Bielsko-Biała Sport

Przełamując bariery. Na szczyt w ciągu pięciu lat!

Zdjęcia: z archiwum Kuloodpornych

Z Danielem Kawką, twórcą bielskiej drużyny Kuloodporni, która ostatnio zdobyła tytuł mistrza Polski w amp futbolu, czyli rozgrywkach piłkarskich z udziałem zawodników po amputacji kończyn, rozmawia Kuba Jarosz.

– Okazaliście się najlepsi w kraju. Teraz przed wami bój o trofea europejskie. I to wszystko w kilka zaledwie lat od powstania drużyny. Jak to możliwe?

– Na szczyt wdarliśmy się dokładnie w ciągu pięciu lat, bo drużyna powstała w grudniu 2014 roku.

– Skąd się wziął pomysł?

– W 2011 roku, zaraz po studiach fizjoterapii, pracowałem w zakładzie protetycznym, gdzie robiłem protezy dla osób po amputacjach. Publikowałem pewne materiały w internecie. Natrafił na nie Mateusz Widłak z Warszawy i zaproponował mi wspólne zorganizowanie pierwszego treningu w Polsce. W ciągu 3 miesięcy znaleźliśmy pierwszych zawodników oraz sponsorów. Ze względów rodzinnych niewygodnie było mi jednak jeździć regularnie do Warszawy. Jak zaczęły powstawać pierwsze kluby, to końcem 2014 roku postanowiłem założyć drużynę w Bielsku-Białej.

– Trudno było?

– Na początku udało mi się ściągnąć ledwie trzy osoby. I to dzięki portalom społecznościowym, mediom, znajomym. Niestety jest tak, że osoby niepełnosprawne często czują się gorsi od innych i nie potrafią tak z miejsca otworzyć się na tego typu inicjatywy.

– Ale powoli, jak rozumiem, lody były przełamywane?

– No tak. Dzisiaj mamy dwunastu seniorów i chyba nikt w Polsce nie ma więcej.

– Co jest w przypadku tego sportu ważniejsze? Efekt poprawy zdrowia fizycznego, czy może raczej zmiany mentalne?

– Zdecydowanie to drugie. Ktoś, kto już zdecyduje się do nas przyjść, i to niekoniecznie od razu, aby zdobywać medale, ale po prostu pokopać w piłkę, wyrywa się ze swojego hermetycznego środowiska, zaczyna wierzyć, że jest takim samym człowiekiem, jak ludzie całkiem zdrowi. Dzięki temu łatwiej się żyje, jest się lepszym człowiekiem. Uważam, że to jest najważniejszy efekt istnienia drużyny.

– A jak reagują widzowie, bo nie gracie przecież przy pustych trybunach. Kto chodzi na tego typu piłkę?

– Można się zdziwić, bo bardzo różni ludzie. A cechuje ich wszystkich jedno – sympatia okazywana zawodnikom, podziw dla ich determinacji. Na trybunach są i zagorzali fani piłki w ogóle, i tacy, którzy do tej pory nie interesowali się futbolem. Staramy się zresztą te widowiska organizować trochę na styl amerykański, takiego społecznego wydarzenia.

– A co z organizacją samego klubu, finansowaniem? Jak bardzo różni się to od tradycyjnej piłki nożnej?

– Otóż wcale nie ma dużych różnic. Finansowanie jest podobne. W naszym przypadku to trochę pieniędzy z funduszy miejskich dla osób niepełnosprawnych i reszta od sponsorów.

– A same koszty? Są duże?

– Trzeba zapłacić za wyjazdy, kierowcy, za noclegi i wyżywienie. Mamy przecież całe zaplecze medyczne, trenerów, tak jak w każdym klubie. To kosztuje.

– Wróćmy do tego, co czeka drużynę dalej, po zdobyciu tytułu mistrza Polski?

– Walka o europejskie trofea. Mistrz Polski otrzymuje automatyczną przepustkę do finałowego turnieju ampfutbolowej Ligi Mistrzów. Najlepsze drużyny naszego kontynentu zagrają ze sobą w dniach 23-24 maja 2020 roku. Lokalizacja wskazana zostanie na podstawie głosowania krajowych federacji. Wynik poznamy pod koniec roku. Będziemy ubiegać się o to, żeby turniej odbył się w Bielsku-Białej.

– Mamy szansę?

– Trzeba w to wierzyć, chociaż w Europie to już inna liga. Są przede wszystkim Turcy, którzy w amp futbolu są potęgą. Ale tam do tego sportu podchodzi się całkiem inaczej niż u nas.

– Czyli jak?

– Mają bardzo silne zaplecze finansowe, zawodnicy dostają pracę, mają swoje stadiony. Ściągają najlepszych graczy z zagranicy. Dużo by mówić. Widzę jednak, że u nas w kraju również te warunki są coraz lepsze.

– Co kraj, to obyczaj… Za to nasi zawodnicy mają wolę zwycięstwa i wiarę we własne siły.

– Zrobimy, co się da. Na pewno damy z siebie wszystko.

google_news