeszedł na emeryturę. Nie zgodzono się jednak, aby stację prowadził jego syn. 1 lipca tego samego roku nową stację w Pogórzu poprowadził Antoni Habel. W tym miejscu stacja funkcjonowała jednak tylko niespełna 2 lata – lokalizacja okazała się niekorzystna, a gospoda nieodpowiednia dla zakwaterowania ludzi. W 1787 roku stacja pocztowa na powrót znalazła się w Skoczowie.
Wszyscy zarabiali
Ruch towarów i osób na trasie galicyjskiej przynosił miastu Skoczów dochody, a stacja pocztowa gwarantowała pracę i dobry zarobek rzemieślnikom oraz kupcom. Przykładowo – kowal zarabiał rocznie 300 guldenów za podkuwanie koni, siodlarz oraz rymarz otrzymywali 240 guldenów za naprawę starej uprzęży lub zrobienie nowej, stelmach za naprawę wozów pocztowych otrzymywał 150 guldenów, a powroźnik za nowe powrósła 30 guldenów.
Poczmistrz Antoni Habel za pieniądze swoje, żony i pożyczkę, wybudował nowy dom pocztowy z mieszkaniem, stajniami, szopami i stodołą. Kiedy zorientował się, że dochody były niższe od spodziewanych, próbował sprzedać stację i starał się o objęcie urzędu poczmistrza w Cieszynie. Bezskutecznie. Po jego śmierci w 1801 roku stację prowadziła wdowa po poczmistrzu (po oficjalnej zgodzie cesarza Franciszka II). Już rok później poślubiła emerytowanego porucznika piechoty Józefa Ertel von Seana, który w 1803 roku został zaprzysiężony na nowego skoczowskiego poczmistrza.
Niszczycielski pożar
19 września 1802 roku w pożarze spłonęły szopy, stodoły, zapas paszy, a częściowo również wyposażenie poczty. Straty oszacowano na zawrotną kwotę 3651 guldenów, a Paulina Habel, właścicielka, długo starała się o pożyczkę na remont. Dopiero w 1803 roku otrzymała tysiąc guldenów do spłaty w 10 ratach. Ze sprawozdania księgowości dworskiej wynika, że skoczowska stacja przynosiła w tamtych czasach około 130 guldenów zysku z opłat listowych, około 680 guldenów za przejazdy osób, 12 guldenów z zasiłków i ok. 340 guldenów z dyliżansu. Cały roczny zysk poczty w Skoczowie miał wynosić ok. 1090 guldenów i 32 krajcary.
Skoczowski urząd objął następnie Maksymilian Habel (syn Antoniego i Pauliny), który znany był jako wielki dobroczyńca. Cały swój majątek zostawił dla szpitalika i domu ubogich w Skoczowie. Od 1888 roku poczta w Skoczowie mogła się pochwalić połączeniem z koleją, a od 1905 roku pierwszą centralą telefoniczną (już w nowym budynku na ulicy Kolejowej).
W tekście wykorzystano informacje pochodzące z książki „Skoczów. Szkice do monografii” H. Szotek.
Poczta Polska to powinna być dawno zlikwidowana a w szczególności w Milówce. Komu otwarta jest do 15 a tylko jeden dzień do 20. Awizo odbierz tylko w poniedziałek bo kto normalnie pracuje to nie ma prawa odebrać do 15. Oczywiście jak odbierasz 5 listów to podpisz się 10 razy bo elektronicznie potem na papierze 🙂 jak złodziej jakiś szkoda ze kciuka nie odbijają po prostu komuna z lat 50.
na szczęście Poczta nasza Polska jest pod czujną opieką Partii? i jej CzłonkówWiększych.
A te Członki wraz z rodzinami mogą walczyć na państwowym z nepotyzmem (czego im bardzo ‘opozycja’ zazdrości) i wcale tam nie przeglądają korespondencji. Bo łatwiej maile i smartfony.
Od tego by wiedziano co mamy i kombinujemy jest MinisterstwoCyfrujące i za taką obietnicę wszechkontroli Jarkacz zgodził się dopuścić ferajnę specjalistów Cieszyńskich Pinokia do zarządzania nami.