W tym roku bielski samorząd zamierza wydać na pomoc osobom bezdomnym ponad 3 miliony złotych. O te dane poprosił radny PiS Edward Kołek przy okazji uchwalania przez Radę Miejską tegorocznego programu dotyczącego… bezdomności zwierząt.
W pytaniu nietrudno więc dopatrzyć się podejrzenia, czy aby miasto nie daje zbyt dużo na zwierzęta w porównaniu z tym, co przeznacza się na pomoc ludziom? Z danych Ratusza wynika, że w ciągu poprzednich dwóch lat ta proporcja kształtowała się mniej więcej na poziomie 3 do 1 na korzyść bezdomnych osób. W tym roku przesunie się bardziej w kierunku proporcji 2 do 1.
Na co konkretnie przeznaczane są te fundusze? To między innymi prowadzenie noclegowni przy ulicy Krakowskiej czy schroniska dla osób bezdomnych oraz schroniska dla osób bezdomnych z usługami opiekuńczymi przy ulicy Stefanki (utrzymanie tych instytucji kosztuje najwięcej, bo ponad 2 mln zł). Mowa jest też o przekazywaniu środków organizacjom pozarządowym realizujących na zlecenie gminy różne zadania na rzecz osób bezdomnych. Chodzi np. o serwującą posiłki kuchnię społeczną, bank chleba, łaźnię publiczną czy ośrodek readaptacyjny.
Część funduszy przeznaczanych przez gminę na pomoc bezdomnym pochłaniają koszty utrzymania pracowników Zespołu do spraw Bezdomności w Dziale Pomocy Środowiskowej Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Ile osób korzysta z tej pomocy? Tu pojawia się problem, bo tego nikt dokładnie w mieście nie wie. Wynika to z kilku powodów. Po pierwsze zjawisko bezdomności ma charakter płynny i trudno uchwycić faktyczną jego skalę. Część osób bezdomnych nie korzysta z pomocy instytucjonalnej oferowanej przez gminę albo robi to okazjonalnie. Zazwyczaj o istnieniu takich osób służby miejskie dowiadują się zimą, kiedy – w czasie mrozów – patrolowane i sprawdzane są miejsca, w których koczują bezdomni. Istnieje też coś takiego jak „turystyka bezdomnych”. Osoby te przemieszczają się po kraju w poszukiwaniu lepszej w danym momencie oferty pomocowej. Bielsko-Biała jest ponoć dość wysoko na liście miast, gdzie warto się pojawić – chwalona jest tu zwłaszcza jakość serwowanych nad Białą darmowych posiłków.
Jedyną miarodajną informacją, mogącą zobrazować skalę bezdomności są dane MOPS dotyczące osób korzystających z noclegowni czy przebywających w schronisku dla bezdomnych. W ubiegłym roku łącznie takich osób zarejestrowano w MOPS 317 (w zestawieniu uwzględniono nawet osoby, które w miejskiej noclegowni spędziły choćby tylko jedną noc). Można założyć, że tych znajdujących się poza systemem żyje w mieście nie więcej niż kilkadziesiąt osób. Łącznie byłoby to więc około 400 bezdomnych. Dzieląc to, co gmina przeznacza na niesienie im pomocy przez tę liczbę, wychodzi – w dużym przybliżeniu – iż na jedną osobę bezdomną samorząd daje rocznie blisko 8 tysięcy złotych.
Na program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobieganiu bezdomności zwierząt miasto przeznaczy blisko 1,5 mln zł (o 200 tys. zł więcej niż w roku ubiegłym). Jednym z zadań jest zapewnienie bezdomnym zwierzętom miejsca w schronisku. Mowa też o odławianiu bezdomnych zwierząt, ich obligatoryjnej kastracji i znakowaniu, dokarmianiu bezdomnych kotów czy zapewnieniu całodobowej opieki weterynaryjnej zwierzętom rannym na drogach. W katalogu zadań znaleźć można też takie o charakterze edukacyjnym czy związane z poszukiwaniem właścicieli dla bezdomnych psów i kotów. Trudno oszacować, ile czworonogów obejmują rocznie te formy wsparcia. Przez bielski azyl przewinęło się w ubiegłym roku około 1200 zwierząt, z czego około 1000 pochodziło z terenu Bielska-Białej (do schroniska trafiają też zwierzęta z kilku innych gmin, z którymi placówka ma podpisane stosowne umowy i pobiera za to opłaty). Przyjmując, że wszystkie pieniądze przeznaczone przez bielski samorząd na realizację programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi wydawano by wyłącznie na utrzymanie podopiecznych schroniska, można by przyjąć, że na utrzymanie jednego bezdomnego zwierzaka gmina przeznacza rocznie około 1400 zł. Oczywiście to wielkie uproszczenie i dość karkołomny tok rozumowania.
Ani zł publicznych pieniążków na złodziei z organizacji prywatnych!
Już wiem w tym przypadku, mam policzone, że jesteś bezdomny, od takich podatku nie biorą.
Jeśli nie można policzyć bezdomnych ludzi, tym bardziej nie można policzyć bezdomnych psów i kotów, a to początek skali wydatków.
nie ma bezdomnych kotów-kot jest zwierzęciem wolno żyjącym,mogącym po części nawiązać wieź z człowiekiem-w stopniu takim jak mu to odpowiada-ale kot to nie pies ,radzi sbie sam i potrzebuje tylko czasem wsparcia i nadzoru -nie dotyczy to oczywiście kotów rasowych które nie przezyja na wolności.Nie zamykajcie kotów w 4 ścianach.Miałem w zyciu wiele oswojonych kotów miałem też psy-kot nigdy nie przywiąże się do czlowieka jak pies i nie potrzebuje stałego towarzystwa człowieka jako przewodnika i opiekuna!
Mam nadzieję, że takie informacje są powszechnie znane. Jak również taka różnica, że w ustawie koty bezdomne są nazwane dziko żyjącymi, które jednak trzeba dokarmiać a także podczas mrozów otworzyć im okienko od pustostanu. O co innego mi zasadniczo chodziło w moim komentarzu.
Kot samodzielny to kot na którym urzędnicy i różne organizacje nie mogą zarobić… Kota trzeba wspierać z pieniędzy podatnika
Znam pytanie radnego czy w gminie jest potrzebna pomoc w dokarmianiu bezdomnych kotów, czy w ogóle takie są. Jeśli są, są to koty usamodzielnione. Obrońcy zwierząt nie powiedzieliby, że za mało? Może właściwiej zadane pytanie: co władze robią aby zmniejszyć skalę bezdomności a wtedy i pieniędzy trzeba mniej.