Włączmy myślenie w wakacje – apeluje Grzegorz Gabzdyl, kierownik ds. medycznych w Cieszyńskim Pogotowiu Ratunkowym, ratownik medyczny.
Choć tak naprawdę musimy myśleć i być ostrożnym od stycznia do grudnia. W zawodzie pracuje od ponad 20 lat, więc niejedno w życiu widział. Rozmowa z nim wydaje się tym ciekawsza, a rady bardziej cenne.
Kiedy wyjeżdżamy na wczasy, zabieramy obowiązkowo dokumenty tożsamości, wykupujemy ubezpieczenie, ale czy zawsze zabieramy zdrowy rozsądek?
Z doświadczenia wiem, że nie zawsze, niestety.
Dlaczego tak się dzieje. Przecież wydaje się, że jesteśmy dobrze wyedukowani. Są kampanie społeczne, oglądamy mnóstwo filmów w sieciach społecznościowych, także tych o tematyce bezpieczeństwa…
To jest trochę jak z paleniem. Mamy na pudełkach papierosów najbrzydsze na świecie etykiety z rakiem płuc, a mimo to ludzie palą. Mamy świadomość szkodliwości alkoholu, a i tak niektórzy go nadużywają. Są kampanie reklamowe mówiące, jak mamy się zachować nad wodą, a i tak nie wszyscy się do tego dostosowują.
Z doświadczenia, praktyki, w wakacje macie najwięcej wyjazdów do…
Ruszamy na wakacje, więc ogólnie więcej jest wypadków drogowych. Z tego względu, że mamy większe nasilenie ruchu w lipcu i sierpniu, a poza tym rozwijamy większe prędkości, bo drogi są czyste, nie ma nich śniegu; paradoks polega na tym, że w zimie, kiedy drogi są dużo bardziej niebezpieczne, jeżeli chodzi o nawierzchnię, to zdarzeń jest wprawdzie więcej, ale ich skutki nie są tak opłakane – więcej jest kolizji niż wypadków.
Wybierając się na wakacje, często z tyłu głowy mamy to, czy wszystko zabraliśmy, czy pozakręcaliśmy kurki z wodą oraz gazem i zamknęliśmy dom. Myślimy także, czy podomykaliśmy wszystkie sprawy w pracy, słowem, trochę błądzimy myślami, niekoniecznie skupiając się na tym, co się dzieje na drodze.
Dojeżdżamy na miejsce i mamy kolejne zagrożenia – od ukąszeń, użądleń, po udary cieplne, szczególnie u osób w podeszłym wieku. W ich przypadku odczucie ciepła czy zimna jest nieco inne. Mamy więc do czynienia z zaburzeniami termoregulacji, dlatego osoby te nie piją tyle, ile powinny, bo nie czują pragnienia.
Co możemy zrobić? Ukąszenia owadów nie da się uniknąć, ale postępowanie na upale nie jest trudne – unikanie ekspozycji na słońcu w najbardziej gorących chwilach dniach, noszenie nakrycia głowy i picie wody czy elektrolitów…
Niedawno mieliśmy interwencję w jednym z domów wczasowych w Wiśle. Przyjechała 15-osobowa grup osób w wieku 60+, niektórzy zbliżali się do osiemdziesiątki. Wybrali się na Baranią Górę z butelką wody 0,3 litra w gorący dzień. Efekt był taki, że wszyscy byli skrajnie odwodnieni, mieliśmy do czynienia z udarami z wysokimi gorączkami i dreszczami, co mogło doprowadzić nawet do śmierci. Musieliśmy na miejscu urządzić mały szpital polowy, bo nie byliśmy w stanie przewieźć szybko tak dużej liczby osób do szpitala. Dziwić może postawa przewodnika, który nie zatroszczył się o swoich klientów, nie zapytał o tak podstawowe rzeczy.
Ile litrów dziennie powinniśmy wypijać?
Od dwóch do nawet trzech litrów. Mówię tutaj o normalnej temperaturze. W upale potrzebujemy jeszcze więcej, bo przecież się pocimy. Mózg to jest woda. Boli nas głowa, sięgamy po tabletkę lub kawę, a w wielu przypadków wystarczyłoby lepsze nawodnienie organizmu. Ważne jest także, żeby pić wodę przez cały dzień, a nie naraz na przykład całą półtoralitrową butelkę.
A ukąszenia?
Osoby, które miały reakcję anafilaktyczną w postaci obrzęku, duszności, bezwzględnie powinny udać się do lekarza i otrzymać receptę na adrenalinę. To jest gotowa ampułko-strzykawka do podania. Ważna rzecz przy tej okazji – na wiosnę weszła w życie nowelizacja ustawy o państwowym ratownictwie medycznym. W pierwszej pomocy doszło do możliwości podawania leków. Można więc podać od ręki osobie potrzebujące pomocy adrenalinę, glukagon w przypadku spadku cukru oraz leki przeciwpadaczkowe. Jeżeli ktoś posiada takie leki i potrzebuje pomocy, możemy to zrobić na własną rękę, przed przyjazdem zespołu ratownictwa medycznego. Nie trzeba się tego bać – to jest tak, jak w przypadku leków przeciwzakrzepowych. Wyciągamy zawleczkę i wbijamy igłę w udo albo pośladek. Możemy komuś w ten sposób uratować życie.
Mówiliśmy już o alkoholu. Szczególnie na wakacjach jest złym doradcą.
Bardzo często interweniujemy, kiedy alkohol jest pity nierozważnie i w miejscach, w których nigdy nie powinien być spożywany, na przykład podczas przebywania nad wodą. Wyobraźmy sobie taką sytuację: upał, kilka godzin na słońcu, do tego kilka piw. Potem bez żadnego przygotowania ludzie wskakują do zimnej wody, co może spowodować szok termiczny, a co za tym idzie nagłe spowolnienie akcji serca i możliwe omdlenie i możliwość utonięcia. To nie jest tak, że mamy ograniczone ruchy na skutek alkoholu, ale pojawiają się problemy z nerwem błędnym. Wtedy lecimy nie na chodnik, jak jesteśmy na lądzie, ale „przewracamy” się w wodzie.
Powiedzmy także, że alkohol, na przykład piwo wypite w schronisku górskim, wcale nie nawadnia organizmu…
Nie tylko nie nawadnia, ale wręcz odwadnia. O ile piwo bezalkoholowe jest dobrym elektrolitem i szybko nawadnia, o tyle zwykłe już nie. Skutek jest taki, że więcej wydalamy z organizmu, niż przyswajamy.
Schodząc na ziemię, w miastach i wioskach można często spotkać młodych ludzi na hulajnodze czy rowerze bez kasku. Ochrona głowy niejednokrotnie może uratować życie?
Obowiązkiem nas, jako rodziców, opiekunów jest dopilnowanie, aby nasi podopieczni mieli założony kask. Jak będziemy tego uczyć od najmłodszych lat, to przyzwyczaimy do tego dzieci i same będą się domagały ochrony głowy.
Konsekwencje brak kasku są tragiczne. Wiele razy interweniowałem w przypadku urazów czaszkowo-mózgowych. Zwykłe przewrócenie się, zdarzenie z innym rowerzystą kończyło się pęknięciem czaszki. Gdyby był kask, pochłonąłby energię i nie byłoby tak tragicznych skutków. Dlatego podpisuję się dwoma rękami pod pomysłem rządu, żeby dzieci do 18. roku życia miały obowiązkowy kask na głowie.
W ostatnich miesiącach było głośno o atakach na ratowników medycznych. Czy coś się uspokoiło w tej materii, czy to cały czas trwa?
Niestety takie ataki zdarzają się niemal codziennie. Bardzo często mamy do czynienia z agresją słowną. Są to pacjenci najczęściej pijani, pod wpływem różnych środków odurzających. Czasami dochodzi także agresja fizyczna, dlatego wsparciem jest dla nas policja. Proszę pamiętać, że my interweniujemy w różnych miejscach, także tych, gdzie mamy do czynienia z patologią.
Co możemy na temat bezpieczeństwa powiedzieć na koniec? Zaapelować do mieszkańców Powiatu Cieszyńskiego oraz turystów, żeby włączyli myślenie. Nie tylko zresztą na wakacje, ale od stycznia do grudnia…
Dokładnie tak, rozwagę powinniśmy zachować przez cały rok.