Wydarzenia Bielsko-Biała Żywiec

W beskidzkich schroniskach ktoś kradnie buty

Po beskidzkich schroniskach grasuje złodziej… butów. Już w trzech miejscach zgarnął z półek drogie górskie obuwie. Tym samym zostawił osłupionych turystów w samych skarpetkach, a przecież w górach panują zimowe warunki. I niektórzy w tych skarpetkach byli zmuszeni wrócić do domu…

W beskidzkich schroniskach turyści czują się bezpiecznie. – Panuje przecież przekonanie, że w góry nie zapuszczają się źli ludzie, bo wymagają one siły charakteru. Spędzając nocleg w schronisku, w jednym miejscu zostawiam smartfona do ładowania, w innym plecak, a pod drzwiami do schroniska – buty. I nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ktoś te rzeczy może ukraść. Nie zdarzyło się to też moim bliskim – opowiada miłośniczka wędrówek po Beskidzie Żywieckim. Co ciekawe, do właścicieli wracają nawet rzeczy, które przez roztargnienie zostawili na szlaku. – Zgubiłem swoje ulubione rękawice zimowe niedaleko Rycerzowej. Następnego dnia mieszkaniec Bielska-Białej za pośrednictwem Facebooka skontaktował się ze mną, bo znalazł moje ogłoszenie, a sam takie ogłoszenie chciał zamieścić! I odesłał mi rękawice do domu – opowiada mieszkaniec Gliwic.

NIE MA SŁÓW

Niestety, na tym sielankowym obrazie czasem pojawiają się plamy. Przykładem jest to, co w ostatnim czasie dzieje się w części Beskidu Żywieckiego. Zaczęło się na początku października w Bacówce na Krawcowym Wierchu. Jak opowiadają pracownicy schroniska, ich gościom skradziono aż pięć par górskich butów. W tej bacówce, jak i w pozostałych tego typu, półki na buty znajdują się w przedsionku. – To bardzo przykre dla nas zdarzenie. Ale przede wszystkim dla turystów, którzy musieli wracać w skarpetkach. Po tym zajściu jesteśmy bardzo czujni. Zwracamy baczną uwagę na to, jeśli ktoś kręci się w tym miejscu. Poinformowaliśmy o tym właścicieli innych schronisk – opowiadają.

Nie był to koniec pasma kradzieży, bo złodziej z jeszcze większym rozmachem zaatakował w nocy z 28 na 29 października, gdy w górach była prawdziwa zima, a warstwa śniegu liczyła 30 centymetrów. Łobuz wparował do mieszczących się niemal po sąsiedzku schronisk na Hali Lipowskiej i Hali Rysianka. Z każdego wyniósł po trzy pary górskich butów. W jednym przypadku para piechurów straciła zupełnie nowe i bardzo drogie buty. – Nie mamy na to słów. Mam nadzieję, że to jednorazowy wyskok i nigdy więcej się nie powtórzy. Na szczęście miałem kilka par butów w schronisku i pożyczyłem je naszym gościom, by mogli bezpiecznie zejść na dół w zimowych warunkach. Właśnie odebrałem paczkę od turysty, który odesłał moje buty. Teraz okradzionym pozostaje przeszukiwanie ogłoszeń o sprzedaży i liczenie na to, że może znajdą swoją własność – opowiada Jakub Szupieńko ze Schroniska na Hali Lipowskiej.

– To fatalna sytuacja. Nie wiadomo, jak się teraz zachować. Chyba trzeba będzie wygospodarować osobne pomieszczenie i je zamykać. Ale jak ktoś się uprze, to weźmie się za wyważanie drzwi. Możemy tylko ostrzegać naszych gości i prowadzących pozostałe schroniska. Najbardziej boimy się tego, co będzie, gdy pojawią się turyści z nartami. Z reguły zostawiają narty nie tylko w schronisku, ale i na zewnątrz. Nigdy nic się nie działo, ale teraz na ludzi padł strach. Mamy nadzieję, że policja rozwiąże tę sprawę – komentuje Witold Wiewióra ze Schroniska na Hali Rysianka. Jak dodaje, pozbawieni butów goście mieli zapasowe lekkie obuwie, a jednej osobie obsługa pożyczyła własne.

Zszokowani kradzieżami są miłośnicy Beskidów skupieni w rozmaitych internetowych grupach. Mówią wręcz o tym, że skończyła się pewna era i już nawet w górach nie można nikomu ufać.

POLICJA ŚLEDZI

Właściciele schronisk o złodziejskich praktykach powiadomili policję. Śledztwo prowadzi Komisariat Policji w Rajczy. Jak przyznaje Mirosława Piątek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Żywcu, sprawa nie jest prosta, bo trudno wysyłać policyjne patrole na wysokość 1200 metrów, i to w warunkach zimowych. Dlatego praca policjantów polega głównie na żmudnym zbieraniu informacji i próbie przyłapania złodzieja na sprzedaży butów. W tym celu mundurowi kontaktują się nawet ze swoimi odpowiednikami po słowackiej stronie gór. Dysponują zdjęciami skradzionego obuwia. Niestety, przełomu w śledztwie nie przyniosło nagranie z monitoringu jednego ze schronisk. Policjanci sami będą monitorować rynek, ale zwracają się też z apelem do turystów, aby zgłaszali im podejrzane ogłoszenia czy próby sprzedaży.

Kradzieże butów są bezsensowne z kilku względów. To nie tylko cios poniżej pasa, gdy zostawia się wędrowca bez tak podstawowej ochrony. Ceny butów z grubej skóry dobrej marki w sklepach sięgają nawet tysiąca złotych. Jednak za używane obuwie można dostać ledwie ułamek tej sumy. A turysta po raz kolejny musi sięgnąć głębiej do kieszeni.

Wszystko wskazuje na to, że za trzy złodziejskie ataki odpowiada ta sama osoba. Doszło do nich w schroniskach położonych blisko siebie. W pozostałych schroniskach Beskidu Żywieckiego nic takiego nie miało miejsca, a przynajmniej takich zgłoszeń nie ma żywiecka policja. Jak sprawdziła rzecznik bielskiej komendy Elwira Jurasz, komisariat w Szczyrku, który działa na terenie dużej części Beskidu Śląskiego, nie odnotował ani jednego przypadku kradzieży butów.

google_news