Porzucane gdzie popadnie hulajnogi to przekleństwo Bielska-Białej. Rzesza ich użytkowników nie liczy się z nikim i niczym, a miasto nie potrafi sobie z tym problemem poradzić. Istne katusze przeżywają osoby niewidome i słabowidzące, które samodzielnie poruszają się po mieście. Ciągle wpadają na te kupy żelastwa, przewracają się i raniąc. – Jesteśmy narażani na duże niebezpieczeństwo – mówi wprost szef bielskiego związku niewidomych.
Tadeusz Gierycz stoi na czele koła grodzkiego Polskiego Związku Niewidomych w Bielsku-Białej. Wielu mieszkańców go rozpoznaje, bo jest niezwykle aktywny, a codziennie też porusza się o białej lasce w centrum Bielska-Białej i jeździ komunikacją miejską. W czasach, gdy robi się wiele, aby osobom ze szczególnymi potrzebami ułatwiać życie, ni stąd, ni zowąd pojawiła się przeszkoda, która wszystko niweczy.
Dobrze wiemy, że poruszanie się w gąszczu leżących co rusz hulajnóg proste nie jest. Ale dla części mieszkańców to już wręcz ekstremalne wyzwanie. – Porzucane na chodnikach hulajnogi to zagrożenia dla osób starszych, ale też niewidomych i słabowidzących. Nawet pomimo tego, że używa się laski, ona może nie trafić w ten pojazd. Ale noga już trafi. To bardzo twardy sprzęt, sam się na niego nadziałem i rozciąłem skórę na nodze – opisuje Tadeusz Gierycz.
Szef bielskiego PZN natrafiał też na takie pułapki, jak hulajnogi postawione wzdłuż drogi – na chodniku tuż przy przejściu dla pieszych! – Proszę sobie wyobrazić, że przechodzę przez drogę po pasach. Chcę to zrobić sprawnie, zejść z ulicy. Myślę, że zaraz znajdę się na bezpiecznym chodniku. Ale przewracam się, bo wpadam na pozostawioną przy samej zebrze hulajnogę! – opisuje. – Z tym problemem zgłasza się do mnie dużo osób. Z kim nie rozmawiam, to podejmuje ten temat – dodaje.
Prezes koła grodzkiego PZN zgłaszał problem m.in. w biurach poselskich i usłyszał, że zaowocuje to stosownymi interpelacjami. Ma nadzieję, że sprawa trafi do Ministerstwa Infrastruktury i pociągnie to za sobą konkretne decyzje.
W Bielsku-Białej zareagowała już Powiatowa Społeczna Rada ds. Osób Niepełnosprawnych, w której zasiada też Tadeusz Gierycz. I otrzymała odpowiedź od Miejskiego Zarządu Dróg.
„Zgodnie z obowiązującymi przepisami ustawy Prawo o ruchu drogowym, dopuszcza się postój hulajnogi na chodniku w miejscu do tego przeznaczonym, a w razie braku takiego miejsca – jak najbliżej zewnętrznej krawędzi chodnika najbardziej oddalonej od jezdni oraz równolegle do tej krawędzi, pod warunkiem, że nie obowiązuje zakaz zatrzymywania się lub postoju, a także szerokość chodnika pozostawiona dla pieszych nie jest mniejsza niż 1,8 m. O szczegółowych warunkach postoju hulajnóg na terenie miasta każda firma, zajmująca się wypożyczeniem hulajnóg jest informowana przez Miejski Zarząd Dróg, a do jej obowiązków należy pilnowanie poprawnego ustawiania hulajnóg przez użytkowników. Ponadto miasto określiło strefy, do których wjazd wypożyczanych hulajnóg jest niemożliwy lub w których nie można pozostawiać hulajnóg. Strefy takie obejmują obszar starówki, a także inne rejony, gdzie geometria dróg nie pozwala na urządzenie postoju hulajnogi zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami. Co istotne, osoba która urządzi postój hulajnogi niezgodnie z ww. przepisami, dopuszcza się wykroczenia, za które grozi grzywna w drodze mandatu karnego. Strażnicy miejscy w trakcie patrolowania miasta zwracają szczególną uwagę na miejsca, w których pozostawiane są hulajnogi. Niezależnie od powyższego, w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości o fakcie tym informowany jest operator świadczący usługę, który ma obowiązek je wyeliminować” – wyjaśnił zarządca dróg.
Nie na taką odpowiedź jednak liczono w kole związku niewidomych. – Nie satysfakcjonuje nas. To tylko przytoczenie istniejących przepisów, a nie wskazanie działań, które zostaną podjęte – zwraca uwagę Tadeusz Gierycz. – Ten problem nie znika, więc uważam, że należy poczynić radykalne działania, aby mu zaradzić. Są miasta, które nie dopuszczają już używania hulajnóg. W Żywcu porzucane hulajnogi są odstawiane na parking, ale to też nie do końca skuteczne rozwiązanie. Można by pomyśleć choćby o stacjach dokujących – zastanawia się Tadeusz Gierycz.
Miasto w stosunku do problemu jest na razie pobłażliwe. Strażnicy miejscy nie wywożą hulajnóg i nie wlepiają mandatów. Wysyłają prośby do operatora – Bolta – o przestawienie źle zaparkowanych jednośladów. I – jak przekonują – firma się stara to robić i wysyła swoich pracowników.
W MZD obiecują jednak głębiej przyjrzeć się problemowi i sposobom jego wyeliminowania. – W ostatnim czasie z Bielska-Białej wycofało się dwóch z trzech operatorów hulajnóg elektrycznych, przez co skala problemu zmalała. W dalszym ciągu prowadzone są obserwacje zaparkowanych hulajnóg, a wszelkie nieprawidłowości są na bieżąco zgłaszane do operatora. Niemniej jednak miasto Bielsko-Biała rozpozna doświadczenia innych miast w zakresie współpracy z podmiotami odpowiedzialnymi za wynajem hulajnóg elektrycznych i w przypadku zasadnym, wykorzysta je na potrzeby miasta Bielska-Białej – informuje nas Marcin Burdziński, zastępca dyrektora MZD.
Będziemy liczyć, ile osób się zdąży się zranić lub przewrócić podczas tegoż procesu „rozpoznawania doświadczeń”…
Nasz poprzedni tekst na ten temat „Chodnikowe zawalidrogi. Hulajnogi są porzucane byle jak i byle gdzie” znajdziesz TUTAJ.
A co w BB nie ma dużych kubłów na śmieci albo do białki
To problem nie tylko niewidomych ale wszystkich mieszkańców. Zagracające chodniki hulajnogi……Miasto stać na nowe budynki( stary Pers) dla urzędasów ale nie stać na wyznaczenie ścieżek rowerowych po których można jeżdzić gulajnogami…..Jaki prezydent takie porządki….
Zastawiają pułapki na niewidomych
Bo w tym kraju nie ma jakiejkolwiek kultury,dziwny narodzik
Obcokrajowiec widzę
Odczep się od mojego imienia
Teraz przed Boltem zadanie nalepiać na hulajnogi odbiorniki i wręczać niewidomym poprzez UM wykrywacze hulajnóg.
W Krakowie i innych miastach nie jak niby miasto BB jest przepis zostawia na poboczu gdzie nie przeszkadza mają w kompie kto używał albo ludzie biorą i wyrzucają w krzaki
Mógłby ktoś ten bełkot Ewy przetłumaczyć na język polski?
***** niby taki tam deb–la
Ludzie rzucać to do krzaków rzeki pojemników na śmieci to są największe syfy w mieście ładować na pakę i wywozić do dziur za miasto
d***l
“Będziemy liczyć, ile osób się zdąży się zranić lub przewrócić podczas tegoż procesu „rozpoznawania doświadczeń”…”
Hmm? Szczególnie ten cytat nadaje się do księgi myśli zgłębionej p.t. “Jeżeli nie głupota, to pogardliwa prowokacja”.
Inne miasta Kraków, Bydgoszcz, Lublin, Szczecin, Poznań działają, a u nas będą rozpoznawali na podstawie doświadczeń, czy ktoś sobie nosa nie rozwali. Często się słyszy, u nas w BB – nie da się i będziemy się przyglądać. A wystarczy wziąć przykład z innych miast.
No pewnie…A później społeczeństwo otyłe,nogi są po to by nimi ruszać