Mleko się wylało – Miejski Zarząd Dróg przyznał, że pojawiły się problemy przy budowie wiaduktu w ciągu ulicy Kwiatkowskiego w Bielsku-Białej.
Sygnały, że inwestycja nie idzie tak jak zakładano, pojawiły się już kilka miesięcy temu, jednak urzędnicy zaprzeczali.
Do zastąpienia starego wiaduktu – wzniesionego w latach 70. ubiegłego wieku – całkiem nową konstrukcją, władze miasta przymierzały się od dawna. Już od kilku lat, z powodu złego stanu technicznego, obowiązywał tam zakaz przejazdu samochodami o ciężarze powyżej 3,5 tony. Tymczasem chodzi o bardzo ważną drogę w sieci komunikacyjnej miasta. Problemem były pieniądze. Chodzi o wielomilionową inwestycję, na którą w budżecie miasta wciąż brakowało kasy. Samorząd szukał cały czas zewnętrznych funduszy na sfinansowanie zadania. W końcu się udało.
Od początku ścierały się dwie koncepcje. Przewidziany do modernizacji odcinek ulicy Kwiatkowskiego (od ronda Solidarności do ronda „Katyńskiego”) liczy niepełna 600 metrów długości, z czego ponad 200 przypada na betonowy wiadukt. Pierwsza z koncepcji zakładała zburzenie starego wiaduktu i zastąpienie go nowym. W drugiej – tańszej w realizacji – MZD zaproponował budowę dwóch obiektów mostowych, jednego o długości 65 m nad linią kolejową oraz drugiego o długości 28 m nad wewnętrzną drogą zakładową firmy Befared oraz wykonanie pomiędzy nimi zbrojonego ziemnego nasypu. Z uwagi na znacznie mniejsze koszty takiego rozwiązania (mniej więcej o jedną trzecią w porównaniu z odtworzeniem całego wiaduktu) wybrano tę drugą opcję. Inwestycja ruszyła w lutym tego roku, a wykonawca zobowiązał się zakończyć prace w ciągu 25 miesięcy (marzec 2024 roku). Wszystko miało kosztować prawie 61 mln zł, z czego 35 mln pochodzi z Rządowego Funduszu Polski Ład. Resztę ma wyłożyć miasto.
Już na początku wakacji do redakcji zaczęły docierać niepojące informacje o tym, że projektu w przyjętym kształcie nie uda się zrealizować. Wszystko przez uwarunkowania geologiczne, które uniemożliwiają budowę nasypu. Grunt ma tam zbyt małą nośność, aby można na nim posadowić nasyp. Pojawiły się też pytania, czy jego budowa (zagęszczanie kruszywa za pomocą ubijarek) nie wywoła zbyt dużych wibracji całego terenu, co mogłoby mieć zgubny wpływ na działanie precyzyjnych obrabiarek wykorzystywanych w pobliskiej fabryce Befared. Pogłoski te zbiegły się w czasie z wyraźnym spowolnieniem prac na placu budowy.
Dwukrotnie pytaliśmy wtedy w MZD o wiarygodność tych informacji i za każdym razem słyszeliśmy tę samą odpowiedź: prace posuwają się zgodnie z harmonogramem, a inwestycja, w tym termin jej zakończenia, w żaden sposób nie jest zagrożona.
Tymczasem 19 października na stronie MZD ukazał się komunikat, z którego jasno wynika, że jednak pojawiły się jakieś nieprzewidziane trudności. .- „Główne problemy, jakie pojawiły się na budowie to odkrycie znacznej ilości niezidentyfikowanych sieci podziemnego uzbrojenia, co komplikuje przebieg prac. Dodatkowo, badania sprawdzające stan gruntu na budowie i pogłębiona analiza geologiczna wykazała duże zróżnicowanie w budowie podłoża, na którym planowany jest mur zbrojony o wysokości kilkunastu metrów, co skutkować może nierównym osiadaniem i ryzykiem niestabilności tej konstrukcji ziemnej. Niezależnie od tego pojawiły się ograniczenia w wykonywaniu prac z udziałem maszyn wibrujących z uwagi na precyzyjną obróbkę, która stosowana jest w zlokalizowanym w bliskim sąsiedztwie zakładzie produkcyjnym Befared” – czytamy.
Czyżby w MZD przygotowywano – nomen omen – grunt, aby obwieścić, że mimo starań ulicy Kwiatkowskiego nie uda się oddać do użytku w planowanym terminie, a inwestycja będzie droższa niż zakładano? Wyjścia z sytuacji są bowiem dwa: albo trzeba będzie wymienić grunt pod planowanym nasypem, albo wzmocnić go betonowymi palami wbitymi na kilkadziesiąt metrów w podłoże. Oba rozwiązania są czasochłonne i kosztowne. Miasto będzie musiało znaleźć na nie dodatkowe środki. To nie koniec. Wyłączenie z użytku tego odcinka ulicy Kwiatkowskiego ma ogromny wpływ na cały układ komunikacyjny w tej części miasta. W godzinach szczytu na okolicznych ulicach tworzą się gigantyczne korki, a ciężarówki jeżdżą od kilku lat objazdami. Ewentualne wydłużenie czasu realizacji tak potrzebnej inwestycji na pewno kierowcom stojącym w korkach się nie spodoba.
Dlaczego przygotowując przez tyle lat tę inwestycję nie sprawdzono wszystkiego dokładnie? To pytanie pozostaje otwarte.
W latach 70 komuchy sprawdzili grunt i wybudowali wiadukt ….. a nie dwa mosty bo to się w tych warunkach nie dało wykonać…..bu ha ha ha…..
tak ta , w latach 70 wszyscy byli komuchy
Teraz każdy chce jak najwięcej zarobić. Firma podaje zaniżoną kwote wykonania inwestycji, a potem w trakcie budowy podnosi koszty zasłaniając się trudnościami. Standardowe działanie na które niestety zezwalają przepisy. Przy dzisiejszej technice można spokojnie wykonać szczegółowe badania geologiczne gruntu przed rozpoczęciem inwestycji. Wykonawca powinien wziąć te koszty na siebie i uwzględnić je w swojej ofercie przetargowej. Firma podejmująca się budowy za określoną kwotę i w określonym terminie w przypadku nie dotrzymania warunków tej umowy powinna zapłacić karę w wysokości kwoty inwestycji. Kwota ta powinna zistać notarialnie zablokowana na firmowym koncie do czasu zakończenia i odbioru technicznego zleconej budowy. Wyższe koszty… Czytaj więcej »
Aleś wymyślił głupotę , tak rozumując za błędy projektowe ma odpowiadać wykonawca . Stosując twoją logikę to za gwałt powinna być karana zgwałcona, a za rozbój napadnięty.
Czy ty zrozumiałeś tekst artykułu, ?
I to jest właśnie ten “rozwój gospodarczy” z którego normalny zwykły szary człowiek nic nie ma Pogoń za szybkością, wielkością, ilością, byle więcej i więcej.
A zapłacimy za to wszyscy.
za komuny dalo sie wybudowac soline,najwyzszy maszt na swiecie 646 m, zar.
Jeszcze ul Piastowska rownolegle wylaczcie z ruchu.
A Koleje Slaskie smigaja sobie 130 km/h 🙂 na slask.
Samochody powiiny byc wynajmowane na godziny na abonament a do pracy komunikacja miuejska jak na Zachodzie.
Za duzo tego.,
Weź tabletki bo bredzisz
Dobrze że firma projektujaca zrobiła i nie będzie zadnej kary .tanio czyli drożej
Ciężarowe samochody poruszały się przez wiadukt tylko i wyłącznie za sprawą kaprysu Jaśnie Panów z FCA którzy wymyślili bramę towarową od strony Grażyńskiego bo od Warszawskiej dyrektory jeżdżą.
Dziwne , im więcej nowoczesnych maszyn budowlanych tym budowy droższe , sądzę że powinno być odwrotnie tak jak dawniej.
„Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?” I jeszcze bardziej nie będziemy go mieć szanowna gawiedzi. A zacna in spe redaktor niech nie zadaje trywialnych pytań, tylko szykuje wstępniaka na święto ryżego misia.
Nie ryżego a rudego, na razie będzie święto zstępniaków, też zacne, na tarczy obchodzone.
Święto nieryżego a rudego to będzie w przyszłym roku. 80. rocznica najazdu na „rudych” wszelkiej maści hord bolszewickich, której zstępniaki do dzisiaj umacniają wolność, a nawet demokrację. Supergawiedziowych robiących za kapciowych, tworzących trzon światłego elektorata mający w poważaniu.
Co tam przyszły rok i 80 lat? – pani redaktor podobno miała być wyzyskana tu i teraz. A teraz będzie na tarczy najlepsza zmiana, zamiast 80 lat – 8.
Cóż dziwnego, że inwestycja będzie droższa, wszystko drożeje wkoło, jedynie wartość człowieka jest tańsza.
Trzecie wyjście to wymienić kadrę planistyczną, koszt może przerosnąć droższą na początku koncepcję wybudowania nowego wiaduktu w miejsce starego z lat 70-tych