Kultura i rozrywka Żywiec

Żywiec: Z miłości do… pustych kufli

Władysław Gawliński. Fot. Beata Stekla

Władysław Gawliński z Żywca zbiera kufle i szklanki do piwa od 1958 roku. Od tego czasu zgromadził ich cztery tysiące! Najstarszy eksponat z jego kolekcji, którego wiek można udokumentować, liczy 213 lat.

Żywczanin całe zawodowe życie spędził w żywieckim browarze. Pracował tam w dziale zaopatrzenia, najpierw jako referent, potem jako szef. W 1958 roku do Stanów Zjednoczonych skierowany został pierwszy eksport żywieckiego piwa. Odbiorcą był Amerykanin polskiego pochodzenia. Kiedy dostał trunek, poprosił jeszcze o podkładki i szklanki do jego podawania. – Pojechałem więc do huty w Krośnie i przywiozłem stamtąd dwa wzory szklanek, które zostały wysłane do akceptacji. Jeden z nich tak mi się spodobał, że stał się początkiem mojej kolekcji – wspomina Władysław Gawliński. Z pierwszym transportem żywieckiego piwa wiąże się jeszcze jedna ciekawa historia. – Chcieliśmy, aby na etykiecie znalazła się para w żywieckich strojach. Kontrahent uparł się jednak na stroje krakowskie. Tłumaczył, że piwo trafi do amerykańskiej Polonii. Ta z Podhala będzie kojarzyć Żywiec, natomiast ta z centralnej i północnej Polski już nie. Natomiast para w strojach krakowskich przemówi do wszystkich. Cóż było robić, ugięliśmy się. Tak powstała etykieta, która jest używana do dziś, w praktycznie niezmienionej formie – wspomina.

Kufle i szklanki Władysława Gawlińskiego pochodzą ze wszystkich kontynentów oprócz Antarktydy. – Azjatyckie mam od marynarzy. Kiedyś zagadałem jednego w tej sprawie. Po roku do mojego biura wchodzi facet z brodą, kładzie teczkę na stół i wyjmuje z niej szklaneczkę z tamtego rejonu świata. Fakt, że po roku nadal pamiętał o takim wariacie jak ja, sprawił mi ogromną przyjemność. Na takiej samej zasadzie dostawałem eksponaty od zakonników pracujących na misjach w Afryce. Po roku od spotkania wracał do domu na wakacje i przywoził mi prezent (śmiech).

Pytany o to, który z eksponatów darzy największym sentymentem, pokazuje szklany kufel z żeliwną przykrywką zamocowaną na zawiasach. Wygrawerowano na niej datę 1819 lub 1879. Po upływie ponad wieku trudno ją już odczytać. – Kiedyś przebywałem na delegacji na Dolnym Śląsku. Kierowca chciał skorzystać z okazji i odwiedzić mieszkającą tam rodzinę. Zgodziłem się i sam zostałem zaproszony na herbatę. W domu była tylko babcia, która cukier do napoju podała w tym kuflu. Kiedy zobaczyła moją minę, zaczęła dopytywać, czy aby szklanki nie są brudne. Wtedy kierowca wyjaśnił, że zbieram takie rzeczy. Babcia na to zdziwiona: „A ja już 25 roków w tym cukier trzymam”. Na odchodne podarowała mi kufel.

Uwagę przykuwa też ceramiczny kufel z datą 1903. Z wykonanych na nim napisów wynika, że należał do gefraitra Geistera z berlińskiej kompanii saperów. Na naczyniu znalazły się m.in. nazwiska wszystkich jego towarzyszy. – Żołnierz dostał go na pamiątkę, gdy odchodził z wojska – mówi obecny właściciel.

Poczesne miejsce na półkach zajmuje porcelanowy kufel w kształcie głowy młodego mężczyzny z bródką i w meloniku, który jednocześnie pełni funkcję przykrywki. Rzemieślnik, który go wytwarzał, tak sprytnie wykonał dno naczynia, że gdy popatrzeć do środka pod światło, widać na nim zarys zameczku lub pałacyku. Władysław Gawliński nazywa ten eksponat „Dziadkiem”. – Mój przyjaciel z Niemiec, właściciel firmy produkującej szklanki do piwa, wycenił jego wiek na około dwustu lat. To on sprezentował mi jego kopię, nazwaną przeze mnie „Synem dziadka”. Mimo użycia współczesnej technologii, na dnie tego kufla nie odtworzono już widoku, choć mój przyjaciel dobrze obejrzał pierwowzór i wiedział, co znajduje się na jego dnie – mówi Władysław Gawliński.

W sierpniu 1975 roku, po 17 latach od powstania kolekcji, jej właściciel założył księgę gości, do której wpisują się odwiedzający jego domowe muzeum. – Od tamtego czasu do marca tego roku wpisało się ponad 500 osób z 18 państw. 27 wpisów pozostawili przedstawiciele różnych krajowych mediów: telewizji, gazet i radia – wylicza.

Władysław Gawliński jest pomysłodawcą i jednym z organizatorów żywieckiej Międzynarodowej Giełdy Birofiliów. – Przy okazji pierwszej edycji wysłałem 200 zaproszeń. Przyjechało 150 osób, w tym jeden Niemiec i jeden Czech, więc już pierwsza giełda była międzynarodowa – śmieje się. W maju przyszłego roku przypadnie 25., jubileuszowa edycja tej imprezy.

“Syn dziadka”. Fot. Beata Stekla
“Dziadek”. Fot. Beata Stekla
Niegdysiejsza własność gefraitra. Fot. Beata Stekla
Podarunek od babci kierowcy. Fot. Beata Stekla
navigate_before
navigate_next

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bolek
Bolek
5 lat temu

Giełda jest w czerwcu nie w maju