Gdy ktoś puszcza dymka na balkonie, mimowolnie tą „przyjemnością” dzieli się z sąsiadami. Niektórych krew zalewa, ale nic z tym nie mogą zrobić.
To problem dotyczący niemal wszystkich budynków wielorodzinnych. Nie dziwota, skoro papierosy pali co czwarty Polak. Większość palaczy wychodzi na balkon, a niektórym wystarczy okno. Choć sami się trują, to nie chcą truć członków swojej rodziny i zasmradzać mieszkania. Ale odbija się to na sąsiadach. Niektórych palacze doprowadzają wręcz do białej gorączki. – Ja już nie wiem, co mam robić. Jestem uczulona na dym papierosowy. Od razu robi mi się słabo. Na dodatek cierpię na inne dolegliwości. O uchyleniu okna w mieszkaniu nie mam co marzyć. Gdy palił jeden sąsiad, jeszcze nie było tak źle. Ale gdy obok wprowadziło się kilku mężczyzn, którzy przyjechali tu do pracy z zagranicy, moje życie zamieniło się w koszmar. Zawsze ktoś stoi z papierosem na balkonie. Czasem stoją całą grupą. Smród jest taki, że nie mogę normalnie żyć we własnym mieszkaniu. Żyjemy w XXI wieku, gdzie promuje się zdrowe nawyki, a akurat ten problem wszyscy mają w nosie – denerwuje się mieszkanka Bielska-Białej.
– Znam ten problem z dwóch stron. Sama popalałam na własnym balkonie. Mieszkająca piętro wyżej sąsiadka strasznie się wściekała. Nie mówiła mi tego, ale w trakcie palenia słyszałam tylko głośny trzask zamykanych okien. Teraz już nie palę, tylko używam e-papierosów. Ich się nie pali, tylko po podgrzaniu płynu z nikotyną wytwarza się chmurę z pary pachnącą na przykład truskawkami albo ciastkami. Ale sąsiadka – z przyzwyczajenia – nawet na widok pachnącego obłoczku z hukiem zamyka okna – śmieje się mieszkanka Czechowic-Dziedzic. – Choć sama paliłam papierosy na balkonie, to mnie do szewskiej pasji doprowadzał mieszkający obok starszy pan, kurzący jak smok w oknie. Odpalał najtańsze papierosy co pół godziny. Smród w mojej kuchni był nie do wytrzymania. Inhalować musiało się też dziecko. Też zamykałam okno z hukiem. Problem się skończył, bo biedak zmarł na raka – dodaje.
Podobnych historii na co dzień wysłuchują w lokalnych spółdzielniach mieszkaniowych. – Tam, gdzie jest duże skupisko ludzi, tam takie problemy występują. Otrzymujemy skargi od osób uczulonych na dym papierosowy. Ale prawo tej kwestii dokładnie nie reguluje i z paleniem na balkonie nic nie można zrobić – komentuje Jerzy Skwark, prezes Karpackiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Jak zastrzega, mimo to spółdzielnia reaguje i stara się rozwiązywać sąsiedzkie konflikty na tym podłożu. Zaczyna się od pisma do lokatora-palacza, a gdy to nie pomaga, to próbuje się zorganizować z nim spotkanie i porozmawiać. I takie naciski czasem przynoszą efekt, bo palacze starają się być wtedy mniej uciążliwi dla sąsiadów.
Jak dowiadujemy się w Spółdzielni Mieszkaniowej Złote Łany, skargi na palaczy się zdarzają. Ale spółdzielnia nie ingeruje w to, co lokator robi na balkonie, który jest integralną częścią jego mieszkania. Może tylko prosić i apelować o to, by wypracować jakiś kompromis.
Okazuje się, że skargi na palaczy trafiają tylko do zarządców budynków, bo już do straży miejskiej z tym problemem nikt się nie zgłasza.
Są zarządcy budynków, którzy w swoich regulaminach zakazują palenia na balkonie, ale – pod względem prawnym – to tylko pobożne życzenia. Bo nawet najdłuższa sądowa batalia nie gwarantuje tego, że uprzykrzający życie mieszkańcom sąsiad poniesie jakiekolwiek konsekwencje, choć czasem dochodzi do prób usunięcia go z grona członków spółdzielni czy wspólnoty.
Ostatnio głośno było o drastycznym rozwiązaniu rodem z Rosji, gdzie palaczy jest jeszcze więcej. Zmiana przepisów pożarowych objęła wprowadzenie zakazu używania otwartego ognia na balkonach. Palacze doszli do wniosku, że w takim razie papierosa odpalą… w domu, a zaczną go palić na balkonie. Jednak rząd sprecyzował, że od października i samo palenie będzie nielegalne, a za złamanie zakazu będzie groziła grzywna. Czy i w Polsce ustawodawca odważy się na taki krok, który jednym ograniczy wolność, ale drugim tę wolność… zwróci?
To rzeczywiście problem codziennie na balkony wychodzi tysiące palaczy i truje sąsiadów ja pier…..
Ciekawe dlaczego te smrody nie zamykają się w jakieś szczelnej klatce
Klatką jest organizm człowieka. Ale nie może być szczelny i od czasu do czasu smrody muszą się ulotnić bo klatka nie wytrzymałaby ciśnienia. Dlatego wciągany dym papierosowy jest za chwilę wydmuchiwany. Dlatego wymyślili wentylację, która polega na wypuszczaniu smrodów. Sąsiadka chwali się, że smród ma perfumowany z e-papierosów ale nadal jest to smród. Według sąsiadki palącej po uważaniu mniej smrodliwe e-papierosy problem może się skończyć jak poumierają palący sąsiedzi. Jej to nie dotyczy. Taka to mało poważna logika w poważnym problemie.
Wszystkich smrodów eksmitować kary 500 /1000 zł za trucie innych jak chcesz możesz sobie nawet w du…oope wsadzić paczkę ale dlaczego ja mam to wdychać .paczka fajek za 300 flaszka za 10000 słuszna droga obecnej władzy
Zakazać palenia- natychmiast !
Tu nie chodzi o samą wolność dla jednych lub drugich. Czy przepisy w Rosji są drastyczne? Może warto zawzorować się na przepisach rosyjskich ograniczających wolność części obywateli. Do niedawna była swobodna wolność grillowania na balkonach i także została ograniczona.
Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
Alexis de Tocqueville
Arek – Masło maślane……