Rozgoryczony mąż bielskiej pacjentki „0”

– Sposób traktowania osób zarażonych oraz objętych kwarantanną stanowczo odbiega od wersji przedstawionej przez wojewodę i ministerstwo zdrowia – uważa mąż pierwszej zakażonej koronawirusem bielszczanki.

– Mam 30 lat, urodziłem się i całe życie mieszkam w Bielsku-Białej. Razem z żoną mamy wykształcenie wyższe prawnicze. Do tej pory wierzyłem w państwo, jego moc i funkcjonowanie. Ostatnie doświadczenia oraz przekaz mediów zmieniły ten obraz – wskazuje mężczyzna.

10 marca do szpitala w Chorzowie trafiła jego żona i następnego dnia pobrano jej wymaz do badań. – O pozytywnym wyniku dowiedziała się z mediów i portali społecznościowych. Lekarz w szpitalu w Chorzowie przekazał jej wynik dopiero około dwie godziny później – wskazuje.

Bielszczanin ma obiekcje do funkcjonowania wojewódzkiego i powiatowego sanepidu. Informuje, że w związku z pozytywnym wynikiem badania jego żony, kwarantanną domową objęto co najmniej osiem osób. – Zostały pouczone o tym, żeby wszelkie objawy choroby zostały przekazane niezwłocznie do powiatowej stacji celem zapewnienia transportu medycznego do szpitala zakaźnego. Podczas wykonanych prób telefonicznych starałem się dowiedzieć kiedy i czy zostaną wykonane badania na mojej osobie, ponieważ przebywałem w stałym kontakcie oraz miejscu zamieszkania z moją żoną, która okazała się zarażona. Podobne próby wykonywały pozostałe osoby przebywające na kwarantannie. W trzecim tygodniu marca podczas rozmowy z powiatową stacją informowałem, że posiadam objawy choroby (kaszel i gorączka). Nikt nie monitorował mojego stanu zdrowia, nie został zabezpieczony transport medyczny oraz badanie nie zostało pobrane. Od 11 do 24 marca wykonałem 73 połączenia telefoniczne, z czego 17 zostało odebranych – mówi o swoim kontakcie z sanepidem wojewódzkim i powiatowym.

Mieszkaniec irytuje się, że umówił się na badanie w chorzowskim szpitalu, które miało zostać przeprowadzone 25 marca, gdy już minęła jego kwarantanna. Jednak zapadła nowa decyzja o objęciu go kwarantanną do 1 kwietnia, co mu uniemożliwiło wyjazd. Ostatecznie termin badania wyznaczono dwa dni później w jego domu.

– Żadnej z osób, które przebywały na kwarantannie nie przedłużono decyzji o kwarantannie, nie pobrano badań. Osoby te wróciły do „normalnego” życia bez niezębnej wiedzy czy są zdrowe. Czyli bez wiedzy czy mogą się kontaktować ze społeczeństwem, nie stwarzając kolejnych ognisk możliwego i prawdopodobnego zarażania – stwierdza mężczyzna.

– Informacje, które są przekazywane przez rząd w codziennych wiadomościach dostępnych we wszystkich źródłach często nie mają pokrycia ze stanem faktycznym, rzeczywistością oraz prawdą. Polska nie jest przygotowana na walkę z wirusem. W instytucjach odpowiedzialnych za skuteczne działanie nie można pozyskać kluczowych, rzetelnych oraz wiążących informacji, które będą miały pokrycie w faktycznym działaniu i rzeczywistości. Niestety do dzisiaj panuje ogólny nieład i chaos, które są okraszone polityką strachu, brakiem niespójności działań oraz odpowiedzialności, która powinna stać na straży walki z wirusem. Wydaje się, że zaniedbanie i sposób traktowania osób zarażonych oraz objętych kwarantanną przez służby powołane nie tylko do zapobiegania szerzenia się epidemii, ale także opieki nad osobami w izolacji oraz kwarantannie, stanowczo odbiega od wersji przedstawionej przez wojewodę i Ministerstwo Zdrowia – puentuje bielszczanin.

Doktor Jarosław Rutkiewicz, państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Bielsku-Białej mówi, że rozumie rozżalenie mężczyzny. Zapewnia, że bielski sanepid robił wszystko, by został jak najszybciej przebadany. Tłumaczy, że przeprowadzenie badania nie leży w kompetencjach bielskiego sanepidu i sam może tylko prosić o ich zrobienie. Mówi, że w tej sytuacji nie można obarczać winą pracowników Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bielsku-Białej. Tłumaczy też, że wydano decyzję o ponownej kwarantannie, bo nie zdążono przebadać mężczyzny w jego domu.