Dla bielskich radnych diety, to jedynie skromny dodatek do właściwych pensji. Szykuje się kryzysowy budżet na przyszły rok, może więc nasi rajcy zrobią niespodziankę i uszczkną ze swoich diet nieco grosza na wspólne cele.
Dieta, jak sama nazwa wskazuje, to nie pensja. W przypadku bielskich radnych jest ona jednak wyższa od minimalnego wynagrodzenia, które wynosi obecnie 1929 zł netto. Nasi radni kasują bowiem raz w miesiącu średnio 2239 zł. Za obecność na sesji, uczestnictwo w komisjach, interesowanie się sprawami wyborców. Nie oceniamy, czy to dużo, czy mało zważywszy na wkład ich pracy. Tyle jest, ale nie jest to codzienna praca, za którą tysiące osób nie otrzymują nawet tyle. Dla żadnego z bielskich radnych dieta nie stanowi jedynego źródła utrzymania. Jest zaledwie skromnych dodatkiem do pieniędzy, które zarabiają wykonując swoją codzienną, podstawową pracę. Jedenastu radnych zarabia rocznie grubo ponad sto tysięcy złotych. Reszta nieco mniej, ale średnio wychodzi na jedną osobę również ponad sto tysięcy. Przyglądając się ich oświadczeniom majątkowym można powiedzieć, że są to raczej, z kilkoma wyjątkami, majętne osoby. Suma oszczędności wszystkich rajców w Bielsku-Białej robi wrażenie – to ponad 4 mln złotych. Tylko trzech radnych nie ma nic na kontach oszczędnościowych. Pozostali mają średnio po kilkadziesiąt tysięcy. Już to świadczy o tym, że potrafią sobie radzić finansowo. Co więc stoi na przeszkodzie, aby w dobie kryzysu radni uczynili ten gest i zrezygnowali na jakiś czas z części diet? Budżet by się uśmiechnął. Potrzeby są, chociażby w przedszkolach, gdzie trzeba oglądać każdą złotówkę dwa razy zanim się ją wyda. Pieniądze przydadzą się też w formie dopłat do obiadów dla osób ubogich. Cel z pewnością się znajdzie.
Gwoli ścisłości – niedawno jeden z radnych w Bielsku-Białej zrezygnował jednorazowo z diety. Sam, z własnej inicjatywy. Pieniądze przeznaczył właśnie na przedszkola w swoim okręgu wyborczym. Nazwiska na razie nie podamy, aby nikt nie zarzucił mu, że zrobił to dla poklasku.
– Nie jestem wśród najbogatszych radnych, ale na chleb mi starcza, a innym brakuje, więc się podzieliłem – oświadczył nam tłumacząc motywy swojego zachowania.
Czy innych radnych też będzie na to stać?
Nie ma chętnych do uszczknięcia, nie po to szli na radnych.
Może by tak jakiś radny z powiatu suskiego coś oddał z diety, przecież dyrektorzy biedy nie mają