Pierwszy dzień lutego 1979 roku w pamięci wielu wadowiczan zapisał się wydarzeniami znanymi wcześniej jedynie z amerykańskich filmów.
Mija 38 lat od próby ucieczki czterech więźniów z Zakładu Karnego w Wadowicach. Tuż przed zakończeniem popołudniowej zmiany, 1 lutego 1979 roku,około godziny 18.00 skazani rozpoczęli realizację znacznie wcześniej opracowanego i przygotowanego planu ucieczki. Pracując w więziennym gospodarstwie produkcyjnym, gdzie montowano między innymi rowery, przez wiele miesięcy w tajemnicy również przed innymi skazanymi robili rewolwery oraz sztylety. Urządzenie do strzelania wbrew pozorom nie jest zbytnio skomplikowanym mechanizmem. Dysponując stosunkowo prostymi narzędziami można wykonać pistolet (lub strzelbę) z ogólnodostępnych materiałów.
Feralnego dnia, końcem zmiany zgodnie z wcześniejszym planem zgłosili brak oleju na hali. W celu uzupełnienia otworzono drzwi hali produkcyjnej. Wówczas zaatakowali strażnika Ryszarda Tatara zadając funkcjonariuszowi śmiertelne ciosy sztyletem. Ucieczkę kontynuowało tylko trzech skazanych, bowiem jeden przerażony zamordowaniem strażnika zawrócił. Przy bramie prowadzącej na ulicę Słowackiego uciekinierzy zamordowali kolejnego funkcjonariusza – Władysława Stopę. Chwilę później doszło do strzelaniny między więźniami a strażnikami, jednak nikt wówczas nie doniósł obrażeń. Otoczeni, pozbawieni możliwości kontynuowania ucieczki, buntownicy poddali się.
Wyrokiem Sądu dwóch więźniów winnych zamordowania strażników zostało skazanych na karę śmierci (wyrok wykonano), a dwaj kolejni otrzymali wyroki pozbawienia wolności na 25 i 15 lat. Według nieoficjalnych informacji, żyje tylko jeden z ówczesnych uciekinierów.