Wczoraj wieczorem na ul. Pocztowej w Bielsku-Białej w bramce Domu Nauczyciela, pomiędzy stalowymi prętami, utknęła sarna. Na miejsce wysłano dwa zastępy straży pożarnej, strażacy użyli narzędzi hydraulicznych.
Oficer dyżurny MSK otrzymał zgłoszenie wczoraj, o godz. 18.38. Działania strażaków polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia. Sarnę owinięto kocem w taki sposób, żeby miała ograniczone ruchy i zasłonięty łeb. Stalowe pręty bramki rozgięto za pomocą narzędzi hydraulicznych. Na miejsce wezwano Fundację Mysikrólik.
– W Bielsku-Białej i okolicach jest dużo różnych terenów zielonych, w tym ogrodów. Właściciele posesji powinni co jakiś czas sprawdzać ogrodzenia posesji i łatać wszelkie dziury, aby ograniczyć wizyty nieproszonych, dzikich gości. Jeżeli właściciel posesji podejrzewa, że w ogrodzie jest sarna, koziołek itd., a ogród jest w miarę duży i zarośnięty, że zwierzę może się gdzieś schować i przeczekać do nocy, to po zmroku, o północy lub później, trzeba otworzyć wszelkie bramy i bramki do posesji. W takim przypadku zwierzę, w 80% przypadków, znajduje wyjście i opuszcza ogród w sposób naturalny – powiedział nam Sławomir Łyczko, prezes Fundacji Mysikrólik. – Sprawa ma się inaczej w przypadkach, gdy sarny bytują w ogrodzie. Wchodzą regularnie przez jakąś dziurę w płocie, tam jedzą na przykład jabłka, po czym wychodzą. W takim przypadku otwarcie bramy nic nie da, bo sarna, koziołek lub inne dzikie zwierzę i tak przyjdzie. Dlatego należy kontrolować co jakiś czas stan techniczny płotu – dodał nasz rozmówca.
Sarna została zabrana do siedziby Fundacji Mysikrólik. Jak dowiedział się nasz portal, zwierzę stanęło na własnych nogach, ale ma parę obtarć. W Fundacji Mysikrólik spędzi co najmniej kilka dni.