Władze Bielska-Białej chcą dopłacać do pobytu dzieci w prywatnych żłobkach, jeśli zabrakło dla nich miejsca w placówkach publicznych.
Tak wynika z deklaracji wiceprezydenta Adama Ruśniaka, choć o szczegółach tego pomysłu na razie nic konkretnego nie wiadomo. Takie posunięcie ma pomóc rozwiązać palący problem, z jakim przyszło się zmierzyć włodarzom stolicy Podbeskidzia: chronicznym brakiem miejsc w prowadzonych przez miasto żłobkach. Statystyki są przerażające. Obecnie gmina dysponuje dwoma takimi placówkami (w rzeczywistości jest to jeden podmiot organizacyjny mieszczący się w dwóch oddalonych od siebie budynkach) dysponującymi łącznie 193 miejscami. To za mało jak na potrzeby bielskiej aglomeracji.
170 oczekujących
Na początku września lista oczekujących na przyjęcie liczyła aż 170 nazwisk, a jeszcze kilka dni wcześniej była o ponad 20 pozycji dłuższa! Oznacza to, że aby zaspokoić pod tym względem potrzeby mieszkańców ilość miejsc w publicznych żłobkach powinna zwiększyć się co najmniej dwukrotnie. Logicznym rozwiązaniem wydaje się budowa kolejnych takich placówek.
Z taką propozycją wyszedł pod koniec sierpnia między innymi radny Roman Matyja. Wskazał nawet gdzie kolejny gminny żłobek mógłby powstać. Zasugerował, iż doskonałym miejscem byłaby gminna działka położona w bezpośrednim sąsiedztwie Szkoły Podstawowej nr 37 na osiedlu Karpackim. Jego zdaniem za taką lokalizacją przemawia chociażby to, że można tam bez trudu dojechać aleją Andersa z osiedla Złote Łany czy osiedla Beskidzkiego, nie mówiąc już o samym osiedlu Karpackim. Tymczasem są to największe skupiska ludzkie w mieście.
Pomysł wydaje się więc do rzeczy, lecz z lektury odpowiedzi na interpelację radnego wynika, że władze miasta nie rozważają obecnie takiej możliwości. I to przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy dotyczy samej działki wskazanej przez radnego, na której z wielu względów takiego obiektu wybudować się obecnie nie da. „Proponowana lokalizacja wymagałaby poniesienia znaczących nakładów finansowych na przebudowę istniejącego uzbrojenia podziemnego na terenie wskazanych nieruchomości oraz generowałaby konieczność zapewnienia wymaganych przepisami pożarowymi zabezpieczeń. Co w naszej ocenie, jest obecnie bardzo uciążliwe i wymaga odstępstw od przepisów pożarowych dla istniejącego obiektu szkoły podstawowej” – odpisał radnemu wiceprezydent Adam Ruśniak, wskazując jeszcze na trudne ukształtowanie terenu oraz brak dostępu do drogi publicznej.
Drugim z powodów, dla których władze miasta do budowy żłobka się nie palą jest fakt, że teraz chcą cały swój wysiłek inwestycyjny w tym obszarze skupić na budowie i rozbudowie miejskich przedszkoli. Bo i w nich miejsc dramatycznie brakuje, a gmina – w przeciwieństwie do żłobków – ma obowiązek zapewnić miejsce w przedszkolu każdemu maluchowi, którego rodzice wyrażą taką chęć (nie mówiąc już o tym, że 6-latki objęte są obowiązkiem przedszkolnym). Stąd też obecnie na różnych etapach przygotowań są aż cztery takie inwestycje, w tym rozbudowa dwóch istniejących i budowa dwóch całkiem nowych przedszkoli (w Hałcnowie i Komorowicach Krakowskich). Rozważana jest też koncepcja budowy przedszkola w Kamienicy.
Dopłacić prywatnym
A co z najmłodszymi mieszkańcami miasta, którzy oczekują w długiej kolejce na przyjęcie do publicznego żłobka? „Jedną z alternatyw (rozwiązania tego problemu – przy. red.) jest wdrożenie dofinansowania do niepublicznych podmiotów sprawujących opiekę nad dziećmi w wieku do 3 lat” – przyznał Adam Ruśniak w piśmie do radnego Matyi, wyjaśniając, że przepisy prawa dopuszczają taką możliwość.
W mieście działają obecnie 22 prywatne placówki świadczące tego typu usługi opiekuńcze (18 żłobków i 4 kluby dziecięce) dysponujące łącznie 435 miejscami. Z tego właśnie prywatnego zaplecza zamierzają teraz skorzystać władze miasta. Jak w praktyce ma wyglądać dofinansowanie gminy do działalności prywatnych żłobków, kto z tej formy wsparcia mógłby – i na jakich zasadach – korzystać? Tego nie wiadomo. Z wypowiedzi Tomasza Ficonia, rzecznika bielskiego ratusza wynika, że na razie to tylko koncepcja i brak jeszcze konkretów. Nie wiadomo też, kiedy zostanie ona doprecyzowana i przedstawiona Radzie miejskiej w formie stosownej uchwały.
Pobyt w prowadzonym przez miasto żłobku – w przeciwieństwie do miejskich przedszkoli – nie jest darmowy. Obecnie rodzice płacą za opiekę nad dzieckiem w takiej placówce 337 złotych i 50 groszy miesięcznie. Do tego dochodzą jeszcze koszty wyżywienia. Stawka dzienna wynosi 5 złotych i 30 groszy, a łączna opłata za wikt uzależniona jest od tego, ile dni w miesiącu maluch faktycznie w żłobku przebywa. W przypadku placówek prywatnych opłaty są znacznie większe. Koszty pobytu są co najmniej dwukrotnie wyższe niż w żłobku gminnym, podobnie jak dzienne stawki wyżywienia.