Smacznie, zdrowo i stylowo Bielsko-Biała

Przyczajony wirus

Choć wrzesień był miesiącem poprzedzającym sezon grypowy, zapadalność na tę chorobę, na terenie podległym bielskiemu Sanepidowi nie była duża.

Małgorzata Wichary, specjalista chorób zakaźnych oraz kierowniczka sekcji epidemiologii w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bielsku-Białej powiedziała nam, że tradycyjnie jest to miesiąc, kiedy odnotowuje się niewielką liczbę przypadków grypy. Nasza rozmówczyni podkreślała, że większość z nich to nie grypa w czystej postaci, ale infekcje grypopodobne. Sumując wszystkie te zachorowania wychodzi kilkadziesiąt – maksymalnie około stu – przypadków tygodniowo. Dla porównania: w takim samym przedziale czasowym, w szczytowym okresie potrafi być ich kilka tysięcy.

Sezon grypowy trwa od października do kwietnia. Zachorowań zaczyna gwałtownie przybywać w okolicy Bożego Narodzenia i sylwestra. Szczyt przypada zazwyczaj na końcówkę stycznia, luty lub marzec – zarówno na naszym terenie, jak i w całej Polsce.

Skuteczną ochronę przed zjadliwym wirusem zapewniają szczepionki. Małgorzata Wichary podkreśla, że w tym roku jest to tzw. szczepionka czterowalentna, która powinna być skuteczniejsza niż dostępna w poprzednim sezonie szczepionka trójwalentna. O co chodzi? Wśród grypowych wirusów atakujących człowieka najzajadliwsze są dwa typy: A i B. Każdy z nich dzieli się jeszcze na dwa podtypy. Szczepionka trójwalnetna zawierała oba podtypy wirusa A oraz jeden podtyp wirusa B. Szczepionka czterowalentna zawiera wszystkie cztery podtypy.

Nasza rozmówczyni podkreśla, że sam akt zaszczepienia nie jest równoznaczny z nabyciem odporności. Od momentu podania preparatu organizm potrzebuje od 2 do 4 tygodni, aby wytworzyć odpowiednie przeciwciała. – Optymalny czas to miesiąc – zaznacza. Zatem najlepiej byłoby szczepić się na początku września. Jednak – biorąc pod uwagę, że grypa zaczyna na dobre szaleć w okolicy świąt – nie oznacza to, że jest już za późno.

W Bielsku-Białej i powiecie przeciwko grypie szczepi się tylko nieco ponad 2 procent mieszkańców. Z tego powodu nie ma u nas mowy o zjawisku tzw. odporności zbiorowiskowej (na zasadzie kokona, są także chronione osoby, które z różnych względów nie mogą się zaszczepić). Oby można było mówić o tego rodzaju odporności potrzebny jest wynik na poziomie 90 procent.

Co robić kiedy mimo wszystko dojdzie do najgorszego? Małgorzata Wichary radzi, aby nie wykazywać się „zawodowym heroizmem”, wziąć urlop albo zwolnienie lekarskie i pozostać w domu. Minimum przez tydzień. Tak będzie najlepiej i dla chorego, i dla jego otoczenia.

 

google_news