Bielszczanka chciała nauczyć się angielskiego. Wybór padł na jedną z największych szkół językowych, mającą w Bielsku-Białej swój oddział. Dopiero w domu – jak mówi – zorientowała się, że podpisała umowę na zaciągnięcie… bankowego kredytu.
– Speak Up znalazłam w internecie, szukając miejsca, gdzie nauka języka angielskiego będzie oparta na konwersacjach, na czym bardzo mi zależało, i zajęcia będą odbywać się w godzinach porannych – tłumaczy Renata Sieńczak. – W sekretariacie przemiła pani obiecywała, że zajęcia w porannych godzinach odbywają się u nich od zawsze, że to głównie konwersacje. Zachęciła mnie mówiąc, że pierwsze zajęcia są organizacyjne i w każdej chwili można zrezygnować, ale żeby móc uczestniczyć w tych zajęciach obowiązkowo trzeba podpisać umowę, z której potem bez żadnych konsekwencji można zrezygnować. Podsunęła mi umowę. Podniecona wizją tak wspaniałej atmosfery, szybkiej nauki języka angielskiego, do tego w dogodnych godzinach, podpisałam umowę – dodaje.
Obietnice a oferta
Klientka szybko uznała, że oferta szkoły nie pokrywa się z obietnicami. Postanowiła rozwiązać umowę. – Wcześniej przemiła pani, zmieniła się w antypatyczną. Oznajmiła surowym tonem, że o rozwiązaniu umowy to ja mogę sobie pomarzyć i trzeba było patrzeć, co się podpisuje, bo mam do spłacenia kredyt. Kazała mi nie zawracać jej głowy i wyjść, bo nie ma czasu na czcze rozmowy. Wrosłam w podłogę. Po powrocie do domu usiadłam z mężem i zaczęłam linijka po linijce czytać umowę. Okazało się, że rzeczywiście umowa zawarta w szkole jest kredytem w banku Santander. Czytając ją kolejny raz, ku swojemu wybawieniu zobaczyłam paragraf, mówiący, że w ciągu 14 dni od zawarcia mogę bez żadnego problemu z niej zrezygnować. Następnego dnia rano czym prędzej udałam się bezpośrednio do banku Santander przy ulicy 11 Listopada, gdzie bez żadnych problemów uzyskałam rozwiązanie umowy kredytowej. Zaraz potem udałam się do szkoły Speak Up, aby i z nimi natychmiast rozwiązać umowę i przedstawić rozwiązanie kredytu z bankiem Santander. Pani w sekretariacie używała wszelkich możliwych technik, aby do tego nie dopuścić. Nie poddałam się i po solidnej awanturze pani ze Speak Up podpisała mi odstąpienie od zawartej ze szkołą umowy. Posiadam potwierdzenia zarówno z banku, jak i ze szkoły Speak Up – opisuje.
Bielszczanka zaczęła pobierać nauki u prywatnego lektora i myślała, że jej przygoda ze Speak Up dobiegła końca. Jednak po kilku tygodniach z Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor otrzymała wezwanie do zapłaty z ostrzeżeniem o możliwości przekazania informacji o zaległym zadłużeniu do rejestru dłużników. – Żądają ode mnie spłaty kredytu, który zgodnie z prawem rozwiązałam, w kwocie 4 249,86 złotych. To dla mnie duża kwota, do tego bezzasadna, gdyż podpisując rozwiązanie umowy ze Speak Up uregulowałam należności za dotychczasowe usługi. Nie sypiam po nocach, nie wiem, jak to możliwe, że po rozwiązaniu umowy firma uważa, że ona nadal obowiązuje i nasyła mi firmę windykacyjną – rozkłada ręce.
Każdy jest informowany
„Beskidzka24” zwróciła się do centrali warszawskiej spółki, chcąc się dowiedzieć, dlaczego szkoła językowa nie pobiera standardowych opłat, tylko namawia do zaciągnięcia kredytu. – W pierwszej kolejności należy podkreślić, że wbrew podniesionym twierdzeniom pani Renata nie została namówiona do zawarcia umowy kredytowej w celu sfinansowania nauki w naszej szkole. (…) Sformułowanie „standardowe pobieranie opłat za lekcje” jest o tyle dziwne, że na rynku nie ma w tym zakresie określonego standardu. Może w przypadku indywidualnych lekcji jest przyjęta zasada, że płatność następuje po każdej lekcji gotówką, ale nie ma to racji bytu w przypadku zorganizowanych lekcji w szkołach językowych. W naszej spółce każdy klient przed zawarciem umowy o nauczanie języka angielskiego jest informowany o cenach za kursy (w tym o przysługujących rabatach) i formach ich finansowania – tj. opłata jednorazowa płatna przelewem na początku kursu za cały kurs, kredyt konsumencki oraz miesięczne raty płatne przelewem lub kartą kredytową lub płatniczą w szkole. Tak też się z stało w przypadku pani Renaty. Klientka spośród dostępnych form finansowania nauki w naszej szkole wybrała formę najbardziej dogodną dla siebie. Nie możemy zgodzić się z jej twierdzeniem, że dopiero po analizie zawartych umów w domu zorientowała się, że podpisała umowę o kredyt konsumencki. Klient przed podpisaniem takiej umowy wypełnia i podpisuje wniosek o kredyt i przekazuje dane dotyczące swojego zatrudnienia, dochodów i inne wymagane przez bank. Bank na podstawie tych danych wyraża lub nie wyraża zgody na udzielenie kredytu – wyjaśnia Aleksander Szymański z działu obsługi klienta spółki Speak Up Learning.
Przedstawiciel firmy odniósł się też do kwestii braku informacji o możliwości opłacenia kursu poprzez kredyt konsumencki na bogatej w inne treści oficjalnej stronie internetowej szkoły. – Oferta szkół Speak Up jest bardzo elastyczna i uzależniona w dużej mierze od potrzeb klientów, dlatego też na stronie internetowej szkoły nie publikujemy cenników i form płatności za kursy. Umowa nie jest zawierana według obowiązującego regulaminu i ustalonych, niezmiennych cenników. Oferta przedstawiana jest klientowi podczas spotkania w szkole po uprzednim ustaleniu potrzeb klienta – tłumaczy.
Jak poinformował przedstawiciel szkoły, wysłanie wezwania do zapłaty, które otrzymała klientka, było pomyłką. – Wezwanie (…) zostało wystosowane przez błąd systemu i oczywiście Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor SA zostało już o tym poinformowane – uspokaja Aleksander Szymański.
14 dni na wycofanie
Irena Krzanowska, powiatowy rzecznik konsumentów, nie spotkała się ze skargami klientów na działalność szkoły Speak Up. Od takich roi się w internecie. Tematem zajmowały się też media z różnych części kraju. Jak radzi Irena Krzanowska, klienci przed złożeniem pod jakimkolwiek dokumentem swojego podpisu, powinni go dokładnie przeczytać. I powinni pamiętać, że bez żadnych konsekwencji – nie licząc opłat za już wykorzystane usługi – w ciągu 14 dni mogą wycofać się z umowy. Czekamy na informację z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta na temat tego, czy kontrolował i ewentualnie z jakim skutkiem szkołę Speak Up.