Wstrząs jakim było odwołanie Josefa Doboša być może podziałał na oświęcimskich hokeistów, ale wyjazdowe starcie z GKS Katowice nie przyniosło zespołowi znad Soły punktów, a jedynie odrobinę optymizmu. Tyle, że który to już raz.
Oświęcimianie od początku walczyli ambitnie i nie bali się nawet własnym ciałem blokować krążka. Tyle tylko, że to rywale dyktowali warunki. Jednak to zespół prowadzony przez tymczasowego trenera Witolda Magierę pierwszy cieszył się z prowadzenia, a na listę strzelców wpisał się Peter Tabaček. To tylko podrażniło katowiczan, którzy odpowiedzieli niemal błyskawicznie. W drugiej tercji poszli za ciosem. W obu przypadkach krążek od Patryka Wrónki trafił do Jakuba Wanackiego, a do siatki posyłał go ostatecznie Bartosz Fraszko. Drugi raz zaledwie na 40 sek. przed seryną, wygrywając pojedynek sam na sam z Michalem Fikrtem.
Początek ostatniej odsłony przyniósł oświęcimianom nadzieję, gdy zaraz na początku kontaktowego gola zdobył nie kto inny jak Peter Tabaček, zmieniając lot krążka po strzale Jerzego Gabrysia. te jednak szybko zgasił Andrej Themár.
GKS Katowice- Unia Oświęcim 4:2 (1:1, 2:0, 1:1)