Dla Katarzyny (imię zmienione), 19-letniej wówczas bielszczanki, te kilkanaście minut październikowego dnia w 2006 roku były niczym chwile z rasowego thrillera. W najczarniejszych snach nie mogła przypuszczać, do czego zdolny okaże się jej były chłopak.
Z Danielem, jej równolatkiem, Katarzyna znała się już kilka lat. Od blisko trzech byli parą. Kilka tygodni przed feralnym dniem zerwali. Chłopak był, jak na gust dziewczyny, zbyt zazdrosny. Daniel przyjął rozstanie po męsku, niemniej wciąż miał nadzieję, że to tylko na chwilę. Traktował więc swoją miłość tak jak wcześniej – po swojemu. Nadal gnębiły go podejrzliwe myśli wobec Katarzyny. Para, pomimo zerwania, wciąż utrzymywała kontakt. Dziewczyna chciała swojego byłego chłopaka traktować po przyjacielsku. W końcu to, że się z kimś już nie jest, nie oznacza zaraz, że trzeba wygumować z serca i głowy wszelkie wspomnienia z tym związane.
2 października, właśnie z takich między innymi powodów, Katarzyna poprosiła Daniela, aby pomógł jej przewieźć samochodem rower. Chłopak ucieszył się, bo była to okazja do spotkania z ukochaną. Być może też – sądził – do jakichś rozmów, które wreszcie sprawią, że ich związek odrodzi się na nowo. Późnym popołudniem Daniel przyjechał więc po swoją byłą dziewczynę.
Kilkadziesiąt minut później mieszkająca w okolicach centrum Bielska-Białej Karolina Z. usłyszała wołanie o pomoc. Głos był kobiecy i wyraźnie przerażony.
– Wybiegłam z domu i zobaczyłam uciekającego mężczyznę z zakrwawionym nożem w dłoni – powie później, relacjonując wydarzenia śledczym. – Nieco dalej, na ulicy siedziała dziewczyna. Była cała w krwi…
Kobieta podbiegła do rannej dziewczyny. Kiedy się nad nią nachyliła, usłyszała prośbę.
– Chciała, aby zapisać nazwisko jej byłego chłopaka, żeby poniósł karę, bo ona umiera…
Katarzyna na szczęście nie umarła. Dlatego wiele tygodni później, kiedy przeszła już operację i rehabilitację, mogła opowiedzieć w sądzie, co się stało późnym popołudniem tamtego październikowego dnia, kiedy jej były chłopak przyjechał po nią, aby pomóc jej przetransportować rower.
– Wsiadłam do samochodu i już po paru minutach wywiązała się między nami sprzeczka – relacjonowała dziewczyna. – W końcu kazałam mu się zatrzymać i po prostu wysiadłam.
Wzburzony tym Daniel nie zamierzał jednak tak kończyć spotkania. W tym momencie czuł jedynie ogarniającą go złość. Katarzyna tymczasem, nie oglądając się, szła dalej. Nagle usłyszała pisk opon i zobaczyła jadący wprost na nią samochód. Ostatkiem sił zdążyła uskoczyć. Daniel tłumaczył się później, że nie miał złych zamiarów, a jego pojazd po prostu wpadł w poślizg i dlatego lekko otarł się o ciało dziewczyny. Ta jednak zinterpretowała to zupełnie inaczej. Była przerażona i w panice zaczęła uciekać. Jej były chłopak zostawił samochód na poboczu i ruszył za Katarzyną w pościg. W dłoni trzymał nóż – popularną w harcerstwie finkę. Trzymał ją w schowku samochodu i teraz zamierzał jej użyć. Chciał zemsty.
Pościg za Katarzyną trwał kilkanaście sekund i kiedy chłopak w końcu dopadł swoją ofiarę, przewrócił ją na ziemię i zadał pierwszy cios.
– Wtedy coś we mnie wstąpiło – tłumaczył przed sądem. – Uderzałem na oślep, nie wiedziałem, że ją ranię.
W którymś momencie nóż utkwił w ciele dziewczyny na tyle mocno, że Daniel nie mógł go wyjąć. Zszokowana brutalną napaścią Katarzyna, nie czując jeszcze bólu, sama wyciągnęła finkę z ciała i odrzuciła w bok. Wstała i ponownie rzuciła się do ucieczki. Ale oprawca zdołał ją dogonić. I kolejny raz użył noża…
Katarzyna otrzymała w sumie 15 ciosów. Przeżyła, ale nawet po rehabilitacji nie była już w pełni sprawna fizycznie. Daniel został zatrzymany przez policję jeszcze tego samego dnia, w domu rodziców. Nagłe wtargnięcie policjantów przerwało jego samobójczą próbę. Chciał się powiesić na kablu antenowym…
Sąd skazał go na 8 lat pozbawienia wolności, wykluczając by sprawca działał w tzw. afekcie fizjologicznym, czyli pod wpływem bardzo silnego wzburzenia.
Czy to jest sprawiedliwy wyrok?Ludzie za kradzież niewiele mniej dostają.Uzycie noża w jednym celu ..powinien dostać 25lat.
możesz jeszcze zapisać się na uniwersytet, skończyć wydział prawa, zrobić aplikację – w sumie to tylko 10 lat, potem popracować w sądzie rejonowym też jakieś 5 do 10 lat o ile nie załapiesz się na tzw. dobrą zmianę, i w sądzie okręgowym będziesz wymierzał 25 lat za usiłowanie zabójstwa…
w czym problem-sam sprawca probowal wymierzyc sobie sprawiedliwa kare za swoj czyn, czy to byl blad ze policja mu przeszkodzila-okaze sie za pare lat…
Jak będzie zła zmiana to go wypuszczą, wypłacą odszkodowanie za ograniczenie wolności i dadzą nóż z dłuższym ostrzem