Pandemia zakłóciła w Wadowicach trwająca od 590 lat tradycję.
Od średniowiecza (10 listopada 1430 roku), gdy książę Kazimierz nadał Wadowicom prawo chełmińskie, czwartek dla wadowiczan jest dniem wyjątkowym. Prawo stanowiło, że miasto mogło organizować targi (z prawem 1 mili, czyli na terenie o szerokości 1 mili wokół miasta wszystkie targi, kramy, piekarnie i karczmy były własnością miasta), a co się z tym wiąże (po dzień dzisiejszy) zarabiać.
Pandemia spowodowała, że targowiska w stolicy powiatu zostały zamknięte. Jedno z miejsc targowych (Plac Bohaterów Getta) przeniesiono na pobliski Plac Tadeusza Kościuszki, jednak w ograniczonym zakresie (21 stanowisk), toteż handlowanie na dawnym placu „zbożnym” (aż do lat 50-tych na Placu Kościuszki handlowano zbożem) nie przynosi równorzędnych dochodów ani kupcom ani miastu. – To atrapa – można usłyszeć od klientów. – Owszem, można to i owo kupić, ale w zasadzie jest tylko ten sam asortyment co w każdym sklepie. A targ to możliwość kupowania bezpośrednio od rolników. Taniej i lepszy towar – twierdzą kupujący, podkreślając, że
targowiska w Andrychowie, Suchej Beskidzkiej i Kalwarii Zebrzydowskiej po kilku tygodniach w funkcjonowaniu już zostały ponownie otwarte.
Jest jednak dobra wiadomość! – Jeżeli nic się nie zmieni, w przyszłym tygodniu, czyli przed długim majowym weekendem wszystko wróci do stanu poprzedniego – informuje Tomasz Mamcarczyk z wadowickiego magistratu. – Korzystając z przerw w funkcjonowaniu, na targowiskach są prowadzone trwają drobne roboty, między innymi malowanie pasów ułatwiających parkowanie pojazdów.
Skończcie ludzie z ta psychoza. Trzeba wracać do życia.
Mam nadzieję, że na niedawnej sesji poświęconej sytuacji epidemicznej któryś z radnych poruszył w imieniu mieszkańców sprawę targu i dobra wiadomość jest wynikiem omawiania problemów na sesji, nie tylko o maseczkach.