Miłoszek siedzi na podłodze i układa plastikowe zwierzątka na przyczepie zabawkowego ciągnika. Śmieje się, gdy krówka muczy, a owieczka beczy. Ale kiedy do pokoju wchodzi nieznajoma kobieta, jego twarzyczka poważnieje.
Chłopiec wbija w gościa smutne spojrzenie wielkich, ciemnych oczu i chowa za siebie lewą dłoń. Tę, na której nie ma paluszków… Miłoszek jest jeszcze za mały, by zdawać sobie sprawę z deformacji swej rączki, lecz już dość duży, by powszechne zainteresowanie tylko tą jedną częścią jego ciała wzbudzało w nim złość. Ale jest szansa na to, że malec będzie miał palce. Więcej na ten temat w aktualnym wydaniu „Małopolskiej Kroniki Beskidzkiej”.